fbpx

Anna Paleczek-Szumlas: Nie pamiętając o poprzednich pokoleniach, zapominamy, kim jesteśmy i nie wiemy, kim będziemy [ROZMOWA]

Mamy ogromne ambicje, a plany jeszcze bardziej ambitne. Już dziś zapewniam, że szykujemy wiele niespodzianek – zapowiada Anna Paleczek-Szumlas, dyrektor Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie.

W tym roku Miejska Galeria Sztuki świętuje 45-lecie, pamięta Pani swoje pierwsze, jeszcze niezawodowe, spotkanie z tą instytucją?

Anna Paleczek-Szumlas: Od dziecka uwielbiałam rysować i malować. Wychowywałam się w domu, w którym kultura i sztuka były bardzo ważne, odwiedzałam więc zarówno Muzeum Częstochowskie, jak i BWA [Biuro Wystaw Artystycznych, potem przekształcone w Miejską Galerię Sztuki – przyp. red.]. Patrzyłam na wyeksponowane dzieła najpierw jako dziewczynka, potem nastolatka. Jako licealistka planowałam zdawać „na medycynę”, przed maturą stwierdziłam jednak, że wybieram architekturę wnętrz. Musiałam przygotować się do egzaminów. Uczył mnie pan prof. Zdzisław Żmudziński, korzystałam z pracowni Rafała Stępnika mieszczącej się w „Sienkiewiczu”. Do BWA miałam więc bardzo blisko. To miejsce było dla mnie kolebką spotkań z wybitnymi artystami, których nie miałam wówczas okazji, by poznać osobiście. Uczyłam się od najlepszych, podziwiając ich prace.

Anna Paleczek-Szumlas: Nie pamiętając o poprzednich pokoleniach, zapominamy, kim jesteśmy i nie wiemy, kim będziemy [ROZMOWA] 2
Anna Paleczek-Szumlas podczas obchodów 45-lecia Miejskiej Galerii Sztuki (fot. Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki)

Dyrektor instytucji musi być dobrym menadżerem. Ma Pani bogate doświadczenie w tym zakresie.

– Zawodowo zajmowałam się różnymi dziedzinami, choć zawsze towarzyszyła mi sztuka oraz ogromny szacunek dla tych niezwykle wrażliwych i obdarzonych talentem osób. Nie tylko te cechy są tu znaczące, na równi z nimi doceniam bowiem pracowitość. Emocje towarzyszące powstawaniu dzieła są mi bardzo bliskie, choć życie napisało dla mnie inny scenariusz – nie zostałam artystką. Nadal tworzę, jednak za taką się nie uważam.

Byłam za to menadżerem, doradcą finansowym, organizatorką dużych przedsięwzięć biznesowych i spotkań artystycznych, prowadziłam także własną działalność. Kończyłam grafikę użytkową na Wydziale Sztuki na obecnym Uniwersytecie im. Jana Długosza. Sztuką w sensie stricte się nie zajmowałam, bo najzwyczajniej brakowało mi na to czasu. Łączyłam sprawy zawodowe z wychowywaniem dwóch, wspaniałych synów.

Anna Paleczek-Szumlas: Nie pamiętając o poprzednich pokoleniach, zapominamy, kim jesteśmy i nie wiemy, kim będziemy [ROZMOWA] 3
Anna Paleczek-Szumlas na tle prac Jana Kantego Pawluśkiewicza (fot. Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki)

Wspomniała Pani, że dawniej nie miała okazji, by poznawać artystów osobiście. Wiele się od tego czasu zmieniło. W 2015 r. została Pani dyrektorem Miejskiej Galerii Sztuki. Dziś takie artystyczne spotkania i rozmowy to tzw. chleb powszedni.

