– Dobro warto czynić nie tylko od Orkiestry, ale też na co dzień – rozmowa z Dorotą i Cezarym Wosińskimi twórcami i założycielami Soward Academy.
Czym dla Państwa jest robienie dobra?
Dorota Wosińska: Kiedyś przeczytałam zdanie – miałam wtedy chyba 20 lat – „Starajcie się zostawić ten świat choć trochę lepszym, niż go zastaliście”. Zawsze, kiedy myślę o swojej pracy, czy akcjach charytatywnych, w których bierzemy udział, wierzę, że czynię lepszym ten kawałek rzeczywistości, na który mam wpływ.
Cezary Wosiński: Zdecydowanie dzielę to przekonanie z żoną. Na ścianie w biurze mam taki plakat, który widzą wszyscy, którzy mnie odwiedzają, czy ze mną pracują. Po prostu nie można go nie zauważyć. „Czy zostawiłeś już dziś dobry ślad?”, czyli czy zrobiłeś dziś coś dobrego, czy zmieniłeś na lepsze ten swój kawałek świata.
Podkreślacie, że w Soward edukowanie młodych ludzi nie ogranicza się wyłącznie do nauki danego przedmiotu, to edukacja na życie, a tym samym ich holistyczny rozwój. Na czym on polega?
C.W.: W obliczu cyfryzacji, automatyzacji, internetu i sztucznej inteligencji należy zmienić myślenie na temat przyszłości naszych dzieci. Holistyczny rozwój, czyli nauka umiejętności twardych (angielski, matematyka), ale i ogólne zwiększenie potencjału dziecka poprzez wzmocnienie funkcji wykonawczych mózgu i umiejętności życiowych jest gwarancją, że dziecko odnajdzie się w zmieniającej się rzeczywistości.
D.W.: Badacze twierdzą, że najważniejszą rzeczą, jaką powinni robić rodzice jest wsparcie i rozwój kluczowych kompetencji swoich dzieci. Trzeba dbać o supernowoczesne kompetencje, które sprawią, że przyszłość dziecka będzie maksymalnie bezpieczna.
Czyli uczycie też odpowiedzialności za innych, wrażliwości społecznej i tego, by grali nie tylko na siebie i dla siebie?
D.W.: Mamy umiejętności, doświadczenie i ambicje, aby kształcić kandydatów na prawdziwych liderów XXI w. Kiedyś zadaliśmy sobie pytanie, kim taki lider powinien być. Doszliśmy do wniosku, że wbrew powszechnemu dość myśleniu, człowiek taki to nie egoista, ale świadomy swoich możliwości obywatel, który chce i jest w stanie przewodzić innym.
C.W.: Świat do przodu pchają ludzie, którym na czymś zależy, którzy wiedzą, czego chcą i chcą nauczyć się jak to osiągnąć. Kiedyś myślano, że taki człowiek powinien być twardy, bezwzględny, odporny psychicznie. Teraz wiemy – dowodzą tego badania naukowe i doświadczenie innych krajów – że nie można być kierownikiem, dyrektorem, menadżerem bez kompetencji miękkich, bez umiejętności komunikacji i odpowiedzialności społecznej (odpowiedzialności za innych).
Żeby wymagać od innych, należy najwięcej wymagać od siebie. U Soward przykład idzie z góry?
D.W.: Nie wyobrażamy sobie, żebyśmy mogli zachęcać dzieci i młodzież do tego, by działać na rzecz innych, gdybyśmy sami się w podobny sposób nie angażowali. Żeby zmieniać świat na lepsze, trzeba zacząć od siebie.
Akcje charytatywne stają się wizytówką Akademii Soward. Przed nami 30. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wy gracie z nią od dawna. Dlaczego?
C.W.: Pierwszy finał WOŚP oglądałem jako młody ojciec i student, w wynajętym mieszkaniu w Opolu. Pamiętam niesamowite wrażenie, ciarki na plecach i łzy w oczach. Jerzy Owsiak – choć znałem go oczywiście wcześniej – stał się moim idolem. Uważam, że facet, który potrafił zaangażować tylu ludzi wokół dobrej sprawy wart jest najwyższego szacunku.
D.W.: Na przestrzeni tych 30 lat poznaliśmy wielu wolontariuszy. Byli wśród naszych studentów, dzieci i rodziców naszych uczniów. Jest jedna cecha, która ich łączy. Mają dobre serca.
C.W.: Kieruje nami też odpowiedzialność. Zbieramy przecież na sprzęt, który w razie czego będzie ratował życie kolejnych pokoleń naszych uczniów.
W Soward WOŚP równa się m.in. nietuzinkowe licytacje, w których oboje czynnie bierzecie udział. Pokazujecie tym samym, że dyrektor szkoły nie jest postacią z wyobrażeń, znad biurka i papierów. A że swoje pasje i umiejętności można wykorzystać, by zachęcić innych do dobroczynności.
D.W.: Staramy się, aby nasze licytacje były „od serca”. Żebyśmy mogli dzielić się swoimi talentami, pasjami. Dzieci, rodzice, nauczyciele malują obrazy, tworzą swoje działa sztuki, mąż pisze wierszyki na zamówienie na tę okazję.
Co przygotowaliście na jubileuszową edycję?
C.W.: U nas licytacja już się rozpoczęła. Mamy już pierwsze pieniądze. W tym roku zapowiada się, że hitem będzie „Kawa z ciachem”, czyli kawa w towarzystwie Pani Dyrektor Doroty oraz własnoręcznie przez nią upieczonego pysznego ciasta czekoladowego. Wygrywający dostaje kawę, przemiłą rozmowę i zabiera ciasto do domu. Niestety, zostawia Panią Dyrektor.
D.W.: Mąż specjalnie na tę okoliczność wydał tomik swoich wierszy dla dorosłych pod tytułem „Zapiski z kwarantanny. Wypielęgnowany, wychuchany, wymuskany, lśniący, sterylny i higieniczny pure nonsens wierszem”. Czytałam wszystkie i muszę przyznać, że dzieci nie powinny ich czytać, ale przecież licytują dorośli. Już mamy 200 zł.
C.W.: Mamy jeszcze „Dzień na stanowisku dyrektorki”, „Dzień na stanowisku Pani Tatiany (sekretariat)” , „Dzień na stanowisku Pani Pana Janka (stanowisko ochrony)”. Są obrazy namalowane przez dzieci i nauczycieli, artystyczne fotografie, maskotki, książki i wiele różnych arcyciekawych rzeczy dostarczonych przez Społeczność Soward.
Dobro warto czynić nie tylko od Orkiestry, ale też na co dzień. Przykładów zaangażowania Waszej szkolnej społeczności jest więcej. Niedawno zorganizowaliście kiermasz na rzecz Agatki, innym razem tańczyliście w piżamach i zbieraliście środki dla Igora. Jakim kluczem dobieracie akcje, w których bierzecie udział?
D.W.: Nie można pomóc wszystkim, a niesienie pomocy to wielka odpowiedzialność. Ale jeśli uda się zmienić życie jednej osoby, to już jest bardzo dużo. Tak właśnie realizuję swoje dobroczynne motto.
C.W.: Dobro. Im więcej go dajesz, tym więcej dostajesz. W to wierzymy i to nam daje motywację do działania.
Rozmawiała Zuzanna Suliga
Więcej o Soward Academy – Międzynarodowej Szkole Podstawowej w Częstochowie na akademia.soward.eu i www.facebook.com/sowardacademy.