Klemens Podlejski przez 25 lat był burmistrzem Żarek, a jeszcze 10 lat radnym Miasta i Gminy. W tym czasie na tym terenie dokonały się głębokie przemiany: świadomościowe, ekonomiczne, gospodarcze i kulturalne. Urodzony w Żarkach i związany z nimi przez całe życie dziś uznaje, że jego miejscem jest Sejm. Kandyduje, by walczyć o powrót prawdziwej samorządności.
Tadeusz Piersiak. Chciałbym, aby nasza rozmowa o Panu – Burmistrzu Żarek była jednak rozmową o mieście i gminie. Mimo to zacznijmy od Pana. Jest Pan absolwentem Wydziału Prawa, ma Pan aplikację sędziowską i radcowską. Bycie sędzią to chyba niezły zawód? Czemu wybrał Pan karierę administracyjną i – mimo wszystko – polityczną?
Klemens Podlejski. Tak, aplikacja sędziowska kończyła się trudnym egzaminem. Zrobiłem ją jeszcze w latach 80., kiedy ten zawód (jak dziś znowu) był obciążony politycznie. Zaangażowałem się w działalność Komitetu Obywatelskiego i w 1990 roku zostałem wybrany na burmistrza. Rzec można: administracja upomniała się o mnie. Najpierw zostałem radnym i z tego grona powołano mnie na stanowisko Burmistrza Żarek – taka wówczas była praktyka. Te nowe działania pochłonęły mnie bez reszty. Później jednak prowadziłem kancelarię radcowską, więc od prawa nie odszedłem. Jednak cały czas, przez wszystkie te lata mieszkańcy wybierali mnie na radnego.
Czyli zaczęło się od jednej kadencji? Później nie było już woli wyborców?
Tak: 1990-1994. Później – jak mówiłem – stale byłem wybierany na radnego. Ale na drugą kadencję też wybierali radni spośród siebie i przegrałem z konkurentem jednym głosem. Ta pierwsza kadencja to był czas rewolucyjny. Komuna się skończyła, nastał nowy ustrój, którego musieliśmy się uczyć w praktyce, a więc czasem i na błędach. Uczyliśmy się zarządzać pieniędzmi, które były przez nas wypracowane, nie przysłane z centrali jak dotąd. Unii nie było. Uczyliśmy się samorządności, jak ten zarząd ma funkcjonować, jak gospodarować pieniędzmi. Co dziś trudno sobie wyobrazić, nie był RIO, nie było nawet przepisów odnośnie choćby zadłużania. Powiem coś takiego: wzięliśmy pożyczkę na gazyfikację: 8.600.000.000 (starych) złotych, a budżet mieliśmy sześć miliardów. To było możliwe! To wszystko było możliwe!
Ale też łatwo było sobie ludzi zrazić?
To były ekonomicznie strasznie trudne czasy. Oczekiwania za to były na miarę Zachodu. Jednak był to też czas wielkiego entuzjazmu, zasypywania tego rowu zapóźnień cywilizacyjnych. Decydowaliśmy sami, nie pytając żadnego sekretarza partii. Orka na ugorze, ale bardzo ją miło wspominam. Robiliśmy gazyfikację – ponad 100 kilometrów gazociągu! Telefonizacja! Teraz wyciąga się z kieszeni komórkę, a wtedy telefony były na korbę, głównie w instytucjach, bo prywatnych było niewiele, wszystko obsługiwała jedna centrala – analogowa!
Zaczęły się problemy świadomościowe obywateli. Bo Żarki szybko stały się sławne w całej Polsce za sprawą stosunku do powracających Żydów. Do tej pory o Pańskiej miejscowości mówi się: Żarki Żydowskie, a żarczanie sami zaczęli budować i potęgować strach, że dawni żydowscy mieszkańcy będą usuwać obecnych z pozostawionych domów.
