Jurajskie Spotkanie Kobiet odbędzie w częstochowskiej Fabryce Rowerów,w sali wypełnionej przez 500 uczestniczek. Katarzyna Jakóbczak z częstochowskiej firmy ILUMA oraz Magdalena Uchrońska, tworząca autorskie mandale, wzięły na siebie zbudowanie oprawy plastycznej, która przełamie industrialny klimat miejsca spotkania. Rozmawia z nimi Tadeusz Piersiak.
Będziecie robiły rodzaj scenografii na Jurajskie Spotkanie Kobiet. Odbędzie się w ogromnej sali o charakterze sportowym. To trudne zadanie.
Magdalena Uchrońska: To prawda, sala bogata w akcenty wręcz męskie, a to będzie kobiecy zlot. Jest więc zamysł, żeby to wnętrze trochę wyciszyć, zmiękczyć. Wprowadzamy więc punkty centralne bardziej kobiece: scena, wystawa moich mandali i kwiaty na stołach. Z kolei nie możemy włożyć w tę salę zbyt wiele, bo tam już jest dużo rzeczy.
Pani mandale są specjalnie tworzone na tę wystawę?
M.U.: Część tak, nawet większość. Szczególnie mandala na scenę. Bo chcemy, żeby tam było minimalistycznie: mandala i kryształy górskie. Dużo maluję wielkich formatów: 150 x 150 i takie też powstają na zlot.
Kryształy górskie?
Katarzyna Jakóbczak: Monumentalny będzie już na wejściu. Magda powiedziała, że na sali mamy dużo elementów męskich. Ciekawostką więc jest, że mnie włączył w przygotowywanie zlotu mój mąż. Z kolei to, że jest to wydarzenie stricte dla kobiet, jest mi nawet bliższe niż chęć zaprezentowania kryształów.
Wspólnym mianownikiem pracy obu pań będzie ezoteryka. Mandale przecież należą do tej strefy duchowej, kryształy górskie również wpisują się w nią swoją energią. Jesteście buddystkami? Bo oba przedmioty waszych zainteresowań wywodzą się z tego kręgu.
M.U.: Dużo w życiu medytowałam, zajmowałam się rozwojem osobistym, więc liznęłam wszystkiego po trochu. Samo koło będące podstawą mandali pojawia się w każdej kulturze – jak u nas wpisane w tę figurę idealną koronki koniakowskie. Mnie bardziej interesuje w ostatnim czasie tradycja plemion z Ameryki Południowej. Północnej też, bo tam mandale funkcjonują w plemieniu Lakota i Huni Kuin jako koło życia. Nie są to więc obecnie inspiracje buddyjskie, choć te również.
Skąd w Pani życiu kryształ, Katarzyno?
K.J.: W mojej przestrzeni pojawił się za sprawą wspomnianego męża. Generalnie pochodzi z zie- mi i dlatego bliżej niż do buddyzmu jest mi do naturalizmu. Choć podobnie jak Magda w swoim życiu poznałam wiele filozofii i koncepcji ezoterycznych, dla mnie wszystkie one zmierzają ku jednemu: nazwaniu relacji człowieka z naturą, a szerzej – z otaczającą rzeczywistością.
Jednak Pani, Magdo, nazywa swoje prace mandalami. Już sama nazwa wywodzi się z tradycji buddyjskiej. Rozumiem, że Pani prace są osobistymi interpretacjami tej tradycji.
M.U.: Dla mnie jest to interpretacja człowieka i otaczającego go świata, To, co ja maluję, to są odzwierciedlenia moich wewnętrznych historii tego, co przy ich okazji odnajduję w sobie, tego, jak odbieram świat i w jakiej relacji z nim jestem. Wydaje się, że to zwykłe koło, tymczasem to kosmos moich myśli, uczuć i doświadczeń, gdzie każdy symbol ma dla mnie istotne znaczenie. Nie podpinam się pod symbolikę buddyjską, ale symbolika życia jest podobna. Kształty i kolory w każdej tradycji mają swoje znaczenie. Trudno uciec od idei graficznej buddyjskiej mandali, jednak w te schematy wpisują się treści właściwe różnym kulturom, a nawet kody zupełnie osobiste.
W Pani opowieściach pojawia się Stara Bajarka. To ukłon wobec prasłowiańszczyzny?
M.U.: To ukłon w stronę kobiet, naszych praprzodkiń: matek klanowych, pramatek, wiedźm, szamanek, Które czerpią siłę z połączenia z żywiołami: ogniem, wodą, powietrzem, ziemią. Są mocne, a ich moc i mądrość pochodzi z przekazów zapisanych przez siły natury.
Dla Pani Magdy, jak rozumiem, mandale są codziennością. Natomiast kryształ górski, Katarzyno, on jest w Pani i męża działalności jej centrum, elementem szerszego działania?
K.J.: Firma ILUMA, którą prowadzę z mężem, zajmuje się pozyskiwaniem kryształów z różnych miejsc na ziemi. Przy czym ukochanym miejscem męża chyba od dzieciństwa jest Madagaskar. Jeśli mówiliśmy o dużych formatach mandali, to i kryształy, które zaprezentuje- my na spotkaniu kobiet, nie będą małe. Jeden z nich będzie ważył 600 kilogramów – zgódźmy się – niemało. Na często zadawane w takich sytuacjach pytanie: „czy są to okazy sklejane z kawałków?”, odpowiadam – nie, to naturalne okruchy skalne. Czasem szlifuje- my kryształy, ale wyłącznie po to, żeby pokazać widzowi przezierność tego minerału i ułatwić kontakt z jej wnętrzem.
