W meczu 32. kolejki PKO BP Ekstraklasy Raków Częstochowa wygrał w Kielcach z Koroną 1:0 po golu Piotra Malinowskiego i tym samym zrewanżował się za wcześniejsze dwie porażki z kielczanami.
Piłkarze częstochowskiego Rakowa na mecz do Kielc jechali z myślą przełamania się po dwóch wcześniejszych porażkach z Koroną w rundzie zasadniczej PKO Ekstraklasy. Raków przegrał w Bełchatowie 0:1, a w Kielcach aż 0:3. Co prawda, w składzie Rakowa zabrakło bramkostrzelnego Felicio Brown Forbesa, ale po pauzie za żółte kartki do defensywy wrócił Tomas Petrasek. Od pierwszych minut w składzie Rakowa pojawił się też Piotr Malinowski (w ostatnim meczu z Wisłą Kraków zmienił Forbesa w 86. minucie).
Poprzednie spotkania to jednak historia. Czerwono-niebiescy są w zdecydowanie lepszej sytuacji niż kielczanie. Podopieczni trenera Marka Papszuna dość pechowo stracili szansę na grę w czołowej ósemce ligi. Korona natomiast znajduje się w strefie spadkowej i broni się przed utrzymaniem.
Nerwy w obozie gospodarzy Raków wykorzystał już w pierwszych minutach wtorkowego spotkania. Co prawda od pierwszych minut zgodnie z przypuszczeniami zaatakowali gospodarze, ale już w 5. minucie spotkania Raków wyszedł na prowadzenie. Do Piotra Malinowskiego dokładnie podał Fran Tudor, który szybko pobiegł prawą stroną boiska, a „Malina” nie zmarnował okazji i Raków wyszedł na prowadzenie 1:0. Od razu trzeba zaznaczyć, że we wcześniejszych dwóch spotkaniach bramki zdobywali tylko kielczanie.
Prowadzenie Rakowa uspokoiło grę częstochowian natomiast w szeregach gospodarzy wprowadziło nerwowość. Korona po stracie bramki próbowała przyspieszyć grę, ale zawsze na posterunku stał bramkarz Rakowa Jakub Szumski lub zagrożenie neutralizowali obrońcy czerwono-niebieskich.
Raków też miał swoje akcje i szanse, ale kibice nie doczekali się bramek i zespoły na przerwę zeszły przy prowadzeniu Rakowa 1:0.
Na początku drugiej połowy piłkarze Rakowa też dali znać o sobie. W 49. minucie piłka po lekkim strzale Patryka Kuna trafiła do bramki gospodarzy, ale sędziowie odgwizdali pozycję spaloną. Bramka Rakowa choć nie została uznana to sprawiła, że gospodarze grali bardziej ostrożnie, bo spodziewali się kolejnych groźnych akcji gości. Raków natomiast kontrolował grę. I w 56. minucie Kun po raz drugi trafił do bramki Korony, ale ponownie bramka nie została uznana ze względu na spalonego (tym razem potrzebna była analiza wideo).
Piłkarze Rakowa mimo kilku okazji z obu stron utrzymali prowadzenie do końca spotkania (arbiter doliczył 4 minuty), ale kibice Korony i fani Rakowa nie doczekali się więcej bramek choć w doliczonym czasie gry Michal Papadopulos miał wyśmienitą okazję do wyrównania, ale Raków przed utratą bramki uratował Sebastian Musiolik.
Po wygranej Rakowa w Kielcach częstochowianie mają na koncie w grupie spadkowej PKO Ekstraklasy 47 punktów. Korona po porażce pozostała w strefie spadkowej z 30 zdobytymi punktami.
Piłkarze Rakowa na odpoczynek nie będą mieć dużo czasu. Już w najbliższy piątek w Bełchatowie podejmować będą Arkę Gdynia, która dzisiaj grała u siebie z Zagłębiem Lubin i wygrała 3:2.