Jak wygląda sytuacja w Polsce widzimy sami, koronawirus ogarnia powoli nasz kraj. Czy Polska walczy skutecznie z koronawirusem ?Jak wyglądają nasze wysiłki i sytuacja w Polsce na tle innych krajów postaramy się przybliżyć pokazując komentarze Polaków żyjących poza granicami ojczyzny.
Mariusz Mach, USA, Los Angeles
„W USA daje się zaobserwować potężne podejście do sprawy, W Kalifornii gdzie obecnie przebywam, zamknięte zostały wszystkie lokale użyteczności publicznej (restauracje, bary, placówki pocztowe, urzędy miejskie). Szpitale zostały zaopatrzone w tysiące respiratorów w przeciągu zaledwie kilku dni. W regionach objętych kwarantanną, każdy pełnoletni domownik otrzyma odszkodowanie od rządu w wysokości 1 tysiąca dolarów na osobę na miesiąc, jako rekompensatę za to że są zmuszeni do pozostania w domu. Rząd przekazał 2 biliony dolarów na opracowanie szczepionki. W opracowaniu jest plan całkowitego zamknięcia granic Kalifornii na okres kwarantanny. Stan zobowiązał się również do dostarczenia do każdego domu kompletu masek i żeli antybakteryjnych. Logistyka wystrzeliła pełną parą, zniesione zostały również limity godzin dla kierowców pracujących w transporcie. Do każdego domostwa trafiły ulotki informacyjne na temat wirusa. Z ręką na sercu mogę stwierdzić, ze Ameryka jest przygotowana na najgorsze.
Tomasz – HOLANDIA, Haga
Zamknięto wszystkie bary i restauracje, zwolennicy płatnej miłości niestety muszą obejść się smakiem, ponieważ czerwone ulice są zamknięte. Zapowiedziano zamkniecie coffe shopów więc ustawiały się kilometrowe kolejki amatorów palonego zioła. Według znawców tematu, ceny na wolnym rynku poszły dwukrotnie w górę do ok 20 euro za gram. Potem na krótko były limity po 3 gramy na osobę, a teraz funkcjonują normalnie. Handel ma się dobrze. dostawcy nadążają z dostawami, nie ma więc paniki. Generalnie niczego nie brakuje. większych kolejek też nie ma. Ci, którzy mieli zrobić zapasy chyba już to zrobili. Nieznacznie zdrożało pieczywo. np bułki z 1 do 1,25 za 5 szt . Papier toaletowy ma wzięcie, więc wprowadzono limity 16 rolek jednorazowo na klienta.Niektóre sklepy sieciowe wprowadziły zakaz płatności gotówką , tylko kartą. Kasjerki pracują w lateksowych rękawiczkach. Znacznie mniej ludzi widać na ulicach. Praktycznie w godzinach szczytu można już uniknąć korków. Maseczek prawie nikt nie używa. Sporadycznie spotyka się takie osoby, zazwyczaj pochodzenia azjatyckiego. Byłem ostatnio w szpitalu. jedyne co można zauważyć, to że wiszą informacje, aby zgłaszać w recepcji, jeśli ktoś przebywał ostatnio za granicą, ma spłycony oddech, gorączkę lub kaszel. Reszta procedur nie uległa zmianie.Dziwnym dla mnie było, że zlikwidowali wszystkie dezynfekatory przed gabinetami lekarskimi. Wszystkie planowane zabiegi niezagrażające życiu są odwołane. Administracja publiczna: urzędy skarbowe, miasta, dentyści odwołują zaplanowane spotkania.Wszyscy, którzy mają stałe kontrakty wolą zostać w domu. Pracodawca i tak im zapłaci 80% tzw postojowe. W gorszej sytuacji są ci, którzy pracują przez agencje pracy (głównie pracownicy szklarni, hurtowni i dużych zakładów) lub jako jednoosobowe firmy. Tych pierwszych pracodawcy odsyłają do urzędu pracy po zasiłek, a tu procedura trwa 6-8 tygodni. A firmy muszą radzić sobie same. Dotyczy to głównie emigrantów z Ruropy wschodniej. Szkoły zamknięte. Koronawirus uderzył i w szkoły. Rodzice muszą przejąc obowiązki nauczycieli. dzieci/rodzice dostają wytyczne, jaki materiał mają przerobić w danym dniu. Kontakt z nauczycielem mailowo-telefoniczny. Ja nie odczuwam większych uciążliwości. I tak większość spraw urzędowych załatwia się telefonicznie lub przez internet za pomocą podpisu elektronicznego. Do pracy chodzę normalnie. jedynie staramy nie podawać sobie ręki i stać w bezpiecznej odległości. Do picia i tak używa się kubków jednorazowych lub prywatnych.Tyle że baseny, kina i fitness kluby są zamknięte
