Jak w codziennym zgiełku, pogoni za prezentami i promocjami, zamawianiem świątecznego cateringu nie utracić bożonarodzeniowej magii?
Czekoladowe figurki mikołaja, adwentowe kalendarze (dziś już nie tylko ze słodkościami, ale też kosmetykami czy biżuterią), bombki, łańcuchy, zestawy prezentowe i cały świąteczny asortyment pojawia się w supermarketach już w październiku (choć bywa, że i wcześniej!). Komercyjną machinę podkręcają reklamy, promocje, filmowe premiery, a także odliczanie do momentu, gdy stacje radiowe zaczną emitować nieśmiertelny przebój Wham! „Last Christmas”.
Zagraniczne trendy i zwyczaje mocno wkroczyły w naszą codzienność. W tej pogoni za tym co modne i błyszczące, warto nie zagubić tego, co tradycyjne. Bez czego nie wyobrażamy sobie polskich Świąt Bożego
Narodzenia?

24 grudnia porządki powinno się odłożyć na bok (co przy dzisiejszym trybie pracy nie jest łatwe). Zwykło się bowiem powtarzać, że „jaka Wigilia, taki cały rok” (bądź „jakiś w Wigilię takiś cały rok”), nikt nie chciałby pewnie spędzić go na odkurzaniu czy myciu okien.
Odświętnie ubrani czekamy aż pierwsza gwiazdka pojawi się na niebie (to symbol Gwiazdy Betlejemskiej), by zasiąść wspólnie do stołu i rozpocząć wieczerzę wigilijną. Stół powinien przykrywać biały obrus, a pod nim położyć należy źdźbła sianka (symbolizujące żłóbek, w którym narodził się Jezus). Na ten dzień wyjmuje się najlepszą zastawę i najbardziej eleganckie sztućce. Miejsc przy stole i nakryć – zgodnie z tradycją – musi być o jedno więcej niż domowników. Dodatkowy talerz czekać ma na niespodziewanego gościa (zwyczajowo nazywanego „zabłąkanym wędrowcem”).
Wieczerzę poprzedzić może wspólne zmówienie modlitwy. To zadanie bardzo często przejmuje najstarszy członek rodziny, podobnie jak to, że to on rozdaje współbiesiadnikom białe jak śnieg opłatki. Potem
płyną świąteczne życzenia zdrowia, dobrobytu, radości, spokoju i tego, by goście spotkali się za rok w tym samym (lub większym!) gronie.

Po wymianie serdeczności można skupić się na tym, co dla ciała (dziś coraz częściej zamiast samodzielnie przygotowywanych posiłków, korzystamy z ofert lokali gastronomicznych proponujących świąteczny catering). Zwyczajowo na stole powinno stać dwanaście bezmięsnych potraw (ta liczba odpowiada dwunastu apostołom).
Co podajemy najczęściej? Oto przykładowa dwunastka! Na jej czele króluje karp przygotowany na wiele sposobów (według przesądu warto zostawić sobie jego łuski, umieszczone pod talerzem zwiastować mają szczęście i dostatek, alternatywą jest także włożenie ich do portfela i noszenie przez cały rok). Co dalej? Kapusta z grochem, zupa grzybowa z łazankami, barszcz z uszkami, pierogi z kapustą i grzybami, śledzie, sałatka jarzynowa, kompot z suszu, śledzie, ryba po grecku, a na osłodę – kutia i makowiec.
Po wieczerzy pora na kolędy śpiewane wspólnie w rodzinnym gronie. Wśród tych najpopularniejszych wyliczyć można „Bóg się rodzi”, „Cicha noc”, „Dzisiaj w Betlejem”, „Lulajże Jezuniu”, „Wśród nocnej ciszy” czy „Przybieżeli do Betlejem”.

Potem – to, co nie tylko najmłodsi lubią najbardziej – czyli prezenty. Te powinny znajdować się pod przystrojoną pięknie choinką (tu możliwości jest wiele, od tych najbardziej tradycyjnych cukierkami, owocami, pierniczkami czy łańcuchami wykonanymi z papieru po najmodniejsze bombki i świecidełka). Prezenty powinny znaleźć się pod drzewkiem niemal niezauważone. W zależności od regionu rolę tego, kto je tam zostawił, odgrywają różne postacie np. na Dolnym Śląsku jest to Gwiazdor, w Małopolsce – Dzieciątko Jezus, w Wielkopolsce – Aniołek, a na Opolszczyźnie – Gwiazdka.
Dodajmy, że dawniej upominki otrzymywały głównie dzieci, dziś czekają na nie wszyscy (w niektórych rodzinach z otwarciem paczek trzeba poczekać do 25 grudnia, czyli pierwszego dnia świąt).
Wigilijny wieczór powinna zwieńczyć pasterka, czyli uroczysta msza św. odprawiana o północy.
red., fot. Pixabay

