fbpx

Zawód pielęgniarka – praca z zamiłowania do niesienia pomocy drugiemu człowiekowi

Pielęgniarka to zawód często spychany na margines. Osoby zajmujące się tą pracą często są niedoceniane, mimo że ich profesja jest tak samo ważna, jak lekarzy. Gdyby nie ich opieka, służba zdrowia mogłaby wręcz nie istnieć.

Szczepionki, zastrzyki, wenflony, zmiana opatrunków – tak wyglądają codzienne zajęcia jednej z pielęgniarek regionalnego szpitala. W tym miejscu raczej nie doskwiera nuda, a emocje są ciągłym elementem towarzyszącym temu zawodowi.

Za co lubi Pani swoją pracę?

– Lubię swoją pracę szczególnie za szacunek i wdzięczność, okazywane przez wielu pacjentów, a także za to, że mój zawód ciągle uczy mnie pokory wobec tego, co może przynieść życie, mianowicie śmierci czy choroby, które mogą przyjść znienacka. Moja praca sprawia mi wiele satysfakcji.

Dlaczego zdecydowała się Pani pójść tą ścieżką zawodową?

– To było moje marzenie jeszcze z czasów dzieciństwa. Pamiętam, gdy w zerówce nauczycielka kazała nam przedstawić na rysunku swój wymarzony zawód. Wówczas narysowałam 5-letnią siebie w ogromnym czarno-białym czepku pielęgniarki. Później stanowczo dążyłam do spełnienia swojego marzenia i…udało się. Z czasem nawet uświadomiłam sobie, że to nie jest zwyczajna praca, a powołanie. Pracę z ludźmi, na dodatek chorymi trzeba po prostu lubić. Trzeba też widzieć sens w niesieniu pomocy, która nie zawsze jest doceniana przez pacjentów.

Co utrudnia pracę pielęgniarki?

Bezradność i nadmiar pracy czasami dokuczają najbardziej. Niektórym pacjentom najzwyczajniej nie można już pomóc, mimo że bardzo by się chciało. Momentami ogrom obowiązków powoduje natomiast, że nie można poświęcić pacjentom tyle uwagi, ile mu się należy. Często sama rozmowa jest bardzo pomocna dla nich, ale czasami najzwyczajniej nie ma na nią czasu.

Co ma wpływ na nadmiar pracy?

– System, który sprawia, że papierkologia jest przedkładana nad opiekę, którą powinni być otaczani pacjenci na okrągło. Trzeba naprawdę dobrze się zorganizować, żeby zdążyć ze wszystkim na czas. Czasami to, co etycznie wydaje się ważne, jest odkładane po to, by wypełnić poszczególne druki. Taki stan rzeczy jest widoczny nie tylko w naszym zawodzie, ale też w innych branżach – niestety.

Jak radzi sobie Pani ze stresem w pracy, którego pewnie nie brakuje?

– Stres często działa mobilizująco. Staram się od niego odciąć skupiając się na wykonywanych obowiązkach, rozmową z pacjentami i ciągłym uczeniem się drugiego człowieka.

Śmierć pacjentów pewnie nie jest Pani obca?

– To prawda. W takich momentach uświadamiam sobie, że śmierć jest elementem życia każdego z nas i nijak nie da się jej uniknąć. To niewątpliwie trudne doświadczenie, do którego raczej nie można się przyzwyczaić, ale uczy pokory wobec naturalnych kolei rzeczy. W takich momentach daję się ponieść pracy i obowiązkom, próbując się odciąć emocjonalnie od takich zdarzeń. Myślę, że to bardzo ważne, to odcięcie się.

Czy można popaść w rutynę w tej pracy?

– W moim przypadku raczej tak się nie stanie.Każdy pacjent jest inny, pod każdym względem. Momentami ma się dość, ale to jest tylko chwilowy stan. Ta chęć niesienia pomocy przezwycięża nawet najbardziej nudne dni, które w mojej pracy właściwie zdarzają się rzadko.

Pielęgniarstwo to jeden z najbardziej potrzebnych zawodów. Pomoc medyczna przy pacjentach zarówno w szpitalu, jak i poza nimi, będzie zawsze na wagę złota, dlatego miejmy szacunek dla osób uprawiających tę profesję.

30 października w częstochowskiej WSZ odbyło się uroczyste czepkowanie studentek i studentów pielęgniarstwa, połączone z konferencją na temat choroby Huntingtona. Aby przeczytać artykuł, kliknij tutaj.

Rozmawiała Linda Nocoń