Justyna Kozakiewicz, AUSTRALIA, Melbourne
Jak wygląda sytuacja w Australii? Na chwilę obecną mamy około 700 osób zakażonych koronawirusem , 6 ofiar śmiertelnych. Minister Australii wprowadził zakaz większych zgromadzeń (w budynku nie wolno organizować spotkań dla więcej niż 100 osób, natomiast na zewnątrz 500). Szkoły póki co są jeszcze otwarte, ale część rodziców z własnej woli nie posyła już dzieci na lekcje, w oczekiwaniu na przerwę międzysemestralną. Jeśli chodzi o granice państwa, to są zamknięte od wczoraj od godziny 21 dla obcokrajowców. Rezydenci/obywatele AU wracający do kraju musza przejść 14-dniową kwarantannę. W samym Melbourne generalnie jest dużo mniej ludzi niż zwykle, ludzie się boją, niektórzy wręcz panikują. W supermarketach jest jak za PRL w Polsce, nie ma praktycznie niczego. Zaczęło się około 3 tygodnie temu od znikania papieru toaletowego z półek, teraz są pustki praktycznie w każdym sklepie. Ludzie hurtowo wykupują, co się da, włącznie z zamrażarkami. Zakup zamrażalki graniczy z cudem:). Supermarkety zaczęły wprowadzać limity na zakup poszczególnych produktów na klienta (jedna bądź dwie sztuki, w zależności od produktu). Codziennie rano, przez pierwszą godzinę po otwarciu sklepu wstęp mają tylko osoby starsze, nikt inny. W ten sposób rząd próbuje pomoc osobom starszym zrobić zakupy bez wariactwa. Niestety, zdarzają się przypadki, gdyludzie biją się w sklepach o niektóre produkty.
Kasia Sitko, Stoke on Trent , Wielka Brytania
Sytuacja w UK zmienia się drastycznie z minuty na minutę. Przeszliśmy przez fazę totalnej ignorancji ludzi, czyli wycieczek na imprezy itp; do totalnego chaosu: pustych półek w sklepach i ograniczeń zakupowych. Mimo wszystko nadal niektórzy chyba nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji i konsekwencji, jakie to ze sobą niesie. Jestem przedsiębiorcą, prowadzę Polską restaurację Agie&Katie w Stoke on Trent. W dobie pandemii klienci omijają restauracje i puby. Stworzyliśmy możliwość odbioru własnego lub dowozu jedzenia. Jest to jedyna możliwość aby biznes utrzymał płynność finansową.
Kasia Sitko Agie Katie
Elżbieta, WŁOCHY
Tutaj wszyscy jesteśmy w domach. Ci, co wychodzą bez specjalnego pozwolenia, upoważnienia ryzykują karę grzywny. W sklepach jak na razie jakaś żywność jest, nie w takich ilościach jak dawniej, ale jest. Do sklepu mogą wejść tylko 3 osoby, przed sklepem jest ochrona. Ostatnio nie chcieli mnie wpuścić na teren sklepu, bo zapomniałam rękawiczek jednorazowych. Doszło do tego ze zrobiłam awanturę i aż się rozpłakałam, bo psychicznie ciężko to wszystko ogarnąć. Są dezynfekowane ulice, ławki, parki wszystko, co się da. Do lekarza nie można już iść. Wszystko odbywa się telefonicznie, a recepty są dostarczane przez specjalnie wyznaczoną osobę do domu, bądź jeśli jest to osoba starsza bezpośrednio do apteki, a potem ktoś idzie z lekami do domu pacjenta. W szpitalach brakuje wszystkiego: łóżek, stetoskopów , maszyn podtrzymujących życie, kombinezonów ochronnych, okularów itd. Nie ma już oddziałów typu kardiologia, onkologia, pediatria. Są tylko oddziały zakaźne. Osoby, które mają psy, po przyjściu z psem na spaceru dwuminutowego zostawiają ubrania przed domem. Natychmiast ubrania są zamaczane w gorącej wodzie. Psy są myte przed wejściem do domu. Wszystko zamknięte!!! Jeśli umrzesz, nie ma pogrzebu, tzn jest, ale tylko w obecności grabarza…
Ostatnie pożegnanie jest zabronione. Ludzie umierają w domach, bo w szpitalach już nie ma miejsca w szpitalach. Tam zaczyna dochodzić do selekcji, komu można pomóc, a komu nie… Czyli jeśli masz do 40 lat i masz szczęście, to medycy ci pomogą. Po czterdziestce masz zostać w domu i czekać…albo cudem wyzdrowiejesz, albo nie. Są wstrzymane rachunki za prąd, wodę gaz. Dzieci mają system nauczania online.