Rzeczywiście, ta nazwa Żarki Żydowskie wzięła się z tego, że przed wojną tych żydowskich mieszkańców było więcej niż Polaków. Rzeczywiście też obawiali się ludzie, że te posesje – głównie wokół Rynku – będą odbierać dawni właściciele, albo wystąpią o odszkodowania. Oczywiście nie było takich sytuacji. Jako Gmina Żarki uregulowaliśmy z Gminą Żydowską w Katowicach (z pomocą Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu) sprawę synagogi (obecnego Domu Kultury) i działki, na której była posadowiona. To fakt, że strona żydowska wystąpiła o zwrot tego budynku, ale zawarliśmy ugodę i wypłaciliśmy odszkodowanie.
Mimo że mieliśmy uregulowany stan prawny potwierdzony zapisem w księdze wieczystej. Nie chcieliśmy jednak zatargu, tym bardziej, że znaliśmy przecież mechanizmy historyczne, jakie doprowadziły do tej sytuacji. W osiągnięciu porozumienia mocno nam pomógł dawny obywatel – Eli Zborowski i cała jego rodzina.
No właśnie – ten Żyd, który pojawił się jako straszak, okazał się nie taki straszny.
Eli okazał się przyjacielem i wielkim miłośnikiem miasta, w którym spędził dzieciństwo. Jego rodzina w czasach Holocaustu uratowana została przez rodziny Płaczków i Kołaczów. Zborowski przyjeżdżał do Żarek, ocieplał relacje między naszymi narodami.
Wsparł modernizację Domu Kultury, rewitalizował cmentarz żydowski…
Tak, tak. Na cmentarz zaczął przyjeżdżać jeszcze w latach 80. Zrobił na nim lapidarium z wyszukanych w rumowisku macew. Zwieńczeniem tego budowania relacji polsko-żydowskich w gminie było przekazanie do Instytutu Yad Waszem dokumentów żareckich mieszkańców narodowości żydowskiej. Były tam arkusze ocen ze szkoły powszechnej oraz dokumenty urzędu stanu cywilnego. Stało się to 30 lat temu, więc nawet nie wiedzieliśmy, co to jest Yad Waszem, prostowało nasze ścieżki Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Spełniliśmy w ten sposób również prośby Eli Zborowskiego, któremu bardzo zależało na upamiętnieniu tam, w Izraelu swoich szkolnych kolegów i sąsiadów. Oraz ich przodków, bo Żydzi pojawili się w Żarkach już w XVII wieku i z czasem stanowili ponad połowę ludności.
Doprowadziliście wspólnie do tego, że jeszcze kilka lat temu, relacje polsko-żydowskie w Żarkach, jak w całej Polsce, były bardzo dobre.
Zborowski i jego rodzina przyjeżdżali, spotykali się z mieszkańcami, wspólnie wspominali. Eli spotykał kolegów, z którymi chodził do jednej klasy, mieszkał po sąsiedzku. Pytali go,: „Eli, czy chcecie odzyskać wasze domy? Jak mógłbym zabrać dom rodzinie Płaczków, którzy nas uratowali? – odpowiadał. Zborowski był bardzo ciepłym człowiekiem, pięknie mówił po polsku, był żareckim patriotą. Zrobił wspaniała robotę!
To bardzo ważna przemiana, jaka się dokonała. Druga jest jeszcze ważniejsza. Gmina i miasto Żarki, jakie pamiętam z czasów swojej młodość, to biedny teren rolniczy, prawie pozbawiony większych działań gospodarczych. To się zmieniło, a szczególnie w sferze turystycznej.
