– „Wielka wyprawa” to mała lekcja życzliwości i uważności na siebie nawzajem – podkreśla Tomasz Valldal-Czarnecki, reżyser najnowszego spektaklu Teatru Nowego w Częstochowie – „Wielka wyprawa na drugi koniec miasta”. Prapremiera odbędzie się już 16 września.
Pamięta Pan swoją pierwszą, samodzielną „wyprawę” autobusem?
Tomasz Valldal-Czarnecki*: Pamiętam bardzo dobrze, to były początki lat 90. i jechałem razem z kolegą z klasy do kina w Białymstoku. Bez komórki, bo ich jeszcze u nas nie było, z kluczem do domu na szyi. Duże przeżycie, ale i duma.
Wspomniana przejażdżka stała się osią spektaklu „Wielka wyprawa na drugi koniec miasta”, który wyreżyserował Pan we współpracy z Teatrem Nowym w Częstochowie. Jak narodził się pomysł tej realizacji?
– Paweł Bilski, dyrektor Teatru Nowego, widział moje wcześniejsze realizacje w Teatrze Jaracza w Olsztynie i zaprosił mnie do współpracy. Wysłałem mu kilka scenariuszy Szymona Jachimka, z którym na co dzień współpracuję i padło na „Wyprawę…”. Bardzo się cieszę, bo ten tekst znam od dawna i bardzo chciałem go kiedyś zrealizować. Ma on duży potencjał komediowy, fajne przesłanie i ciekawy zamysł inscenizacyjny. Dodatkowo będzie to jego sceniczna polska prapremiera.
Do realizacji wciągnąłem moich przyjaciół, znakomitych trójmiejskich artystów – Kalinę Konieczny (scenografia i kostiumy) i Ignacego Wiśniewskiego (muzyka).
Nie ograniczacie się oczywiście wyłącznie do wątku komunikacyjnego. Nie brakuje więc przesłań o wierze w ludzi i przyjaźni, ale także o tym, że pozory mylą: ktoś z pozoru sympatyczny, może mieć niecne zamiary, a ktoś niepozorny – ma odwagę bohatera. Jakie przemyślenia zabiorą najmłodsi, opuszczając teatralną salę?
– Uwielbiam robić spektakle familijne, czyli takie, z których oglądania przyjemność mają widzowie w każdym wieku. I tak też jest skonstruowana przez Szymona Jachimka „Wyprawa”. Jeśli chodzi o młodego widza, to na pewno chcemy go przekonać, żeby nie tracił wiary w dorosłych (albo ją odzyskał). Żeby wiedział, że obcy nie znaczy wrogi. Żeby nie bał się poprosić nieznajomych o pomoc (albo im jej udzielić!), spytać o drogę, czy zwyczajnie porozmawiać. Dzieci powinny mieć pewność, że my, dorośli, naprawdę je lubimy i przede wszystkim – zauważamy. Że w przestrzeni publicznej mogą czuć się bezpieczne i potrzebne.
Z drugiej strony w spektaklu ukryte jest też przesłanie dla starszych. Na co dzień często boimy się siebie nawzajem, twarze mamy w telefonach, a uszy w słuchawkach. Odcinamy się od rzeczywistości i innych ludzi. Kontakt mamy tylko ze „swoimi”, tymi w „pakiecie” internetowych znajomych. Jeśli spotkamy się z kimś obcym spojrzeniami, to na moment i nieśmiało. A czasem wystarczy zaledwie jeden uśmiech, czy jedno zdanie, które przebija ten balonik lęku i braku zaufania. I tworzą się nowe relacje. Tylko najtrudniej być tym pierwszym, który musi się „narazić” na odrzucenie, czy brak wzajemnej życzliwości. To właśnie dzieci i ludzie starsi mają tę cudowną lekkość w nawiązywaniu nowych kontaktów. Z wiekiem niestety zamykamy się i ją zatracamy. Piękne zdanie wypowiada w spektaklu główna bohaterka – Lenka: „Bo głupio tak siedzieć obok innych i milczeć.” Dziś głupio to się raczej pierwszemu odezwać. Oczywiście nieprzyjemne sytuacje i niefajni ludzie zawsze mogą się pojawić. Ale na pewno rzadziej, niż nam się wydaje, bo dobrych ludzi jest zwyczajnie więcej.
„Wielka wyprawa” to zatem mała lekcja życzliwości i uważności na siebie nawzajem. Ale pamiętając, że człowiek najlepiej uczy się poprzez zabawę, to chcemy, żeby nasz spektakl był przy tym świetną rozrywką! Roztańczony, rozśpiewany, z barwnymi postaciami, dobrym tempem i dużą ilością humoru.
O czym należy pamiętać, realizując spektakl dla dzieci i młodzieży? To chyba niezwykle wymagająca publiczność?
