Po czterech latach (od wystawy w OPK „Gaude Mater”) znów możemy oglądać w naszym mieście malarstwo Piotra Staszczyka. Twórca pozostaje najwyraźniej częstochowianinem, mimo że nie mieszka wśród nas od wielu lat. Okazje ponownego spotkania ze sztuką malarza stworzyła „Konduktorownia” – galeria Regionalnego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych przy ul. Piłsudskiego 34/36. Malarz powrócił w to miejsce po 12 latach, wcześniej świętował tam 20-lecie twórczości.
Przyznać trzeba, że artysta wybrał sobie na wernisaż datę szczególną – 13 maja. Przede wszystkim dlatego, że trwała Noc Muzeów oferująca w Częstochowie szereg atrakcji, a w Filharmonii odbywał się koncert wiedeński. Jednak z wybiciem 17.00 piękna sala „Konduktorowni” zaczęła się zapełniać, więc też wystawiający nie mógł narzekać na brak zainteresowania publiczności czy wierności ze strony częstochowskich przyjaciół.
Jak podkreśliła Agnieszka Karolina Boczar, prezeska Zachęty, bohater tego wieczoru urodził się w Zakopanem, a jednak wybrał Częstochowę. OK – wybrała jego mama, przyjeżdżając tu za pracą. Mały Piotruś talenty rysunkowe objawił już jako dziecko i przy tym wyborze twórczej aktywności pozostał. Ukończył studia w częstochowskiej WSP (obecnie Uniwersytet im. Jana Długosza). Dyplom z wyróżnieniem uzyskał w 1997 roku u prof. Mariana Jarzębskiego. Debiutował jeszcze przed dyplomem wystawą w częstochowskim Radiu Fon. Już wtedy mówiło się o nim, jako o nadziei częstochowskiej plastyki. W roku 1996 i 2000 otrzymywał stypendia artystyczne Prezydenta Miasta Częstochowy.
Od debiutu miał tyle wystaw indywidualnych, uczestniczył w tylu zbiorowych; w kraju i za granicami, w warsztatach i plenerach, że liczba tych ekspozycji zamyka się już pewnie w cyfrze 150. W marcu 1998 r. pisał o nim Art & Business, rok później częstochowski periodyk Aleje III (ponownie w 2007 r.). Katalogi towarzyszyły jego wystawom w latach 2000 i 2002. Należy do Stowarzyszenia „Sztuka bez granic” w Krakowie oraz do Regionalnego Towarzystwa Sztuki „Zachęta” w Częstochowie.
Obecnie twórczość malarską łączy z wykonywaniem zawodu nauczyciela. Pracuje i mieszka w Pajęcznie. Uprawia malarstwo sztalugowe. Jest to malarstwo przedstawiające, które sam określa jako realizm abstrakcyjny. Początkowo tematem jego prac był człowiek w rozmaitych kontekstach życiowych, jakie go określały. Wyraziste portrety pokazał również obecnie w „Konduktorowni”. Jednak wystawę zdominowały pejzaże. Przede wszystkim odzwierciedlające chyba okolice, w których osiadł – krańce Jury: niewielkie wzniesienia, płaskie już pola przecięte nurtem Warty, lasy kontrastujące z niebem.
Piotr Staszczyk, którego znamy, zdecydowanie nie jest człowiekiem ekstatycznym. To mężczyzna refleksyjny, ale zdystansowany; obdarzony poczuciem humoru, ale bez skłonności do wiców. W poglądach na świat trzeźwy i wyważony. Takie jest też jego malarstwo. Prezentowane portrety pokazują ewidentnie ludzi z jego obecnego świata. Widać, że darzy modeli sympatią, ba – uwzniośla je, ale też kreśli te twarze bez czułostkowości. Zachwyt nad światem przyrody, który go otacza, odzwierciedla kompozycją, redukuje jednak szczegóły, wygasza temperaturę barw. Te pejzaże są nostalgiczne, zadumane, jesiennie uspokojone, ale wolne od smutku. Równocześnie – jeśli patrzy się całościowo na przedstawioną kolekcję, widać w niej wyraźnie indywidualny język artysty.
Tadeusz Piersiak
Czytaj także: DKF „Rumcajs”. Festiwal im. Janusza Kołodziejskiego