Gmina od ponad 20 lat prowadzi bardzo dużo działań inwestycyjnych, ale i promocyjnych w tym zakresie. Leżymy na Jurze, obok obszarów Natura 2000. To jest nasz atut, ale i ograniczenie dużego przemysłu. Inwestujemy więc w sieć ścieżek rowerowych wspólnie z gminami: Niegowa, Janów, teraz Olsztyn. To ścieżki asfaltowe o dobrym standardzie, z miejscami postojowymi, z parkingami. Pierwsze: Żarki – Mirów, Żarki – Janów Trzebniów, oddaliśmy w 2013 roku. W tym dziesięcioleciu powstała kolejna – Żarki – Myszków przy drodze wojewódzkiej i teraz oddaliśmy wspólnie z Olsztynem kolejnych 19 kilometrów przez Suliszowice, Krasawę, Zrębice.
Bo na nowo został Pan burmistrzem w roku 2022. Tak naprawdę cały ten okres relacji z Unią Europejską odbywał się w Żarkach pod Pana kierownictwem. Zróbmy może bilans…
Stworzyliśmy w strukturze Urzędu Gminy specjalny referat, zajmujący się poszukiwaniem środków unijnych, ale też krajowych z różnych programów. W 2023 roku braliśmy środki przedakcesyjne w ramach SAPA, FARE. Udało nam się sporo tych środków pozyskać. Mogę powiedzieć nieskromnie, że jesteśmy liderem, biorąc pod uwagę proporcje ilości mieszkańców, wysokości budżetu. Zdobyliśmy z Unii pieniądze na modernizację Domu Kultury – dawnej synagogi, gimnazjum, stadionu, ośrodka zdrowia, wyremontowaliśmy wszystkie podstawówki na naszym terenie, przedszkole. Czerpaliśmy pełnymi garściami, dokładając 1/3 czy 1/4, a to pozwalało rozwiązać nasze problemy.
Skorzystali mieszkańcy, którzy angażowali się w turystykę, bo też dostawali dofinansowania unijne na rozwój bazy.
10-12 lat temu było trochę ponad 30 łóżek w bazie turystycznej, jeden malutki hotelik przy drodze wojewódzkiej. Teraz jest ich ponad 700. Powstała agroturystyka, ale też małe pensjonaciki, jest hotel czterogwiazdkowy w Zaborzu. Ich standard jest bardzo przyzwoity, bo to nowe inwestycje, albo starsze budynki od podstaw modernizowane. Sporo naszych mieszkańców bądź żyje z tego lub ma poważne dodatkowe źródło dochodu. Powstały sale bankietowe i weselne, które cieszą się powodzeniem nie tylko w gminie ze względu na możliwość pobrania się w kościele przyklasztornym w Leśniowie. Dla innych jest mini zoo, Manufaktura Słodyczy, grupy uczą się piec pizzę itd. Usługi turystyczne zrobiły się bardzo różnorodne i popularne, więc przyciągają coraz więcej gości z bliska i z daleka.
W latach 90. o Żarkach zrobiło się głośno z racji przywrócenia do życia kompleksu zabytkowych stodół, który zamieniony został w kompleks targowy.
Jarmark w Żarkach funkcjonuje od XVI wieku na mocy przywileju królewskiego. Targi cieszą się wielkim powodzeniem. Obok tego historycznego targowiska usytuowany jest kompleks stodół. Przestały spełniać właściwe funkcje, bo przecież rolnictwo też w tych minionych dziesięcioleciach bardzo się zmieniło. Stodoły wykorzystywane są głównie do handlu. Miasto ma tam jedną stodołę, zmienioną w miejsce eventów, promocji itp. Te stodoły udało się nam zachować, podczas kiedy w Olsztynie, Mstowie, Siewierzu prawie zniknęły. Trzeba przyznać, że dba o nie większość prywatnych właścicieli. Stały się w końcu jednym z symboli Żarek.
Po sąsiedzku ze stodołami powstało muzeum?