– Wcześniej, przez długi okres byłam pracownikiem Muzeum Częstochowskiego, miałam więc doświadczenie dotyczące pracy w miejskiej instytucji kultury. W Miejskiej Galerii Sztuki pojawiłam się jako osoba, której do czasu konkursu powierzono obowiązki dyrektora. Było to dla mnie wielkie wyzwanie, niemniej zgodziłam się poprowadzić tę instytucję. Moim poprzednikiem był Czesław Tarczyński. Miałam zadbać o to, żeby Galeria nie uległa „zniekształceniu”, ani nie odczuła dotkliwie zmiany dyrekcji przed konkursem. Podjęłam decyzję, że jeśli ta praca nie przekroczy moich ambicji, to pomyślę nad udziałem w konkursie.

Już na początku zawiesiła sobie Pani wysoko poprzeczkę, zaczynając od głośnej wystawy „Miłość” Edwarda Dwurnika.

Chciałam zostawić po sobie ślad, swój odcisk palca – jako Anna Paleczek-Szumlas – w Miejskiej Galerii Sztuki. Wystawę „Miłość” stworzyłam jako kurator i aranżer. Edward Dwurnik zgodził się wypożyczyć ze swojej pracowni kilkadziesiąt wielkoformatowych prac. Dwa największe z nich, czyli tytułową „Miłość” i „Bitwę pod Grunwaldem” sprowadziłam od prywatnych kolekcjonerów. Kolejny z kolekcjonerów wypożyczył nam ok. 200 prac. Sam Edward był zdziwiony tym, że dotarliśmy nawet do jego rysunków z okresu matury.

Dorobek artysty prezentowaliśmy we wszystkich salach Galerii. Historia ekspozycji nie zakończyła się jednak w Częstochowie. Potem „Miłość” otwierała obchody „Stolicy Kultury” we Wrocławiu. Pokazywaliśmy ją również w Płocku i Olkuszu. Ta wystawa ma swoje kolejne odsłony i nadal jest powodem do dumy dla naszego miasta.

Anna Paleczek-Szumlas: Nie pamiętając o poprzednich pokoleniach, zapominamy, kim jesteśmy i nie wiemy, kim będziemy [ROZMOWA] 4
Anna Paleczek-Szumlas podczas obchodów 45-lecia Miejskiej Galerii Sztuki (fot. Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki)

Ten sukces zachęcił Panią, by jednak startować w konkursie?

– Na pewno potwierdził, że nie ma rzeczy niemożliwych. Zdecydowałam się spróbować swoich sił. W konkursie startowało ośmioro kandydatów, nerwy były ogromne, ale udało mi się wygrać. Mogłam już w pełni rozpocząć pracę nad kształtowaniem tej instytucji i jej programem. Założeniem było przyciągnięcie zupełnie nowej publiczności, zaproszenie artystów, którzy dotychczas tu nie gościli.

Nowością, która stała się już pewną wizytówką Galerii, szybko stały się spotkania muzyczne. Skąd ten pomysł?

– Chciałam, żeby w naszej Galerii rozbrzmiewała muzyka. Bo jeśli coś dobrze gra, to idziemy za dźwiękiem, więc muzyka musiała się pojawić. Sama uwielbiam brzmienie fortepianu, od szóstego roku życia uczyłam się grać na tym instrumencie. Nie było więc zaskoczeniem, że w instytucji stanął fortepian marki Yamaha. „Fryderyk” przyciąga wielkich pianistów. Ostatnio grali na nim m.in. Włodzimierz Nahorny i Jan Kanty Pawluśkiewicz, a wcześniej choćby – Krzysztof Herdzin i Bogusław Hołownia.  Ale w Miejskiej Galerii Sztuki brzmi nie tylko muzyka klasyczna. Jest miejsce na jazz, blues, rock, poezję śpiewaną. Jedyne czego nie dopuszczę to to, by w tym miejscu zaistniały artystyczny kicz i muzyka… disco polo.

