fbpx

Adam Machalica, odtwórca roli Makbeta: Gdy pewna granica zostaje przekroczona, potem nie ma już odwrotu [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ]

– Makbet nie może się wycofać i w pewnym momencie traci kontrolę. Musi improwizować, a wtedy trudno o racjonalne podejście – mówi Adam Machalica, odtwórca tytułowej roli w spektaklu w reżyserii André Hübnera-Ochodlo.

Nazwiska: Szekspir i Hübner-Ochodlo są chyba istotne dla Twojego zawodowego życia? Przypomnijmy, że na częstochowskiej scenie zadebiutowałeś w 2014 r. jako Horacy z „Hamleta”.

Adam Machalica*: Prawdę mówiąc nie zaliczam „Hamleta” jako mojego pełnoprawnego spektaklu. Rozmawialiśmy o tym nawet z André. Czasu wtedy było niewiele, byłem studentem, a w Częstochowie byłem przejazdem. Na scenie powiedziałem jedynie czterowiersz na samym końcu. Poza tym głównie stałem za kamerą. Po latach faktycznie wracam do Szekspira, ale już na innych zasadach.

Czy będąc Horacym przeszło Ci przez myśl, że kilka lat później zagrasz Makbeta?

– W ogóle nie przyszłoby mi to do głowy. „Hamleta” znałem dobrze, przez trzy godziny filmowałem go na scenie, widziałem rolę Maćka Półtoraka, który śpiewał też songi. Robił to tak dobrze, że nie pomyślałbym o sobie w podobnej roli. Wprawdzie w „Makbecie” nie śpiewam, ale materiał jest podobnie wymagający.

Adam Machalica, odtwórca roli Makbeta: Gdy pewna granica zostaje przekroczona, potem nie ma już odwrotu [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 2
Próba spektaklu „Makbet” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Licząc z „Hamletem”, „Makbet” jest Waszym czwartym spotkaniem z André Hübnerem-Ochodlo. Można powiedzieć, że dojrzewasz na scenie razem z jego spektaklami.

– Widzę ogromną przepaść pomiędzy tym, jakim aktorem byłem, gdy zaczynałem, a tym, jakim jestem nim dzisiaj. Każdy duży krok wiąże się z André. Zaczęło się już w pierwszym moim sezonie tutaj, przy okazji „Poniżej pasa”. To był przypadek, bo Adaś Hutyra miał grać tę rolę, jednak ze względów osobistych musiał z niej zrezygnować. Pasowałem do rysopisu. André na początku chyba nie był do tego przekonany, ale ta współpraca okazała się dużą przyjemnością.

Potem przyszła pora na „Strefę zero”, mój pierwszy popandemiczny spektakl. „Makbet” to w tym sezonie już moja druga realizacja z André. To bardzo gorący czas. Bardzo się cieszę, że „na poważnie” podchodzę do Szekspira. Poświęcając mu wreszcie odpowiednią ilość czasu i przygotowań.

Adam Machalica, odtwórca roli Makbeta: Gdy pewna granica zostaje przekroczona, potem nie ma już odwrotu [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 3
Próba spektaklu „Makbet” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Ten reżyser mocno Cię doświadcza. W „Poniżej pasa” graliście w trójkę, w „Strefie zero” w duecie, teraz dostałeś tytułową rolę.

– Na szczęście w „Makbecie” jest nas w sumie ośmioro, a moi koledzy mają mnóstwo ciekawych zadań aktorskich. Gdy zrobiłem sobie już takie małe podsumowanie sezonu 2021/2022, to rzeczywiście trafiły mi się same trudne spektakle. „Strefa zero”, „Kandyd, czyli optymizm”, teraz „Makbet”. To różnorodne przedsięwzięcia, niemniej każde z nich jest mocno wymagające.

„Makbet” nie jest tak precyzyjny, jak „Kandyd”, ale jest mocno formalny. Jak to u André, który lubi taki ekspresjonistyczny teatr, wymagający od aktora pracy ciałem i zimnej, ciężkiej emocjonalności. Te światy ukazane w jego spektaklach zawsze są bolesne, doświadczające. To taki namacalny ciężar.

Każda rola z kanonu niesie ze sobą sporą presję. Makbeta grali najwięksi, ze Zbigniewem Zapasiewiczem i Tadeuszem Łomnickim na czele. Czy masz to w tyle głowy?

– Miałem na początku. Obejrzałem właściwie wszystkie telewizyjne realizacje: od Wajdy po Jarzynę, a także m.in. brytyjską adaptację z Ianem McKellenem. Poczułem wtedy jak duże to wyzwanie. Szekspirowskich ról dla mężczyzn jest właściwie pięć: Romeo, Hamlet, Makbet, Król Lear i Ryszard III. Czuję się za młody na Makbeta, dla mnie powinien on być mężczyzną koło czterdziestki. Jestem gdzieś pomiędzy, ciut za stary i zbyt zgorzkniały na Hamleta, ale za jasny do Makbeta.

