fbpx

Stanęła przed sądem za wulgaryzmy w trakcie protestu kobiet

Aktywistka częstochowskiego Strajku Kobiet i Demokratycznej RP Estera Sytniewska stanęła przed sądem za wulgaryzmy w trakcie protestu kobiet. Dziś odbyła się pierwsza rozprawa.

Częstochowianka została oskarżona o to, że w trakcie jednego z ubiegłorocznych protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem mgr Julii Przyłębskiej wykrzykiwała nieprzyzwoite słowa. Kobieta miała krzyczeć: „j…ać gnoma”. Za te słowa została spisana przez policję, a teraz postawiono jej zarzut z art. 141 Kodeksu wykroczeń dotyczący nieprzyzwoitych słów.

Zdarzenie miało miejsce 29 listopada ubiegłego roku. Tego dnia Strajk Kobiet zorganizował tzw. spaceru niezgody na częstochowskiej Promenadzie im. Czesława Niemena. Spacer odbył się w związku z protestami kobiet po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy antyaborcyjnej.

Pisaliśmy o tym tutaj:

Listopadowy spacer przebiegał spokojnie. Pojawiło się na nim około 50 osób, głównie kobiety. Były 2-3 transparenty nawiązujące do wcześniejszych protestów kobiet na ulicach Częstochowy, ale bez obraźliwych haseł. W pewnej chwili do spacerujących dołączył się nieznany mężczyzna, który zaczął skandować „j..ać gnoma”. Część spacerujących podchwyciło te okrzyki. Policja szybko się go zatrzymała. Pod koniec spaceru policjanci zatrzymali i wylegitymowali tylko dwie kobiety, w tym właśnie Esterę Sytniewską. Teraz sprawa ma swój ciąg dalszy w sądzie.

– Tak naprawdę to ja się do końca nie przyznaję, że używałam wulgarnego słownictwa – powiedziała przez rozprawą Estera Sytniewska. – A wulgarne słownictwo jest używane przez wielu ludzi. Na przykład trzeba by ścigać osoby, który mówią, że coś jest „zajebiste”, bo to również pochodzi od słowa czasownika, za użycie którego ja mam być karana. Mamy prawo wyrażać swoje zdanie, swoje emocje – dodała.

Przed sądem zebrała się dzisiaj kilkuosobowa grupa wspierających częstochowiankę. Mimo chłodu i deszczu czekały one blisko godzinę na zakończenie rozprawy.

– Nic Polek nie złamie – powiedziała nam jedna z protestujących przez sądem, Jolanta Urbańska, działaczka Strajku Kobiet. – Będziemy się solidaryzować z naszą koleżanką, której postawiono zarzuty za to, że używała wulgaryzmów na ulicy. To jest po prostu śmieszne, bo policja w tej chwili łapie i spisuje kobiety pod byle jakim pretekstem. Nie godzimy się na to. Jeśli naszym autorytetem powinien być na przykład Obajtek, to powinniśmy na okrągło kląć. To jest protest polityczny, bo to jest sprawa polityczna – argumentowała.

Dzisiaj w sądzie wyjaśnienie złożyła Estera Sytniewska, przesłuchano także świadka zdarzenia, policjanta, który interweniował wobec częstochowianki. Mężczyzna zeznał, że podjął interwencję na polecenie przełożonego.

Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 18 października. Sąd wystąpi do policji o nagrania protestu, bo te, jak zeznał policjant cały spacer został prawdopodobnie zarejestrowany. Ma to być ważny dowód w sprawie.

Broniąca Esterę Sytniewską mecenas Joanna Kowalik dołączyła do wniosku orzeczenia sądów: częstochowskiego i poznańskiego, które w podobnych sprawach, dotyczących wulgaryzmów na protestach kobiet uniewinniły oskarżone osoby, powołując się na ich konstytucyjne prawo do wyrażania opinii.