Możemy rozumieć, że jesteście Państwo kolekcjonerami i te kilkusetkilowe bloki kryształu macie na co dzień w domu?
K.J.: Absolutnie tak! Od tego zaczęła się nasza przygoda z kryształami W czasie rozwoju naszej ścieżki duchowej zetknęliśmy się z nauczycielami tantry. Podczas intensywnej pracy z nimi w głowie męża zaświtała fascynacja kryształami. Bardzo szybko pasja przerodziła się w działalność biznesową. Dziś czujemy się powołani do realizacji misji przybliżania ludziom wiedzy o kryształach górskich i ułatwiają do nich dostęp. Bo ten minerał jest nie tylko piękny, ale ma też związek z naszą duchowością. O tej jakości energetycznej uczy ILUMA.
Czy o tych wszystkich wartościach mandali i kryształów będzie się można dowiedzieć na jakichś warsztatach podczas zjazdu kobiet?
M.U.: Nie zostały takie zaplanowane, ale będziemy na sali i chętnie odpowiemy zainteresowanym na wszystkie pytania.
K.J.: A my po więcej wiedzy i całe mnóstwo kryształów zawsze zapraszamy do naszego sklepu EZO-TERRA, który prowadzimy w Częstochowie.
Oczywiście dla Pani, Magdo, tworzenie mandali może być swoistą modlitwą, aktem duchowego skupienia, ale na zewnątrz Pani dzieła są też towarem przez swoją wartość estetyczną?
M.U.: Tak, dla mnie mają wartość energetyczną i wierzę, że ta energia przeze mnie przekazana w mandalach pozostaje i trafia do odbiorcy. Uczyłam się feng shui i wiem, że każdy przedmiot w naszym domu na swój sposób działa energetycznie. Mandala jest elementem mocno działającym. Ma wiele symboli i moją intencję w niej zawartą. Ja zawsze, pracując nad mandalą, staram się być wyciszona, wkładać w dzieło tylko dobrą aurę. Takie wielogodzinne nakładanie kropek, budowanie rygorów rysunku jest jak medytacja i sprzyja wyciszeniu. Muszę być wyoddychana, przefiltrowana, oczyszczona, ale też i śpiewam tradycyjne pieśni uzdrawiające podczas malowania. Najlepiej znam te energie mandali, więc często angażuję się w projektowanie wnętrz w duchu feng shui. Dla mnie zawsze istotne jest to, że mandala zawiera się w okręgu. Odpowiada zamierzchłej tradycji, również u nas, kiedy ludzie siadali w kręgu i przekazywali sobie opowieści, śpiewali pieśni. Kiedy w tym kręgu wszyscy byli sobie równi, mogli powiedzieć, co czują, co myślą, byli wysłuchani. Ten duch ludzi w kręgu doskonale odnajduje się w idei zlotu kobiet.
ILUMA również angażuje się w projektowanie wnętrz w oparciu o energię kryształów?
K.J.: Przyjmując zaproszenie do współpracy z Magdą, nie spodziewałam się, że zajmujemy się tą samą działalnością: to znaczy aranżacją przestrzeni życiowych, które nie składają się tylko z aspektów wizualnych, ale mocno z dużej świadomości energetycznej. My zajmujemy się nie tyle projektowaniem wnętrz, co dostosowywaniem kryształów do konkretnych przestrzeni w zależności od tego, co na co dzień dzieje się w danym wnętrzu. Zarówno do pomieszczeń mieszkalnych, jak i biznesowych. Z biznesem aktywnie współpracujemy, bo przecież z niego się wywodzimy. Moim konikiem jest właśnie życie biznesowe, które połączyłam z pasją rozwoju duchowego.
Była mowa o mandalach, o tym, że są one siecią połączeń energetycznych, wynikających z historii rodziny, wydarzeń w naszym własnym życiu. Nauka o polu kryształowym mówi o tym właśnie, że w nim zapisane są pierwotne i najważniejsze połączenia energetyczne, które później mają odzwierciedlenia w całym naszym życiu. Czyli takie pierwotne zapisy dotyczące różnych aspektów życia człowieka, różnych jego jakości, są zapisane w kryształach. Dlatego praca z nimi ma uzasadnienie, a nie jest tylko przysłowiowym czary-mary. Mam nadzieję, że w trakcie tego wydarzenia kobiety będą mogły poczuć siłę oddziaływania tej energii. Myślę, że obecność kryształów w aranżacji sali wpłynie na to, jak uczestniczki zlotu będą się czuć w tej przestrzeni.
Wracając do budowanej sceno- grafii w chłodnej, ogromnej sali. Macie na nią jakieś autorskie pomysły, żeby ją ocieplić, rozładować oficjalność?
M.U.: Szczególna sala z widokiem na samochody i rowery. Zadbamy przede wszystkim o scenę, ale też pilnując, by nie była przeładowana – może nie zen, ale oszczędna, a przy tym kobieca. Przed sceną z kolei rozłożymy materace, żeby panie zmęczone siedzeniem i oficjalnością mogły się położyć, zrelaksować. Będą też loże, do których będzie można uciec przed ogromem zgromadzenia. W toku zajęć zaplanowane są także warsz- taty jogi i komunikacji interpersonalnej, ale to już w realizacji innych kobiet.
Rozmawiał Tadeusz Piersiak
Czytaj także: Jurajskie Spotkanie Kobiet – Przedsiębiorczość. Pasja. Pełnia życia