fbpx

André Hübner – Ochodlo: Czuję, że robię kameralny dramat małżeński [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ]

– Nad tym tytułem wisi ponoć klątwa – zaznacza André Hübner – Ochodlo, reżyser spektaklu „Makbet”, którego premiera odbędzie się 23 kwietnia. To jego trzynasta realizacja na częstochowskiej scenie. I – jak podkreśla – ta liczba bardzo pasuje do tego tytułu.

Pamięta Pan swój pierwszy pobyt w Częstochowie?

André Hübner – Ochodlo*: Oczywiście, najpierw miałem przyjemność śpiewać pieśni żydowskie podczas Festiwalu „Przez Dotyk”. Był to czas dużych rautów w hotelu Sonex. Ten wieczór spędziłem w bardzo miłym towarzystwie Ewy Oleś, sekretarz literackiej teatru. Podczas rozmów narodził się pomysł, żeby wyprodukować w Częstochowie „Wilki”, czyli pierwszy spektakl, który nasz Teatr Atelier zrealizował razem z Agnieszką Osiecką. Dyrektorzy: Robert Dorosławski i nieżyjący już Piotr Machalica otworzyli przede mną drzwi teatru i tak rozpoczęła się ta współpraca. Dziś każda nasza produkcja ma dwie premiery: w Sopocie i Częstochowie.

André Hübner – Ochodlo: Czuję, że robię kameralny dramat małżeński [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 2
„Wilki” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Gdy w 2009 r. wyreżyserował Pan wspomniane „Wilki” według Singera, przypuszczał, że będzie to pierwszy z trzynastu spektakli?

– Oczywiście, że nie. Do tej pory nawet nie byłem w Częstochowie, choć znałem legendę Jasnej Góry. Jestem tu co roku nie przez kilka dni, a dwa miesiące. Wolny czas spędzam w mieście, mam kilka miejsc, do których chętnie wracam. Nie umiem sobie np. wyobrazić tego, żebym był w Częstochowie i nie odwiedził kina OKF. Lubię też tę nieco dziwną atmosferę Starego Miasta, tej żydowskiej zabudowy, kamienic, podwórek. Ta pewna kameralność służy mi podczas pracy. Pomaga się skupić. Choć przede wszystkim dla mnie Częstochowa to ludzie, bez nich teatr by nie istniał.

Dziś trudno sobie wyobrazić sezon bez Pana produkcji.

– Chyba tylko jeden taki sezon był do tej pory. Jeśli chodzi o moje realizacje, ja liczę je nieco inaczej. To dwanaście spektakli dramatycznych i jedna muzyczna, czyli „Wesołe miasteczko. Agnieszka Osiecka – piosenki ostatnie”. Do tej listy można dopisać także „Szarego Anioła”, jako czternastkę. Adaptowałem go bowiem na potrzeby częstochowskiej sceny. Bez niego rzeczywiście będzie trzynaście. Ta liczba akurat bardzo pasuje do „Makbeta”. Choć ja ten spektakl nazywam „Szkocką grą”.

André Hübner – Ochodlo: Czuję, że robię kameralny dramat małżeński [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 3
„Wesołe miasteczko. Agnieszka Osiecka – piosenki ostatnie” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Bez względu na to, czy proponuje Pan spektakl dramatyczny, muzyczny, prapremierę czy tytuł, który już wcześniej w Polsce realizowano, bagaż emocjonalny zawsze jest duży. Nigdy nie jest to temat błahy, nawet jeśli forma z pozoru wydaje się lżejsza. Skąd wybór tytułów, po które Pan sięga?

Najczęściej wybieram je sam. Czasami to efekt rozmów z dyrektorem Dorosławskim, także o potrzebach teatru. Jeśli chodzi o najnowszą realizację, pan dyrektor zaproponował ją już po „Hamlecie”. Wskazał ten tytuł jako jeden z tych, które chciałby zobaczyć w mojej reżyserii na częstochowskiej scenie. Rozmawialiśmy, że taka produkcja mogłaby powstać np. dwa sezony później [premiera „Hamleta” odbyła się w 2014 r. – przyp. red.], ale sporo się zmieniło, dochodziły inne pomysły, potem pandemia. Jednak Szekspir zawsze był w grze.