Muzyka pozwala otworzyć się na sztuki wizualne. Idąc za tym, wprowadziłam cykl „Nieśmiertelni”. Inspirację przyniosło życie. W 2016 r. nagle odeszło wielu znamienitych artystów. Pożegnaliśmy m.in. Davida Bowiego, Leonarda Cohena, George’a Michaela… By ich upamiętnić, zaprosiłam do współpracy redaktorów muzycznych. Zgodzili się, wielu z naszych „Nieśmiertelnych” poznali osobiście, mogli więc o nich opowiedzieć coś więcej, niż to, co znamy z książek, filmów czy gazet. Przywieźli ze sobą wiele anegdot i pamiątek. Wspominaliśmy wielkich-nieobecnych nie tylko ze świata, ale i z Polski – jak Maria Czubaszek, Czesław Niemen czy Tadeusz Nalepa.

Anna Paleczek-Szumlas: Nie pamiętając o poprzednich pokoleniach, zapominamy, kim jesteśmy i nie wiemy, kim będziemy [ROZMOWA] 5
Anna Paleczek-Szumlas podczas obchodów 45-lecia Miejskiej Galerii Sztuki (fot. Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki)

Dzięki tym muzycznym spotkaniom Miejska Galeria Sztuki zyskała swoich oddanych przyjaciół, którymi są radiowi eksperci.

– To fakt, przy okazji pracy nad cyklem „Nieśmiertelni” narodziły się przyjaźnie między naszą Galerią a wybitnymi osobowościami polskich mediów. Przyznam, że od dzieciństwa słuchałam „Trójki” – dziś nie słucham. Wcześniej udało mi się nawiązać osobiste znajomości z „ikonami” świetności tej stacji. Wymieniając alfabetycznie, są to: Artur Andrus, Jan Chojnacki, Piotr Metz i Jan Wołek.

Pierwszy z nich wspólnie z nieodżałowanym Wojciechem Karolakiem zgodzili się opowiedzieć o „nieśmiertelnej” Marii Czubaszek. Artur Andrus był również gwiazdą poprzedniego jubileuszu Galerii. Razem z nim uczciliśmy muzycznie 40-lecie.

Drugi z nich sprowadził do nas nie tylko ukochanego bluesa, ale i wystawę Andrzeja Pągowskiego. To za jego sprawą po wernisażu wystawy „40/40” w sali kinowej zabrzmiał znakomity koncert Wojciecha Waglewskiego i Mateusza Pospieszalskiego. Ekspozycja plakatów mistrza spotkała się ze znakomitym odbiorem, zaś Andrzej Pągowski podkreśla, że chętnie powróci do Częstochowy.

Z kolei Piotr Metz jest chodzącą „kopalnią wiedzy” o muzyce, rozmawiał z Bowiem, Stingiem i wieloma innymi artystami, o spotkaniu, z którymi można tylko pomarzyć. I to, że były dyrektor muzycznej „Trójki” przyjmuje moje kolejne zaproszenia, jest dla mnie wielkim zaszczytem.

Jan Wołek jest zaś naszym dobrym duchem, cudownym aniołem, którego niezwykłą wystawę prezentowaliśmy w 2017 r. Byłam gościem organizowanych przez niego słynnych plenerów, chylę przed nim głowę za jego dobroć, mądrość i umiejętność dodawania skrzydeł tym najmniejszym. Cenię go za jego miłość do ludzi.

Anna Paleczek-Szumlas: Nie pamiętając o poprzednich pokoleniach, zapominamy, kim jesteśmy i nie wiemy, kim będziemy [ROZMOWA] 6
Otwarcie jubileuszowej wystawy Jerzego Kędziory (fot. Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki)

Wróćmy do nieobecnych. Takich bohaterów wystaw jak wspomniany Edward Dwurnik, ale też i Marek Karewicz czy Rosław Szaybo, nie ma już, niestety, wśród nas. Pozostają wspomnienia z nietuzinkowych ekspozycji, które mogliśmy podziwiać w naszym mieście.

