Ponad 40 osób stanęło dzisiaj przed częstochowskim ratuszem przekonując, że obrona granic Polski nie wyklucza człowieczeństwa. Mur ludzi dobrej woli, jak określili wydarzenia jego uczestnicy, stanął na Placu Biegańskiego w geście solidarności z akcją „Matki na granicę”, która dzisiaj miała miejsce na granicy polsko-białoruskiej.
Podobnie, jak tam na wschodzie kraju, tak i w Częstochowie przekonywano, że zwykłym ludzkim obowiązkiem jest pomoc imigrantom cierpiącym w lasach na wschodzie Polski. Jak zaznaczyli uczestnicy częstochowskiej manifestacji, są oni za utrzymaniem szczelności granic, ale obrona granicy nie wyklucza człowieczeństwa. Zaapelowali o wpuszczenie na granicę lekarzy i organizacji humanitarnych oraz niezależnych mediów. Przypominali, że to z naszej, polskiej i chrześcijańskiej tradycji wynika niesienie pomocy potrzebującym, jak głosi Biblia „głodnego nakarmić , spragnionego napoić”. Symbolem tego będzie pozostawione w Wigilię niebawem puste miejsce przy polskich stołach.
W wypowiedziach częstochowian protestujących na placu, pojawiały się argumenty, że prawa człowieka nie mają ani wiary, ani koloru skóry, dlatego ludziom oszukanym przez polityków, którzy nie ze swojej winy znaleźli się w pułapce należy się wsparcie.
Jarosław Kapsa, opozycjonista z lat osiemdziesiątych przemawiając przypomniał, że na sztandarach wojska są hasła Bóg, honor, Ojczyzna, a to, jego zdaniem, zobowiązuje do pomocy słabym.Przyniesiono dary dla imigrantów, jak powiedział jeden z częstochowian z potrzeby serca.
„Miejsce dzieci nie jest w lesie”, „PiS zabija w nas człowieczeństwo”, „Nikt nie jest nielegalny” – takie hasła można było przeczytać na przyniesionych pod ratusz transparentach.