fbpx

Olsztyn. Miastu trochę łatwiej. Rozmowa z Januszem Koniecznym

Jurajski Olsztyn jest już (na nowo) miastem od półtora roku. Czy nowy status niesie pozytywne skutki, czy wpłynie na zmianę kierunku rozwoju miejscowości i jej otoczenia? Janusza Koniecznego – Przewodniczącego Rady Miasta pyta o to Tadeusz Piersiak.

Po ponad 150 latach zdjęta została z Olsztyna kara za wspieranie powstania styczniowego. Jak dziś, z perspektywy minionego czasu oceniane jest przywrócenie Olsztyna do rangi miasta?

Janusz Konieczny: Mamy bardzo pozytywny odbiór, zwłaszcza przyjezdnych gości. Nie ma żadnych zjawisk negatywnych, a otworzyły się dla nas nowe kategorie środków unijnych dla małych miejscowości. Jesteśmy i tak miastem poniżej 5.000 mieszkańców, a równocześnie stolicą gminy, możemy więc korzystać zarówno ze
środków na rozwój obszarów wiejskich, jak i małych miast. To powód do zadowolenia. Dla mieszkańców to oczywista nobilitacja i wymiar sprawiedliwości dziejowej – nie
nadano nam praw miejskich, lecz przywrócono je, odebrane przez cara za lokalne przejawy patriotyzmu. Zakręciła się karuzela historii, choć oczywiście nie bez starań
władz Olsztyna. Dodajmy, że udało się nam bardzo szybko przeprowadzić ten proces, bo konsultacje zakończyliśmy w styczniu 2021 r., w marcu złożyliśmy wniosek, a w lipcu tego samego roku dostaliśmy decyzję o przywróceniu praw miejskich, którą odebraliśmy w ostatnim dniu grudnia.

Kiedy byliście gminą, Olsztyn był postrzegany jako lider inwestycji drogowych, działań kulturalnych. To, że dziś jesteście miastem, co tak naprawdę zmieniło?

– W tym zakresie nowy status zmienia niewiele. Będziemy kontynuować linię rozwoju nakreśloną wiele lat temu. Robilibyśmy to również, nie będąc miastem. Dotychczasowe zmiany i plany na przyszłość są bardzo dobrze odbierane zarówno przez mieszkańców, jak i naszych gości. Nawet dla tych z niedalekiej Częstochowy, dla których nasz teren stał się bliskim miejscem rekreacji i to wszechstronnej. Miło jest widzieć, że i mieszkańcy, i przybysze dostrzegają fakt, że Olsztyn w rankingach powiatu częstochowskiego jest liderem, jeśli chodzi o udział w środkach unijnych. Byliśmy też w pierwszej dziesiątce w województwie śląskim.

Mówi Pan, że nowy status otwiera przed Wami dostęp do kolejnych programów. Co wobec tego zdarzy się nowego, (może już się zdarzyło) w mieście Olsztyn?

– Już jako miasto pozyskaliśmy środki na budowę basenu. Jesteśmy po przetargu, prace przygotowawcze do inwestycji zaczną się jeszcze w tym roku.

Ale bez nawiązania do legendy sprzed lat – wód termalnych zasilających Olsztyn i gminę?

– Nie, nie! To jest zupełnie inna inwestycja. Tamta, niestety ucieka przed nami w zaistniałej w Polsce sytuacji. Ceny odwiertów są z roku na rok coraz wyższe i nie możemy się z tym uporać. Jak wykonaliśmy czynności przygotowawcze i startowaliśmy z tym projektem na targach, to cena odwiertu kształtowała się na poziomie miliona – półtora miliona złotych. Teraz i 10 milionów to zbyt mało. Obietnic z różnych kół decydujących o finansach mieliśmy sporo, ale fi nalnie nie mogliśmy się do tych środków dostać.

Ten program jest cały czas na stole, bo teren mamy zarezerwowany. Tymczasem potencjalny inwestor chce mieć pełne dane z wydajnością złoża, składem chemicznym wody itd. Próbowaliśmy wstępne odwierty przeprowadzić z Politechniką Częstochowską, formułując wspólny projekt badawczy, ale to też nie znalazło akceptacji. Mimo wsparcia niezłej przecież uczelni, olsztyńskie wody termalne są nadal pieśnią przyszłości. Zostaje nadzieja, że np. z tych środków unijnych na odnawialne źródła energii, które kiedyś do nas dotrą, znajdą się fundusze i dla Olsztyna.

Równie gorącym tematem są prace archeologiczne i rekonstrukcyjne prowadzone na zamku w Olsztynie wspólnie przez Wspólnotę Gruntową oraz władze Miasta i Gminy. Wyniki są sensacyjne, a udostępnienie kiedyś odkryć może przydać Olsztynowi jeszcze większej atrakcyjności.

-Niewątpliwie tak. Jak oglądaliśmy jednak te prace w trakcie oraz to, co ujawnia się cały czas, to środki, jakie udało się dotychczas pozyskać, są za małe. Byłem rozemocjonowany, kiedy wizytowaliśmy wykopaliska pierwszy raz i widzieliśmy, ile nowych odkryć udało się dokonać. Wcześniejsze badania naukowe wnioskowały,
że na Górze Zamkowej nie ma już nic do odkrycia, a teraz słyszymy, że rozpoznanych jest około 40 nowych obiektów kubaturowych na wzgórzu. To jest praca na dziesiątki lat, która wymagać będzie wciąż nowego finansowania.

