Tym razem przy słonecznej aurze przyszło piłkarzom Skry Częstochowy zmierzyć się na wyjeździe z zawodnikami Znicza Pruszków. Drużyny przystępowały do spotkania w zgoła odmiennych nastrojach. Skra po pięciu spotkaniach nie zaznała porażki, natomiast Znicz Pruszków przystępował do meczu bez wygranej w identycznej liczbie rozegranych spotkań. Na domiar złego w czwartek władze klubu z Pruszkowa pożegnali dotychczasowego trenera Piotra Mosóra.
Pierwsza część pierwszej odsłony spotkania przyniosła wiele akcji z obu stron. Akcje dynamicznie przenosiły się raz za razem, bądź to na połowę pruszkowian, bądź Skrzaków. Wyczuwalne była duże napięcie szczególnie w szeregach gospodarzy, którzy przystępowali do tego spotkania z „nożem” na gardle. Wiele akcji drużyny rozgrywały w ataku pozycyjnym, jednakże klarownych sytuacji, które mogły przynieść bramkę było jak na lekarstwo.
W 16 minucie Radosław Gołębiewski popędził lewą stroną boiska, dośrodkowaniem próbował znaleźć w polu karnym wbiegającego Dawida Wolnego, jednak w ostatniej chwili piłkę wybił obrońca Znicza Pruszków Marcin Bochenek, który padając na murawę dotknął jeszcze piłki ręką. Sędzia jednak nie przyznał rzutu karnego Skrze Częstochowa. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. W 31 minucie rzutem z autu grę rozpoczynali z lewej strony boiska zawodnicy Znicza Pruszków. Z własnej połowy futbolówkę chciał do przodu posłać Marcin Rackiewicz jednak zrobił to na tyle niefortunnie, że trafiła ona pod nogi Adam Olejnika, który znalazł w polu karnym Dawida Wolnego, a ten precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza Znicza Pruszków Piotra Misztala. Do przerwy przewagę w posiadaniu piłki mieli gospodarze. Na przestrzeni kilku minut wykonywali seriami rzuty różne, jednak strzały były niecelne.
Początek drugiej połowy nie przyniósł zdecydowanych zmian jeśli chodzi o styl gry obu ekip. W 59 minucie pruszkowianie przeprowadzili składną akcję lewą stroną boiska. Piłkę z lewego sektora po ziemi w pole karne dograł Paweł Moskwik, dopadł do niej Dariusz Zjawiński i precyzyjnym strzałem po ziemi w prawy róg bramki pokonał Mateusza Kosa, który próbował jeszcze końcówką palców wybić piłkę.
Skra Częstochowa po straconej bramce nie zachowała koncentracji, gdyż dwie minuty później na tablicy widniał już wynik 2:1 na korzyść żółto-czerwonych. Peter Drobnak dośrodkował piłkę z lewej strony boiska, a ta znalazła w polu karnym Patryka Czarnowskiego, który strzałem głową pewnie pokonał bezradnego Mateusza Kosa.
Po bramce Znicz Pruszków dalej przeważał stwarzając sobie szansę na podwyższenie wyniku. Skra Częstochowa długo nie mogła otrząsnąć się po podwójnym ciosie pruszkowian. W ostatnim kwadransie Skra kilka razy zaatakowała bramkę Piotra Misztala. W 84 minucie ponownie w tym spotkaniu w polu karnym Marcin Bochenek, padając na murawę dotknął piłkę ręką. Sędzia był niewzruszony i podobnie jak w pierwszej części gry nie podyktował jedenastki.
Piłki meczowe w doliczonym czasie gry mieli Mariusz Holik oraz wprowadzony w drugiej połowie Konrad Andrzejczak, który popisał się rajdem prawą stroną boiska, jednak jego dośrodkowanie nie znalazło partnera w polu karnym.
Ostatecznie Skra Częstochowa przegrywa ze Zniczem Pruszków 2:1 po meczu pełnym walki. Sędzia pokazał w sumie aż dziesięć żółtych kartek. Pierwsza połowa zakończona po myśli Skrzaków po bramce Dawida Wolnego. W drugiej do głosu doszli gospodarze, którzy przy braku koncentracji drużyny z Częstochowy w kilka minut szybko strzelili dwa gole, wyszli na prowadzenie, którego nie oddali i cennych 3 punktów już do końca spotkania.
Kolejny mecz Skra Częstochowa rozegra na „Lorecie” w najbliższą sobotę 27 czerwca o 17:30 zmierzy się z zamykającym tabelę Gryfem Wejherowo.