– Bardzo żałuję, że nie „nagadałam się” wystarczająco z Rosławem Szaybo. Z nim i jego żoną Alicją zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. Spotykaliśmy się nie tylko przy okazji wystawy, ale też prywatnie. Ten twórca Polskiej Szkoły Plakatu zapraszał mnie na kisiel malinowy. A gdy zapomniał zabrać mi materiały graficzne, na przeprosiny wręczył pomidora malinowego, warzywo, które ukochał najbardziej na świecie. Aktualnie powstaje książka mu poświęcona, w rozmowach z Alicją, często wspominam, że żałuję, że nie zdążyliśmy poruszyć wszystkich tematów.

Znamienitych osobistości sprowadziła Pani do Częstochowy znacznie więcej. Głośnym echem odbiła się m.in. wystawa Rafała Olbińskiego.

– To nie tylko znany na świecie malarz, ale i były dyrektor artystyczny czasopisma „Jazz Forum”. Na 25-lecie magazynu pokazaliśmy więc 25 okładek autorstwa mistrza. Wystawę otworzył osobiście w towarzystwie wspomnianego już Piotra Metza i redaktora naczelnego „Jazz Forum” – Pawła Brodowskiego.

Stawiacie nie tylko na nowości, ale pielęgnujecie korzenie?

Korzenie i tradycje są dla mnie bardzo ważne, bo nie pamiętając o poprzednich pokoleniach, zapominamy, kim jesteśmy i nie wiemy, kim będziemy. Tylko przez doświadczenia możemy kształtować teraźniejszość, aby planować przyszłość. Stąd właśnie kontynuujemy rozpoczętą w latach 90. XX wieku historię „Triennale Sztuki Sacrum”. Wówczas dyrektorem instytucji był Wojciech Skrodzki, nieżyjący już wybitny krytyk i znawca sztuki. Jako triennale do dziś odbywa się również Ogólnopolski Konkurs dla Młodych Artystów im. Mariana Michalika, który w tym roku doczekał się siódmej edycji.

Nie zrezygnowaliśmy również z Międzynarodowego Salonu – Martwa Natura w Fotografii, której pomysłodawcą i wieloletnim kuratorem jest Janusz Mielczarek. Przy współudziale Częstochowskiego Okręgu ZPAP organizujemy również wystawy podsumowujące kolejne odsłony najstarszego z plenerów malarskich w kraju, czy „Jurajskiej Jesieni”.

Anna Paleczek-Szumlas: Nie pamiętając o poprzednich pokoleniach, zapominamy, kim jesteśmy i nie wiemy, kim będziemy [ROZMOWA] 7
Otwarcie jubileuszowej wystawy Jerzego Kędziory (fot. Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki)

Warto dodać, że w ciągu 45 lat jest Pani dopiero piątym dyrektorem instytucji i jedyną kobietą na tym stanowisku.

– Pana Wojciecha podobnie jak pana Czesława – niestety – nie ma już wśród nas, nie zapominamy jednak o ich zasługach dla Miejskiej Galerii Sztuki. Z kolei dwaj inni, moi poprzednicy – Stanisław Banek i Marian Panek do dziś są tu mile widzianymi gośćmi, chętnie ich zapraszamy. Marian Panek w 2016 r. uczcił tu nawet jubileusz 40-lecia pracy twórczej. To była pierwsza wystawa, której nie otworzyłam osobiście. Oczywiście nie dlatego, że nie chciałam, ale jechałam wówczas ciężarówką do Paryża, by sprowadzić do Częstochowy obrazy Zdzisława Beksińskiego, których wcześniej w Polsce nie prezentowano.

I tak przechodzimy do twórczości artysty, którego nazwisko mocno zapisało się w dziejach Miejskiej Galerii Sztuki.

-Tu znowu przypomnę o Czesławie Tarczyńskim, który kierował Galerią przez 17 lat. To za jego kadencji, w 2006 r. zainicjowano w Częstochowie wystawę znaną jako „Muzeum Zdzisława Beksińskiego”. Pomysłodawcą sprowadzenia prac z kolekcji paryskich marszandów – Anny i Piotra Dmochowskich był Piotr Głowacki.

Gdy rozpoczęłam pracę w Galerii, jednym z pierwszych telefonów, jakie odebrałam od mediów, był ten z TVP Katowice. Zapytano mnie: dlaczego „Beksiński” znika z Miejskiej Galerii Sztuki. Co mi pozostało? Wiedziałam, że już wcześniej kolekcjonerzy zaplanowali przenieść zbiory do Warszawy. Z tych planów nic nie wyszło, postawili więc na Kraków i Nową Hutę. Tam do dziś można zobaczyć te prace. Nie mogłam jednak odpuścić, nawiązaliśmy z państwem Dmochowskimi kontakt, udało mi się zdobyć ich zaufanie i pozyskać dla Częstochowy nowe prace: 30 unikatowych rysunków i tyle samo obrazów. Otwarcie „Drugiego Muzeum Beksińskiego” było ogromnym wydarzeniem.

Jednak jak wszystko w życiu coś się kończy, coś się zaczyna. Dzieła Zdzisława Beksińskiego opuściły już na dobre Częstochowę i niebawem rozpoczynamy inny rozdział. W przyszłym roku zaproszę mieszkańców na otwarcie zupełnie nowej wystawy prezentowanej we wnętrzach tamtego „muzeum”. Przed nami spotkanie z twórczością absolutnie genialnego, polskiego artysty – rysownika, malarza, gawędziarza, filozofa. Celowo nie wymienię jego imienia i nazwiska, niech to będzie zagadką. Pracujemy nad szczegółami, a zdradzę tylko tyle, że na wernisaż tej wystawy znamienite wydawnictwo Bosz wyda katalog, poświęcony naszej ekspozycji!

Anna Paleczek-Szumlas: Nie pamiętając o poprzednich pokoleniach, zapominamy, kim jesteśmy i nie wiemy, kim będziemy [ROZMOWA] 8
Anna Paleczek-Szumlas (fot. Robert Jodłowski/Miejska Galeria Sztuki)

To sukcesy, a porażki?

– Te lata przyniosły nie tylko zwycięstwa, ale i przegrane. Także z nich składa się praca dyrektora. Za moją największą porażkę uważam niezrealizowanie wystawy fotografii Wojciecha Prażmowskiego. Nad tym wydarzeniem pracowaliśmy blisko rok. Niestety, zamiast w Częstochowie zaprezentowano ją w Pałacu Schöna  w Sosnowcu. Kuratorem jest Marek Zieliński, dyrektor Ars Cameralis, którego wcześniej zaprosiliśmy do współpracy.

Rozmawialiśmy o gościach z różnych stron Polski i świata, ale nie możemy pominąć również i częstochowskich artystów, na których twórczość także stawia instytucja.

Zanim opowiem o naszych, częstochowskich przyjaciołach, wspomnę o tych międzynarodowych przedsięwzięciach, jak choćby wystawa dedykowana twórczości Andy’ego Warhola czy zbiorowe prezentacje organizowane przez Bartosza Frączka i Włodzimierza Karankiewicza. Dzięki nim prezentowaliśmy prace artystów m.in. z Japonii.

Nie od dziś wiadomo jednak, że Częstochowa jest szczególnym miastem, takim gniazdem malarzy. Pierwszym artystą, który za mojej kadencji podarował obraz do kolekcji Miejskiej Galerii Sztuki, był Tomasz Lubaszka. Zaznaczył, że to nie sposób tego nie uczynić i nie zapisać się także w ten sposób w historii instytucji. Tomek był również jednym z wielu częstochowskich artystów, którzy w ostatnim czasie uczcili wystawą jubileusz swojej pracy artystycznej.