Może w końcu znajdziecie ten ukryty w jaskini skarb rycerski? Bo Szkielet Macieja
Borkowica pewnie już został odkryty.

-Oby! (śmiech) Na razie wdzięczni jesteśmy, że Wspólnota podjęła to wyzwanie, bo zachęcaliśmy do takich działań już wiele lat temu. Można było pozyskiwać środki
z bardzo wielu źródeł i przez wiele lat. Obecnie realizowany projekt jest pierwszy, opiewa na 12,5 mln zł z udziałem własnym. To wszystko jednak mało. Tym bardziej że właśnie ogrom odkryć jest ponad oczekiwania, a więc i ponad zakres projektu. Teraz okazuje się, że przydałoby się przynajmniej drugie tyle. Może i 50 mln zł czy nawet więcej – dziś nikt tego nie wie. Zainteresowanie turystów ujawnionymi odkryciami już jest olbrzymie. Wiadomo jednak, że jeszcze długo względy bezpieczeństwa nie pozwolą tych stanowisk udostępniać turystycznie.

To może pomówmy teraz o największych wyzwaniach, jakie stoją przed miastem.

-Obecnie problemem jest jedynie pozyskanie dostatecznej ilości środków, bo planów mamy ogrom. Zresztą cały czas coś się inwestycyjnie u nas dzieje. Część zadań -właśnie z czysto budżetowych i logistycznych powodów – musieliśmy przerzucić na przyszły rok. Na przykład wspomniany basen: prace przygotowawcze ruszą, ale zasadnicze roboty zaczną się w przyszłym roku. Mamy rozstrzygnięty przetarg na budowę drogi i ścieżki rowerowej do Choronia – czyli połączymy się z gminą Poraj. Z gminą Żarki już jesteśmy skomunikowani ścieżką do Suliszowic. Rusza budowa ścieżki do Mstowa; my budujemy od Rynku do jeziorka krasowego koło Kusiąt. Ta inwestycja jest już na końcowym etapie projektowania.

Nie można pominąć problemu rozbudowy i modernizacji oczyszczalni. To jest taka priorytetowainwestycja, na którą czekamy. Miasto rozwija się, podłączamy kolejne
miejscowości gminy, a oczyszczalnia powstawała wtedy, gdy ja się tu sprowadzałem, czyli prawie 30 lat temu. No i Biskupice nam zostały do skanalizowania, a to jest
najtrudniejszy teren. Skała jest już pod lemieszem – jak to się mówi, duże różnice wysokości terenu, a więc potrzebne przepompownie. Dużo roboty!

Konsekwentnie stawiacie na rozwój miejscowości w kierunku turystyczno-przyrodniczym?

-Jesteśmy na to skazani. 2/3 terenu to jest Natura 2000, więc z tego tytułu mamy ograniczenia. Nie mamy uciążliwej produkcji, choć są na naszym terenie zakłady
całkiem spore. Plan zagospodarowania przestrzennego też narzuca swoje wymogi. Mamy jednak kilka działek do dyspozycji organizatorów działalności gospodarczej,
kilka już jest zajętych. Oczywiście większość terenów jest w rękach prywatnych, ale jak mówię: wszystko reguluje plan zagospodarowania.

Korzystanie z walorów przyrodniczych jest dla nas sprawą nadrzędną, więc nawet działalność gospodarcza podporządkowana jest tym priorytetom np. obsługi ruchu turystycznego. Brakowało nam tylko tego elementu wody. Chcielibyśmy przecież, żeby turyści przyjeżdżali nie tylko na weekendy. Żeby zatrzymać ich jeszcze
przynajmniej na dwa-trzy dni. To oznacza ruch dla wszystkich: gastronomii, sklepów spożywczych, usług przewodnickich i wypożyczalni.

Brak wody był zawsze ogranicznikiem. Kiedy jednak będzie pływalnia, to już może przyciągnie urlopowiczów.

-Najpierw powstanie pływalnia kryta. Ale teren mamy spory i atrakcyjny – 1,5 hektara, było tam kiedyś pole namiotowe. W drugim etapie chcemy utworzyć w tym
miejscu również kąpielisko zewnętrzne. Biorąc pod uwagę odnawialne źródła energii, mógłby funkcjonować kilka miesięcy w roku. Byłby to dodatkowy magnes dla turystów. Wzmocniłby ofertę wytyczonych szlaków – pieszych, rowerowych, konnych. Pozwalałoby to na spędzanie u nas wczasów.

Czyli jedyne, czego można życzyć Olsztynowi, to pieniędzy napływających z Unii Europejskiej szerokim strumieniem!

-Podobno pieniądze szczęścia nie dają, ale w naszym wypadku przydałyby się na te inwestycje. Jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia…! To, co udało się zrobić, już się starzeje, a nowe wyzwania i plany wciąż się pojawiają.

Dziękujemy za rozmowę.