Teraz gdy kończy się kadencja dyrektora Dorosławskiego i planowaliśmy jubileuszowy sezon 2021/2022, który zdominowała klasyka, temat powrócił. Natychmiast się zgodziłem. To tytuł wymagający i ekscytujący. Miałem ochotę poświęcić mu kilka miesięcy swojego życia. Zaistniała także możliwość zaproszenia do współpracy aktorów występujących gościnnie, z której chętnie skorzystałem. Prace trwały od dawna. W listopadzie ubiegłego roku byliśmy z Adamem Żuchowskich [kompozytorem i stałym współpracownikiem reżysera – przyp. red.] w Berlinie. Tam zakupiliśmy kilka kostiumów, doszlifowaliśmy adaptację.

Ten tytuł od zawsze wzbudza emocje, mówi się, że jest wręcz „pechowy”.

– Byłem niedawno w modelatorni teatru, tam pokazano mi afisz do „Makbeta” z 1984 r. Wydrukowano go, jednak do premiery nie doszło. Patrzyłem na obsadę i byłem pod wrażeniem tego, że obsadzono każdą, nawet najmniejszą rolę. Z tej listy powtarza się u nas tylko jedno nazwisko. To pani Czesława Monczka, która w mojej realizacji będzie kreowała postać M. Wówczas miała zagrać Lady Macduff. Nie wiem dokładnie, dlaczego premiera się nie odbyła. Krążą różne plotki. Nad tym tytułem wisi ponoć klątwa.

Dlaczego?

– Może się to brać z tego, czego w naszej adaptacji akurat nie ma i mam nadzieję, że to nas przed pechem uchroni. Szekspir wiele miejsca poświęcił przecież wiedźmom, zawarł uroki. Podobno inspiracje były autentyczne. Są osoby, które sądzą, że wypowiadając ten tekst, rzeczywiście rzuca się zaklęcia. Ja unikam ich nie z tego powodu. Po prostu obecność wiedźm nie pasuje do mojej wizji „Szkockiej gry”. Dzieła Szekspira nie są już obciążone prawami autorskimi. Zgodnie ze swoim sumieniem można z tymi tekstami robić to, na co ma się ochotę. W efekcie wiedźm nie ma na scenie, choć być może widzowie dojrzą je w działaniach bohaterów.

André Hübner – Ochodlo: Czuję, że robię kameralny dramat małżeński [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 4
Maciej Półtorak i Adam Machalica w „Hamlecie” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Zostając przy adaptacji Pana autorstwa, jest ona dosyć odważna.

– Jeśli chce się sięgać po Szekspira, trzeba mieć na to pomysł. Przez setki lat tematy te były już wałkowane na wszystkie strony. Choć nie jest tak, że już „wszystko było”, nie brakuje przecież ludzi z ogromną fantazją, którzy myślę, że jeszcze nas zaskoczą.

Ja staję się coraz bardziej kameralistykiem. Gdy myślę o „Hamlecie”, wydaje mi się, że na scenie były tłumy, choć obsada jest podobna. Jednak to, co tym razem prezentujemy, jest mocno skupione na Makbecie i Lady Makbet. Czuję więc, że robię kameralny dramat małżeński. Przyznam, że dziś w teatrze najbardziej lubię taką pracę, jak przy „Strefie zero” czy „Fałszu”. Trio tak, jak w jazzie jest najdoskonalsze. I albo stanowi je dwoje aktorów i ja – jako ten trzeci, albo troje aktorów i ja. To spotkanie idealne.