Wśród związanych z naszym miastem artystów, którzy w ostatnich latach zaprezentowali w Galerii swoje dokonania, znaleźli się m.in. Zdzisław Wiatr, Magdalena Snarska, Dariusz Pala, Janusz Mielczarek, Jacek Łydżba, Agnieszka Półrola, Jakub Jakubowski, Jacek Sztuka czy Dariusz Dąbrowski.

Jako dyrektor Miejskiej Galerii Sztuki ma Pani za sobą już dwa jubileusze: 40-lecie instytucji obchodzone w 2017 r. i tegoroczne – 45-lecie. Pomiędzy nimi przypadł okres niezwykle trudny dla placówek kultury i nas wszystkich, czyli pandemia koronawirusa. Jak sobie poradziliście?

– W tym czasie nie mogliśmy dopuścić, żeby kontakt ze sztuką był zupełnie zerwany. Stąd prezentacje on-line. Jednak, gdy tylko udało się wznowić stacjonarną działalność i znów zaprosić odwiedzających, rozwinęliśmy skrzydła. Dowodem na to, była choćby wystawa „Z miłości i wiatru”. Nie jest tajemnicą, że moją pasją jest jeździectwo. Jeżdżę konno nie tylko po naszej Jurze, ale i odległych zakątkach świata jak Kirgistan czy Gruzja. Ekspozycję poświęciliśmy więc koniom arabskim, a tytuł pochodzi z przeświadczenia, że kiedy Mahomet tworzył te zwierzęta, czynił to właśnie z „miłości i wiatru”. Wernisażowi towarzyszyła parada konna, do udziału, w której zaprosiłam kolegów z klubów jeździeckich.

Zatrzymując się przy tegorocznym 45-leciu, obchody rozciągnęliście na całą jesień?

– Rozpoczęła je wystawa streetartowców zatytułowana „Chmura”. Zaprezentowaliśmy twórczość artystów, którzy swoją drogę rozpoczęli „na mieście” ze sprayem w ręku, a ich talent sprawił, że dziś mogą ją prezentować w galeriach sztuki. Kuratorami wystawy byli Bartek Stypka i Paulina Domagalska. Wystawa powstawała w bardzo krótkim czasie, wypełniła całą Galerię i była świetna. Młodzi artyści i odważna tematyka przyciągnęli młodsze pokolenia. Był to ogromny sukces!

Nie mogło zabraknąć także muzyki, stąd recital Hanny Śleszyńskiej, jubileuszowy koncert wspomnianego już Włodzimierza Nahornego i występ „Tribute to Anawa”. Do końca stycznia prezentować będziemy również inne wystawy roku jubileuszowego, a wśród nich tę rzeźb Jerzego „Jotki” Kędziory i malarstwa żel-art Jana Kantego Pawluśkiewicza.

Razem z Wami świętuje również Kino Studyjne OKF „Iluzja”, także tworzące struktury Miejskiej Galerii Sztuki.

– To osobna komórka naszej instytucji. Świetnie pracujący zespół, który zapewnia nie tylko doskonały kinowy program, ale organizuje również konkursy, festiwale, spotkania, warsztaty. To cudowne miejsce, do którego nie wchodzi się z pop cornem, a w którym żyje się sztuką filmową. Nie mogę zapomnieć o cyklu „Sztuka na ekranie”, dzięki któremu w Częstochowie możemy oglądać kolekcje z najbardziej znanych muzeów i galerii świata. Stałą publiczność mają również transmisje i retransmisje oper, koncertów i spektakli baletowych. Także „Iluzja” stawia bowiem na propozycje z najwyższej półki.

Plany?

– Mamy ogromne ambicje, a plany jeszcze bardziej ambitne. Aktualnie pracuje nad nimi rada programowa. O szczegółach będziemy informowali już niebawem, ale już dziś zapewniam, że szykujemy wiele niespodzianek.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Adam Kostyra

Czytaj także: Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie hucznie fetowała jubileusz 45-lecia