Wiem jednak, że jako aktor nie będę miał pewnie drugiej szansy na taką rolę. Ten zawód ma to do siebie, że takie propozycje trafiają się lub nie. Gdybym powiedział teraz, że nie jestem gotowy, mógłbym więcej nie zagrać Makbeta. Byłoby za późno. Taką rolę trzeba brać i mierzyć się z nią swoimi siłami na tu i teraz. Być może za dziesięć lat, jako bardziej dojrzały aktor i człowiek, zagrałbym Makbeta lepiej, inaczej. Tego się raczej nie dowiem.

Adam Machalica, odtwórca roli Makbeta: Gdy pewna granica zostaje przekroczona, potem nie ma już odwrotu [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 4
Próba spektaklu „Makbet” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Wracając do porównań, powinieneś być na nie odporny: dziadek – aktor, tata – aktor, stryj – aktor.

– Paradoksalnie takie role z kanonu pozwalają mi szukać własnego języka aktorskiego. Te spektakle są realizowane tak często i na taką skalę, że właściwie każdy robi to inaczej. Ja nie będę miał szansy na poprawkę. Czas oceni, jak to wyjdzie. Nie myślę o porównywaniu, bo całe życie mam za sobą oddech rodu. Nie żyję nastawieniem, że muszę być od kogoś lepszy. Wyzbyłem się takiego myślenia. Do „Makbeta” podchodzę jako do dużego wyzwania, ale jednego z wielu, które są przede mną. Tej drogi nic nie wieńczy, ona biegnie dalej.

Gdy byłem dużo młodszy, myślałam, że są takie przełomowe role, dziś nie mam już takich myśli. Dla mnie najważniejsze jest to, że mogę się dużo nauczyć, zdobyć kolejne doświadczenie. To nie jest tak, że po takiej roli, już nic mnie nie czeka, będę gotowy na wszystko. To kamyczek w ogródku, który jest rozległy.

Adam Machalica, odtwórca roli Makbeta: Gdy pewna granica zostaje przekroczona, potem nie ma już odwrotu [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 5
Próba spektaklu „Makbet” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Szekspir jest nieśmiertelny, dlaczego Twoim zdaniem warto dziś po niego sięgać?

– Takie realizacje są potrzebne, dziś nie mówi się takim językiem ze sceny. Jest w nim wiele przepięknych monologów, choć nie ma w nich prawd, których ja w XXI wieku bym nie znał. Tego tekstu nie da się inaczej powiedzieć. Musi on wybrzmieć na scenie. Tkwią w nich ogromne pokłady wrażliwości, przenikliwości.

Jaki znalazłeś sposób na swojego Makbeta, na tę ciemną stronę jego osobowości?

– Musiałem sięgnąć dosyć głęboko. Podobny proces przerobiłem przy „Strefie zero” i to naprawdę nie jest nic przyjemnego. To pielęgnowanie mroku. Najtrudniejszy jest okres przedpremierowy, gdy to wszystko jest najbardziej intensywne. Po kilkunastu spektaklach można dopiero zacząć łapać dystans. Podczas prób cały czas trzeba jednak podtrzymywać wysoką emocjonalność.

Adam Machalica, odtwórca roli Makbeta: Gdy pewna granica zostaje przekroczona, potem nie ma już odwrotu [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 5
Próba spektaklu „Makbet” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Ten sezon funduje Ci sporo takich doznań. Gdy schodzisz ze sceny po „Strefie zero” czy „Kandydzie”, widać to zmęczenie.

„Kandyd”, mimo że, postacie wydają się zabawne, tak naprawdę jest tragiczny. Mój bohater cały czas jest bity, świat dusi w nim nadzieję. To spektakl mocno obciążający. Cowieczorne bicie i poniżanie, wchodzenie w mało przyjemny świat, jest bardzo eksploatujące. Dochodzi też oczywiście aspekt fizyczny, bo i pod tym względem „Kandyd” wiele wymaga. Uważam jednak na siebie, ubezpieczyłem się na wszelki wypadek (śmiech).

„Makbeta” pewnie – podobnie jak ja – czytałeś w czasach licealnych. Jednak ta adaptacja mocno odbiega od wersji, którą dobrze znamy. Co Cię najbardziej zaskoczyło?

– Adaptacja oparta jest na tłumaczeniu Jerzego Sity, które jest zupełnie inne niż np. to bardziej sceniczne Stanisława Barańczaka. André dołożył do tego swoją wizję. Już „Hamlet” nie był tzw. szkolnym brykiem, ale było mu dużo bliżej do tego, żeby streścić całość. By móc o tym porozmawiać w kontekście literatury.