W „Szkockiej grze” mamy właściwie dwójkę bohaterów, którzy interferują ze scenicznymi partnerami. Tak opracowałem ten tekst, by opowiedzieć historię pewnego wyjątkowego małżeństwa. Punktem wyjścia jest trauma po stracie dziecka. Potem Makbet wyjeżdża na wojnę i traumy się kumulują. Małżonkowie, którzy wcześniej bardzo się kochali, teraz szukają możliwości, by zapełnić powstałą pustkę. Widzą ją w przepowiedni, według której Makbet ma być królem. Lady Makbet dostrzega szansę na odbudowanie swojego małżeństwa, odzyskanie tego, co utraciła.

André Hübner – Ochodlo: Czuję, że robię kameralny dramat małżeński [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 5
Próby spektaklu „Makbet” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Zanim zapytam o Annę Paligę, czyli Lady Makbet, porozmawiajmy o Adamie Machalicy. W „Hamlecie” grał Horacego, dziś powierzył mu Pan tytułową rolę. Jego ewolucja na scenie częstochowskiego teatru, w dużej mierze łączy się z Pana realizacjami.

– W „Hamlecie” był on bardziej obserwatorem, filmował całą sceniczną akcję. Miał niesamowite wyczucie. To jak prowadził kamerę i wybierał obrazy, które widzowie widzieli na ekranie, oddaje tylko jego ogromną wrażliwość. Stanowiło to doskonały komentarz do całości. Jego spostrzeżenia bardziej interesowały mnie wówczas od tego, co jako Horacy prezentował na scenie. To wszystko owocowało. Jednak gdy Adam grał Horacego, robił to gościnnie, nie sądziłem, że zostanie w Częstochowie.

„Makbeta” w tym teatrze mogłoby – w zależności od koncepcji – zagrać czterech aktorów. Ja postawiłem na Adama, najmłodszego z nich. Jego wiek jest zgodny z historią, Szekspir czerpał bowiem materiały do sztuki z kronik historycznych. Makbet miał ok. 35 lat, jego żona była nieco młodsza. Wydaje nam się jednak, że był dojrzalszy, starszy.

André Hübner – Ochodlo: Czuję, że robię kameralny dramat małżeński [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 6
Próby spektaklu „Makbet” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Przywołana już Anna Paliga razem z Mariuszem Urbańcem grającym Macduffa stanowią nową krew w obsadzie. Oboje występują w Częstochowie gościnnie. Skąd taki wybór?

– Zawsze podkreślam, że zespół aktorski potrzebuje zmian. To sól ewolucji. Inaczej aktorzy nie mają nowych prowokatorów wśród partnerów. Jeśli chcemy mieć na scenie ciekawą energię, musimy stawiać na nowe konfiguracje. Zresztą i widzom odmiana jest potrzebna, bo z czasem nudzą ich już stare układy.

To trudna praca, ale musi sprawiać nam przyjemność. Spektakle czasami powstają w nerwach czy wręcz mękach, bo coś nie wychodzi, ale to współdziałanie musi przynosić satysfakcję. Na próbach spędzamy ze sobą całe godziny. W zespole musi panować pewna chemia.

Mawia Pan, że Szekspir jest wieczny. Na czym polega jego uniwersalizm?

– Zdecydowanie należę do adwokatów Szekspira. Jest wieczny tak jak najwięksi kompozytorzy. Tylko Szekspir, jak to z literaturą bywa, dla każdego nowego pokolenia, potrzebuje kreatywnego tłumaczenia. My – przez wzgląd na muzykalność i poetyckość – wybraliśmy przekład Jerzego S. Sity. Żałuję, że dwa czy trzy lata temu nie zamówiliśmy zupełnie nowego tłumaczenia. Jestem bardzo ciekaw tego, jak ktoś inny podszedłby do tego tekstu. Ja sam pracowałem nad niemieckim, bardzo współczesnym tłumaczeniem. Przechodząc na polskie, dostrzegłem spore różnice. W Niemczech klasyka zagraniczna tłumaczona jest na nowo co kilka lat.

André Hübner – Ochodlo: Czuję, że robię kameralny dramat małżeński [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 7
Próby spektaklu „Makbet” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

O ile do obsady wprowadził Pan pewną „świeżość”, zespół twórców pozostaje niezmienny przy każdej realizacji?

– Adam Żuchowski skomponował muzykę. Konsultowałem też z nim adaptację. Wybraliśmy także wspólnie wiersze Stephena Crane’a opowiadające o okrucieństwach pierwszej wojny światowej, które zamieniły się w songi. Przy scenografii tradycyjnie pomagał mi zaś nieoceniony Stach Kulczyk. To nasz nierozdzielny team, dopóki się rozumiemy – czasem bez słów – nie ulegnie on zmianie.

Jeśli chodzi o scenografię zależało mi ma tym, żeby na scenie pojawił się podajnik rolkowy, który znalazłem na bazarze w Czechach oraz obraz Serhiy’a Savchenki „Pocałunek”. To ukraiński malarz, który ma swoją galerię w Gdańsku. Znamy się dobrze. Wykorzystujemy wydruk bardzo wysokiej jakości, który zawisł w scenicznym salonie niczym ołtarz. To odzwierciedlenie Lady Makbet i Makbeta, w czasach gdy kochali się bardzo mocno. Dziś za tym tęsknią.

Z kolei Stach miał również dodatkowy pomysł dekoracyjny, wprowadziliśmy więc biżuterię.

André Hübner – Ochodlo: Czuję, że robię kameralny dramat małżeński [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 8
Iwona Chołuj i Teresa Dzielska w spektaklu „Fałsz” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Mickiewicza)

Wykorzystanie pracy artysty ze Lwowa ma dziś wymiar symboliczny. Tak, jak pandemia wpłynęła na kształt powstającego wówczas „Fałszu”, jak i tocząca się wojna, wpływa pewnie na „Makbeta”.

– Kwintesencją „Makbeta” wydaje się krew i morderstwo. Były więc realizacje, w których aktorzy ociekali wręcz krwią. U nas prawie jej nie ma. Niemniej widzimy drogę od Makbeta – ojca, męża, wojaka po Makbeta – masowego mordercę i tyrana. Takich przykładów w historii i polityce mamy wiele. Dziś wielu nasunie się Putin. Podobnie można spojrzeć ma Macduffa, wrażliwego człowieka, interesującego się bardziej sztuką niż wojowaniem. To on stanie się tym, który zgładza tyrana. To wszystko tu jest.

Rozmawiała Zuzanna Suliga

*André Hübner – Ochodlo. Reżyser, scenograf, pieśniarz. Założyciel i dyrektor Teatru Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie. Jest czołowym wykonawcą pieśni jidysz. Jako reżyser współpracuje z teatrami: Aréna i Petra Bezruče w Ostrawie oraz Teatrem Narodowym w Brnie. W 2017 r. nakładem wydawnictwa słowo/obraz terytoria na rynku wydawniczym ukazał się album „Yiddishland” pod redakcją André Hübnera-Ochodlo, zawierający 120 wierszy żydowskich poetów piszących w jidysz, na kanwie których wybitni kompozytorzy stworzyli nowe pieśni.

André Hübner – Ochodlo: Czuję, że robię kameralny dramat małżeński [ROZMOWA PRZED PREMIERĄ] 9
Plakat autorstwa Agaty Kulczyk

Oficjalna premiera spektaklu „Makbet” odbędzie się 23 kwietnia o godz. 19. Dzień wcześniej zaplanowano spektakl przedpremierowy, a dzień później – popremierowy (oba grane o godz. 19). Potem odbędą się trzy spektakle szkolne – 26, 27 i 28 kwietnia o godz. 11. Ogólnodostępny pokaz wypada zaś 27 kwietnia o godz. 18. O bilety należy pytać w kasie teatru, sprzedaż prowadzona jest również za pośrednictwem strony www.teatr-mickiewicza.pl.

Czytaj także: Na premierę „Makbeta” czekamy w Częstochowie od 1984 roku