O projekcie „100 krajów przed czterdziestką” wielokrotnie pisaliśmy na łamach „Gazety Regionalnej”. Udało się go zrealizować 25 marca. Setnym krajem, który odwiedził częstochowski podróżnik Kuba „Qba” Bociąga został Irak.
Kuba „Qba” Bociąga prowadzi podróżniczy tryb życia od 20. roku życia. Pasją zaraził go ojciec – Krzysztof „Biały” Bociąga.
Pierwszym krajem z długiej listy, którą stworzył, była Finlandia. – Jako student pojechałem sobie zarobić, miałem sprzedawać obrazy, zamiast tego grałem na gitarze na campingu. Wróciłem bez kasy, już wtedy wiedziałem, że normalna praca nie jest dla mnie. Kolejny wyjazd był ciekawszy. Rok później pojechałem na Syberię z moim wujkiem Andrzejem. Jak na 21-latka było to naprawdę wyzwanie. Wtedy podróżowanie było bardziej skomplikowane niż dziś – wspominał Kuba w rozmowie z „Gazetą Regionalną”.
Przez długi czas skupiał się wyłącznie na podróżach, a nie prowadzeniu „zestawienia”. Ten dorobek usystematyzował, gdy razem z zespołem AmperA (którego jest wokalistą), szykował się do wydania debiutanckiej płyty „Trip”.
-Wtedy ludzie zaczęli pytać o to, ile krajów mam na koncie. Na zasadzie „wszędzie byłeś”. Policzyłem, wyszło 56. Udokumentowane jest to w rozkładówce płyty. Ziarno się zasiało. 100 krajów wyznaczyłem sobie, bo potrzebowałem motywacji. Coraz rzadziej chciało mi się jechać spontanicznie, a tak miałem cel. Jedna wyprawa napędzała kolejną. Podobnie jak w filmie „14 szczytów: nie ma rzeczy niemożliwych”, w którym nepalski wspinacz założył sobie, że w ciągu siedmiu miesięcy zdobędzie wszystkie ośmiotysięczniki. Jakby sobie tego nie założył, to by tego nie zrobił – przyznał.
Setkę miał zdobyć przed czterdziestymi urodzinami, plany te pokrzyżowała jednak pandemia. Gdy wybuchła w marcu 2020 r., szykował się do wyprawy do Libanu. Kierunków czekało wiele, miał pobukowane bilety, wszystko musiało poczekać. I tak licznik przystopował na 91 krajach.
Przymusowy lock down Bociąga spędził pisząc pierwszy tom książki „Sto krajów przed czterdziestką”, której premiera odbyła się w grudniu 2021 r. Obecnie pracuje nad kontynuacją, w której opisze drugą pięćdziesiątkę (zbiórka na rzecz jej wydania prowadzona jest na stronie zrzutka.pl).
Gdy tylko podróżnicza rzeczywistość wróciła do względnej normy, ruszył w drogę. Szybko nadrobił zaległości. Do niedawna mówił o 98 krajach. Dziś marzenie i projekt zostały zrealizowane.
O podróży do Kuwejtu informował w połowie marca. I zrobił to w tonie, który doskonale znany jest wszystkim czytelnikom „Stu krajów” – czyli na lekko i z dystansem. – Będzie to 99 kraj i przetrze mi szlaki do setki. Zbudowany na skrawku ziemi, na ropie i piachu, bez żadnej rzeki, ale za to z najdroższą walutą na świecie (1 dinar kuwejcki to aż prawie 15 zeta) i największym na świecie składowiskiem zużytych opon samochodowych, które można podziwiać na zdjęciach satelitarnych. W Kuwejcie żyje najwięcej prawdziwych milionerów na metr kwadratowy, a podróżnik może się poczuć jak pionier, bo na turystykę nie stawia się tu prawie w ogóle. Niegościnny klimat i tony piachu. Nie można wwozić doń kabanosów ze świni, pornografii, nie ma dyskotek i barów, a alkohol jest zakazany – pisał Kuba.
24 marca dotarł do Kuwejtu, a już dzień później – do Iraku. I tak zamknął setkę. Według pierwotnych planów setna na liście miała być Kuba. Ten kraj musi poczekać. Bo jedno jest pewne, z podróży nie zrezygnuje.
Warto dodać, że o podróżach częstochowianina na bieżąco można poczytać w kolejnych wydaniach „Gazety Regionalnej” i magazynu „Czas na Częstochowę”. Najświeższe informacje autor publikuje również na stronie „Travel-100 krajów przed czterdziestką”.
KA