„Makbet” to ewidentnie adaptacja, akcent położony jest mocno na motyw straty dziecka. Jest w nim wiele reżyserskich pomysłów. Tak powstała klarowna opowieść, pełna szaleństwa i intensywności. Jeśli chodzi zaś o poziom brutalności, to oddajemy go 1:1.

Adam Machalica, odtwórca roli Makbeta: Gdy pewna granica zostaje przekroczona, potem nie ma już odwrotu [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 7
Próba spektaklu „Makbet” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

A jaki jest Twój prywatny stosunek do postaci, którą grasz?

– Prace trwają, wiec może się on jeszcze zmienić. Dosyć mocno mi go szkoda. Mam wrażenie, że Makbet w pewnym momencie przyjął na siebie zbyt wiele i musi temu stawić czoła zupełnie sam. Widzę go jako bezsilnego, zagubionego, a z drugiej strony oddanego, podatnego na wpływy.

Czy to, co dzieje się dziś na świecie, wpływa na kształt spektaklu? Inny „Makbet” powstałby rok czy dwa lata temu, inny w 2022 r.?

– Tworząc spektakl, czerpiemy z życia, przyglądamy się niektórym osobom, zwłaszcza z Rosji. Tam widać pewne nastawienie, które nie dopuszcza zmiany zdania. Gdy pewna granica zostaje przekroczona, potem nie ma już odwrotu. Makbet nie może się wycofać i w pewnym momencie traci kontrolę. Musi improwizować, a wtedy trudno o racjonalne podejście. To parcie do przodu, bez możliwości cofnięcia się. Można przez pewien czas lawirować, ale w końcu dojdzie się do tak stromego punktu, że dalszej drogi już nie ma. Przed nami koniec.

Adam Machalica, odtwórca roli Makbeta: Gdy pewna granica zostaje przekroczona, potem nie ma już odwrotu [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 8
Próba spektaklu „Makbet” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Nie oszukujmy się: grasz królobójcę, zresztą Twoja postać w „Strefie zero” też do najczystszych w intencjach nie należy. Trudno lubić chyba takie postacie?

– Na pewno trzeba lubić to, co się gra. Materiał, pracę z reżyserem i z kolegami. Samego bohatera już nie. Za to trzeba go rozumieć, widzieć, z czego wynika jego podejście, działania. Nie zawsze da się go wytłumaczyć, nie zawsze trzeba go bronić. Jeśli chcemy mówić o danej postaci na scenie poważnie, trzeba ją pokazać taką, jaka jest. Bez poddawania ocenie, sympatyzowania.

Nad finalnym efektem pracujecie do ostatniej chwili? Przypomnijmy, że premiera odbędzie się 23 kwietnia.

 – Tak, choć spektakl pracuje też po premierze. Ona stanowi moment przełomowy, jednak potem reżyser wyjeżdża, a spektakl się rozwija. Czasami drobne zmiany mogą być znaczące dla pracy aktora.

Jesteś w połowie piątego sezonu w Częstochowie, nie żałujesz obranej drogi?

– W tym roku mija dziesięć lat od momentu, gdy trafiłem do szkoły aktorskiej. O mojej drodze zawodowej zdecydował przypadek i pewne konsekwencje. Głównie to, że pochodzę z takiej, a nie innej rodziny. Jednak jako dziecko nie miałem aktorskich zapędów, przyszło to później. Zrozumiałem, że mogę uprawiać ten zawód po swojemu, jak wydaje mi się, że jest dobrze, jak chcę to robić.

Rozmawiała Zuzanna Suliga

*Adam Machalica. Absolwent Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, którą ukończył w 2017 r. W tym samym roku związał się z Teatrem im. A. Mickiewicza w Częstochowie. Na tej scenie wystąpił dotychczas jako Robert w „Czyż nie dobija się koni?”, „Wojtek w „Stopklatce”, „Dobek w „Poniżej pasa”, Andriej Szypuczyn  w „Czechow: Żarty z życia”, Tretyn w „Testosteronie”, Dr Cukrowicz w „Nagle, zeszłego lata”, Ben w „Strefie Zero” oraz tytułowy Kandyd.

Oficjalna premiera spektaklu “Makbet” odbędzie się 23 kwietnia o godz. 19. Dzień wcześniej zaplanowano spektakl przedpremierowy, a dzień później – popremierowy (oba grane o godz. 19). Potem odbędą się trzy spektakle szkolne – 26, 27 i 28 kwietnia o godz. 11. Ogólnodostępny pokaz wypada zaś 27 kwietnia o godz. 18. O bilety należy pytać w kasie teatru, sprzedaż prowadzona jest również za pośrednictwem strony www.teatr-mickiewicza.pl.

Czytaj także: André Hübner – Ochodlo: Czuję, że robię kameralny dramat małżeński [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ]