fbpx

Przejechał na rowerze półtora tysiąca kilometrów, aby pomóc choremu dziecku

Częstochowianin Robert Bułka przejechał na rowerze półtora tysiąca kilometrów, aby pomóc choremu na raka Michałkowi. Dzięki tej wyprawie więcej osób, także spoza Polski, dowiedziało się o walce dziecka z poważną chorobą i wsparło zbiórkę funduszy na jego leczenie.

Robert Bułka wystartował w samotną wyprawę rowerową 14 sierpnia. Do Rzymu dotarł dwa tygodnie później. Jak mówi, ten wyjazd nie byłby możliwy bez wsparcia wielu osób, także tych, których poznał w czasie podróży.

– Nie było łatwo – opowiada częstochowianin. – Bywały dni, że byłem bliski rezygnacji, ale nie poddałem się ze względu na cel wyprawy.

Robert Bułka podróżował samotnie. Niemal każdego dnia pokonywał na rowerze po 100 kilometrów. To bywało trudne. Jak opowiada, znaczną część trasy pokonywał w górach, a do tego musiał weź z sobą ważący około 30 kilogramów bagaż – ubrania, namiot, całe wyposażenie.

– Wbrew pozorom to nie Alpy były najtrudniejsze do przejechania – wspomina. – Przed i po ich pokonaniu miałem na swojej drodze sporo stromych podjazdów, które czasami trzeba było pokonywać pieszo, prowadząc rower. Pogoda też nie ułatwiała mi zadania. Było sporo dni z dużymi ulewami. Raz obudziłem się w namiocie całkiem zalanym przez  wodę – dodaje.

Jak opowiada częstochowianin, w trakcie swojej podróży poznał wielu wspaniałych ludzi, którzy mu pomogli. Nawiązał znajomości, które, jak sądzi, przetrwają na dłużej. Najmilej wspomina spotkania z Czechami, a przede wszystkim otwartość i serdeczność Włochów. Właśnie we Włoszech poznał ludzi, którzy pomogli mu w powrocie do domu.

– Ludzie na całej trasie interesowali się moją podróżą, przyglądali się mojej koszulce ze zdjęciem Michałka i mapą wyprawy – wspomina. – Jednak Austriacy byli bardzo powściągliwi, nie to co Czesi czy Włosi.

Jak opowiada, to ekipa czeskich pracowników jednej ze stacji benzynowych pomogła mu już po przekroczeniu austriacko-czeskiej granicy ustawić namiot na swoim terenie obok… McDonalda.

– Z kąpielą nie miałem żadnych problemów przez całą drogę – mówi częstochowianin. – Mogłem wszędzie swobodnie korzystać z łazienek przy stacjach benzynowych. Nocowałem na campingach, w hostelach, czasami w lesie. To była naprawdę przygoda życia. Miałem szczęście, że napotkałem po drodze wielu życzliwych ludzi, ale z taką serdecznością, jak we Włoszech nigdy wcześniej się nie spotkałem .

Jak opowiada Robert Bułka, niemal w każdym miasteczku czy wsi włoskiej znalazł się ktoś, kto zainteresował się jadącym na rowerze Polakiem. Włosi gościli go, chętnie dowiadywali się o cel wyprawy. W jednej z miejscowości zrobiono zrzutkę, aby zapłacić częstochowianinowi za hotel i posiłek, aby mógł w dobrych warunkach wypocząć przed dalszą drogą.

– Już w samym Rzymie każde natrafiłem na cudownych ludzi – opowiada częstochowianin. – Poznałem Carmino i jego przyjaciół. Okazali mi ogromną pomoc. Nie tylko oprowadzali po Rzymie, ale także pomogli wrócić do domu.

Według pierwotnych planów, częstochowianin miał jechać do Włoch na rowerze tylko w jedną stronę, a z powrotem miał wracać razem z polskim kierowcą jadącym do Polski samochodem dostawczym. Z pewnych przyczyn kurs ten odwołano i Robert Bułka musiał szukać innego transportu.

– Sprawdzałem pociągi, ale to było kiepskie rozwiązanie – wspomina. – Został mi jedynie samolot.

Wtedy, jak opowiada częstochowianin, pomogli nowo poznani włoscy przyjaciele, a także przedsiębiorca spod Częstochowy.

– Szef firmy Omega Transport pomóc mi sfinansować lot, wpłacając ponadto sporą kwotę na konto Michałka, a Carmino zawiózł mnie na lotnisko – opowiada Robert. Bułka. – Musiałem jednak zostawić we Włoszech rower i swoje rzeczy. I znowu pomogli przyjaciele. Jedni zajęli się rzeczami, które już do mnie dojechały, a Carmino zaopiekował się rowerem, który potem także został odesłany do Częstochowy.

Jak mówi częstochowianin, jest bardzo wdzięczny jednak nie tylko tym, którzy mu pomogli w trakcie wyprawy, ale także osobom bez wsparcia których w ogóle by nie mógł wyruszyć w trasę.

– Rower przygotowały mi wspaniałe chłopaki z firmy Bike Atelier z Częstochowy – wylicza Robert Bułka. – Miałem zrobiony serwis, a na drogę zostałem zaopatrzony w części zapasowe. Bardzo im za to dziękuję. Moi szefowie z Kost-Betu, Paweł i Krzysztof Matyja ufundowali mi koszulki na wyprawę i cały czas mnie wspierali. Bez pomocy tych osób nie mógłbym w ogóle ruszyć w drogę Dziękuję także mojej żonie Agnieszce i córeczce Martusi. Wiem, nie było im łatwo kolejne lato czekać na mnie, aż wrócę z wyprawy – uzupełnia częstochowianin.

Tegoroczna podróż do Włoch była drugą wyprawą rowerową, jaką Robert Bułka zorganizował na rzecz Michałka Sojdy z Częstochowy. Rok temu na rowerze objechał cały kraj. W przyszłym roku też raczej ruszy na rowerowy szlak.

– Mam pewne plany, marzenia, ale jeszcze za wcześnie o nich mówić – opowiada częstochowian. – Poza tym, muszę najpierw wszystko ustalić z żoną. Nie chcę, aby o mojej podróży dowiedziała się z mediów – żartuje.