Przy placu targowym był młyn elektryczny. Wybudowany przed 100 laty, gdy doprowadzono prąd do Żarek. Chłopi przyjeżdżający na targ przywozili zboże i później odbierali mąkę. Był własnością prywatną, potem upaństwowiony. Jeszcze w latach 80. prowadzony był przez Gminną Spółdzielnię „Samopomoc Chłopska”. Po zmianach ustrojowych przestała być zainteresowana młynarstwem. Oddała młyn gminie, która musiała znaleźć dla obiektu przeznaczenie. Budynek charakterystyczny dla regionu, zbudowany z wapienia i czerwonej cegły postanowiliśmy wykorzystać na potrzeby Muzeum Dawnych Rzemiosł.
Udało się nam zdobyć środki unijne – cztery miliony zł – na gruntowny remont i przystosowanie obiektu do celów muzealniczych. Głównym wątkiem ekspozycyjnym jest w nim młynarstwo, ale pokazane są również eksponaty związane z piekarstwem, szewstwem i innymi rzemiosłami wiejskimi łącznie z uprawą roli. To zawody dziś nieistniejące albo posługujące się zupełnie innymi narzędziami niż te, zgromadzone w muzeum. Są multimedia pokazujące świat dawnych rzemiosł oraz wszystkie udogodnienia dla zwiedzających.
Pojawił się w naszej rozmowie klasztor w Leśniowie i tamtejsze Sanktuarium. Jak układają się sąsiedzkie relacje?
Jestem wyznawcą tezy, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Z każdym staram się znaleźć wspólny język. Jeśli chodzi o Kościół, nie mam żadnych problemów. Moje korzenie są z Leśniowa, rodzice i ja już z Żarek. Jestem osobą wierzącą i praktykującą. Z obecności klasztoru i Sanktuarium jestem dumny. To piękne miejsce, błogosławione przez figurkę Matki Boskiej Leśniowskiej. Jest też bardzo istotne dla rozwoju ruchu turystycznego.
Mówi Pan o tym wszystkim z wielkim zaangażowaniem. To zrozumiałe, bo poświęcił Pan swojej rodzinnej miejscowości jako burmistrz łącznie 25 lat. Nagle podejmuje Pan decyzję o kandydowaniu w zbliżających się wyborach. Nie żal tych minionych lat i włożonej pracy?
Jednak dzięki tej przeszłości jestem człowiekiem doświadczonym życiowo i zawodowo. Tę wiedzę administracyjną i umiejętności mogę wykorzystać w Parlamencie. Z drugiej strony, jako człowiek związany tyle lat z samorządem, nie mogę patrzeć, jako obecnie rządzący z rozmysłem niszczą dorobek nas – samorządowców. Chciałbym ten proces zahamować. Gminy i inne samorządy maja te same kompetencje i obowiązki. Ogranicza się jednak dostępne im środki finansowe. Wpływy z PIT-u, CIT-u spadają, a koszty rosną: energia, woda, materiały budowlane. Chcemy korzystać ze środków unijnych, od których rządzący chyba świadomie nas odcinają.
Samorządność jest ograniczana przez przenoszenie szczebla decyzyjnego do ośrodków związanych z rządem. Chcę z tym walczyć, oddając swoją wiedzę i świadomość samorządowca. Pamiętam „komunę” i tamten system zarządzania, więc nie chcę powrotu. Nie wyobrażam sobie na nowo proszenia partyjniaków i ich urzędników, wykorzystujących to, że w państwie utrącono wszystkie rozwiązania systemowe, żeby tylko „nasze” było na wierzchu i można było uprawiać partyjniackie rozdawnictwo dla tych, którzy mają elastyczne kręgosłupy. Wiemy, jak się zabiega o środki unijne i jak się je rozlicza. Takich rozwiązań oczekujemy w naszym państwie. Do ich zaprowadzenia chciałbym przyłożyć w Sejmie swoją rękę.
Dziękuję za rozmowę!
Czytaj także: Cudze chwalicie, swego nie znacie. Odkrywanie jurajskiej Gminy Żarki – ciekawy pomysł na wycieczkę szkolną
https://www.kotly-patrzyk.pl/oferta/pompy-ciepla/