– To prawda, to wymagająca publiczność, ale i moja ulubiona. Na co dzień pracuję z dziećmi i młodzieżą od 6. roku życia i staram się być nie tylko dobrym nauczycielem, ale i pokornym uczniem. Słuchać ich głosu, wiedzieć, co ich śmieszy, co wzrusza, co niepokoi. Jakie rzeczy na nich działają, a czego, mówiąc kolokwialnie, „nie kupią”. Ich świat jest bardzo dynamiczny, trendy wciąż się zmieniają i jeśli chcemy do nich dotrzeć poprzez sztukę, musimy używać języka, który rozumieją.
Kluczem dla mnie jest zawsze dobrze opowiedziana historia i dobór ciekawych środków wyrazu. Jeśli to się uda, to już połowa sukcesu. Młodzi ludzie są wizualnie rozpieszczani poprzez dostęp do setek fantastycznych filmów na platformach streamingowych i jeśli chcemy z tym (w szlachetny sposób) konkurować, to musimy nadążać. Teatr ma pewną nienazywalną przewagę nad filmem – bo wszystko wydarza się „tu i teraz”. To tak, jakby spytać o różnicę w oglądaniu meczu albo koncertu na żywo, a w telewizji. Niby na ekranie są lepsze ujęcia, zbliżenia, a sofa w salonie wygodniejsza niż plastikowe krzesło. Ale tu chodzi o atmosferę, magię bycia razem. Obserwowanie zmieniających się zdarzeń, będąc ich uczestnikiem. Na próbach dbamy więc z aktorami o to, żeby spektakl miał dobre tempo, przeżycia i relacje bohaterów były wiarygodne, a widz był w pełni zaangażowany i przejęty tym, w czym przyszło mu wziąć udział. I żeby wyszedł z teatru z wypiekami na twarzy, fajnymi przemyśleniami i wrażeniami.
Założony przez Pana Teatr Komedii Valldal i Teatr Nowy w Częstochowie łączy to, że tworzycie sztukę na własnych zasadach. Dostrzega Pan inne podobieństwa?
– Tak, podobieństw jest na pewno sporo. Z jednej strony wymaga to ogromnego wysiłku, żeby bez stałego wsparcia finansowego, czy infrastrukturalnego dało się wyprodukować, wypromować i potem pokazywać widzom spektakle. Ale z drugiej strony – i jest to dla mnie największą wartością – można tworzyć teatr na własnych zasadach. Robić co się chce, jak się chce i z kim się chce. To dla mnie podstawowy warunek do tworzenia. Nic mnie wtedy nie ogranicza, poza własną wyobraźnią. Trzymam za całą ekipę Pawła kciuki, żeby Teatr Nowy pięknie się rozwijał. Częstochowianie na to zasługują. Im więcej sztuki wokół nas, tym świat jest bardziej kolorowy, a my szczęśliwsi.
Jak będzie Pan wspominał tę częstochowską współpracę?
– Bardzo dobrze! Udało nam się zebrać cudowną ekipę realizatorów i aktorów. To wszystko młodzi ludzie, przed 30-tką (śmiech), pełni zapału do pracy, tego głodu grania, który sprawia, że są gotowi przekraczać samych siebie. Zawsze punktualni, przygotowani, gotowi do wdrażania moich najdziwaczniejszych pomysłów. Mimo że są to początki Teatru Nowego, nie odczuwam braku profesjonalizmu, czy bylejakości, przeciwnie! Mam ogromny komfort pracy, wszystko działa i wierzę, że uda nami się stworzyć spektakl, który da dużo radości.
Rozmawiała Zuzanna Suliga
*Tomasz Valldal-Czarnecki Reżyser, aktor, scenarzysta, instruktor i producent teatralny. Absolwent Akademii Teatralnej w Warszawie na Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku. Przez siedem lat był aktorem Teatru Muzycznego w Gdyni i wykładowcą w Studium Wokalno-Aktorskim w Gdyni. Założyciel Teatru Komedii Valldal w Gdyni, w którym prowadzi całoroczne warsztaty teatralne dla ponad 150 dzieci, młodzieży i dorosłych, czego efektem są m.in. koncerty, pokazy i duże familijne produkcje musicalowe (m.in. „Wikingowie-musical nieletni”, „Hejt School Musical”, „Fauna. Musical nieludzki”). Jako reżyser współpracował m.in. z Operą Bałtycką, Teatrem Muzycznym w Toruniu, Teatrem Gdynia Główna, Gdyńskim Centrum Kultury, Teatrem na Plaży w Sopocie. W teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie zrealizował spektakle „Jeremi się ogarnia. LOL”, „Jazda na zamek – musical krzyżacki” oraz wielokrotnie nagradzany dyplom muzyczny w Studium Aktorskim im. A. Sewruka pt. „Zespół Śmierci i Tańca” z piosenkami zespołu Tiger Lillies. W 2022 r. otrzymał Nagrodę Prezydenta Miasta Gdyni za reżyserię spektaklu „Fauna. Musical nieludzki” oraz był nominowany do prestiżowej nagrody „Galion Gdyński” w kategorii animacja kultury.