Zgodnie z zapowiedzią 27 marca na scenę Filharmonii Częstochowskiej powrócił Maciej Maleńczuk. Artysta przyjechał promować ostatni album „Klauzula sumienia”. Ale piosenek z dosadnym przekazem zabrzmiało więcej.
Ten koncert zapowiadaliśmy już dawno na łamach „Gazety Regionalnej” (m.in. TUTAJ). Maciejowi Maleńczukowi na scenie towarzyszyła Rhythm Section, czyli znani z poprzednich tras koncertowych perkusista Wiesław Jamioł oraz kontrabasista Dominik Wywrocki. Była to kolejna ich wizyta na scenie Filharmonii Częstochowskiej, a na wydarzenie zaprosiła agencja Just For Music.
Koncert promować miał najnowszy album charyzmatycznego artysty – „Klauzula sumienia”. Repertuar dopełnić miały zaś starsze utwory z bogatej dyskografii „Pana Maleńczuka”. I choć z solowego debiutu akurat ich zabrakło, to setlista była naprawdę dobra.
Niedzielny występ zainaugurowała jednak nie „Klauzula” a ” Mikrofon” z cenionej płyty „Wysocki Maleńczuka”. Występ zadedykowano obywatelom Ukrainy, a artysta barwy flagi przypięte miał do marynarki.
Nie tylko „Klauzula sumienia”
Dedykacji – choć innego typu – tego wieczoru nie brakowało. Razem z przebojem „Synu” otrzymali ją „frajerzy, którzy zmarnowali swoje życie, a dalej mają czelność pouczać innych”, a z „Ostatnią nocką” – „wszyscy, którzy siedzieli, siedzą i mogą siedzieć”. Były też słowa skierowane do barmanów, którym Maleńczuk zaśpiewał „Każdy barman jest dla mnie jak matka, Pachnący, czysty jak łza” („Barmana” dopełniła zaś wysokiej klasy solówka na kontrabasie).
Wydaną w 2020 r. „Klauzulę sumienia” reprezentowały zaś – obok tytułowego utworu – m.in. „Artysta-Faszysta”, „Bum szaka laka” czy „Zdzira jak Ty”. Oczywiście każda piosenka była stosownie zapowiadana. Co istotne: była w tym zupełnie nowa świeżość, bez dublowania anegdot.
„Nie jest fajnie być prorokiem”
Szczególne słowa towarzyszyły kawałkowi „Sługi za szlugi”, który Maleńczuk nagrał w ramach projektu Yugopolis. – Nie jest fajnie być prorokiem, jednak skoro ja wiedziałem już osiem lat temu, oni też wiedzieli. Oni nie zrobili nic, ja napisałem piosenkę – zaznaczył.
Nie brakowało zaskoczeń, takim była „Wolność słowa”. Piosenka dziś „historyczna” jak podkreślał jej autor. W podobnym kontekście – choć już osadzonym tu i teraz – zabrzmiało „Fajnie”.
Bis od początku mógł być tylko jeden. Na niebiesko-żółtym tle, już bez gitary, a stając na skraju sceny, Maleńczuk zaśpiewał „Vladimira”, czyli utwór wieńczący wydaną w 2014 r. „Tęczową swastę”. Dopełnił to apel o to, by publiczność dorzuciła się do zbiórek na rzecz pomocy walczącej Ukrainie.
„Nie żałuję dziś”
Koncert, podczas którego Filharmonia Częstochowska była niemal szczelnie zapełniona (a przynajmniej cały parter), zwieńczyła opowieść o współpracy z Krzysztofem Krawczykiem. Maleńczuk napisał dla niego tekst „Chciałem być”. Gdy nieżyjący już artysta, nazywany czasem „polskim Elvisem” przeczytał go, zastanawiał się skąd Maleńczuk tyle o nim wiedział. Okazuje się, że po prostu Maleńczuk pisał też o sobie.
„Przemierzyłem cały świat od Las Vegas po Krym, Zgrałem tysiąc talii kart które lubią dym, Skasowałem kilka bryk nie żałuję dziś, Nie żałuję dziś”. Klimat tego doskonałego utworu był najlepszym podsumowaniem wieczoru, 27 marca.
Zuzanna Suliga