Iza, SZKOCJA, Edynburg
W Szkocji na razie nie ma wielkiej paniki, bo przypadków koronawirusa nie mamy wiele. Ludzie są jednak wściekli na brytyjski rząd, mają do niego pretensję za zbyt późno podejmowane decyzje w sprawie koronawirusa. Ocena tego rządu nie tylko zresztą w kwestii epidemii nie jest w Szkocji najlepsza.
My, w Szkocji, na szczęście mamy sporą autonomię i nasze władze już wcześniej podejmowały pewne działania. U nas wcześniej niż w pozostałych rejonach Wielkiej Brytanii zdecydowano o zamknięciu szkół. Teraz żartujemy, że Johnson posłuchał szkockiego rządu i zrobił to samo. Dzieci zostają w domach na 12 tygodni, wliczając w to coroczną wiosenną przerwę w lekcjach między 7 a 22 kwietnia. Nauka ma się odbywać przez internet. Jak to wyjdzie, zobaczymy. Jakieś materiały mamy dostać też ze szkoły.
Ja pracuję w domu, więc zostanę z córką. Inni mają z tym problem. Muszą to jakoś ogarnąć do poniedziałku.
Ludzie jak usłyszeli, że mają lepiej siedzieć w domach, że szkoły są zamykane, to ruszyli do sklepów. Przez czwartek i piątek w wielu sklepach, nawet tych większych, półki wyglądały jak u nas w Polsce w czasach największego kryzysu. Najszybciej znikało mydło. Ludzie wykupowali je jak szaleni, brali po 20 i więcej kostek.
Nakazy mamy podobne do tych w Polsce. Kto może, ma pracować zdalnie. Rząd zdecydował, że osoby starsze lub z jakimiś schorzeniami, zwłaszcza przewlekłymi, od poniedziałku mają nie przychodzić do pracy, zwłaszcza gdy z racji wykonywanego zawodu mają bezpośredni kontakt z ludźmi.
Szkocki system zdrowia jest dobry, lepszy niż w Anglii, mamy tutaj na przykład darmowe leki. Mamy więc nadzieję, że jakoś sobie z tym poradzimy. Ludzie jednak mają obawy, że to lekceważenie sytuacji przez rząd brytyjski może się okazać groźne w skutkach. Część wprost obawia się powtórki z Włoch.
ANGLIA, okolice Cambridge
Moi znajomi sprzedają kosmetyki rosyjskie, zmiana jest taka, że przeszli wyłącznie na pracę on-line i mają mnóstwo pracy. Jest tylko kłopot z regularnością dostaw. Na razie jednak mają duże zatowarowanie. Nie ogłoszono oficjalnej kwarantanny, są tylko sugestie od rządu w tej sprawie. Jest dużo mniej ludzi na ulicach i w sklepach. Premier ostatnio ogłosił, że będzie pomoc dla małych firm i tych, co dopiero zaczęły działać. Będą uruchamiane specjalne pożyczki na preferencyjnych warunkach bez szczegółowej weryfikacji. Jeden z dużych angielskich banków już się zdeklarował, że będzie udzielał takich szybkich pożyczek do 10 tys. funtów. Odezwała się też jakaś pozarządowa inicjatywa z chęcią pomocy małym firmom. Jeśli chodzi o zaopatrzenie w sklepach, to na razie wszystko mają, oblegane są głównie duże supermarkety. Moi znajomi robią zakupy w małych sklepikach blisko domu i na ten moment nie było tam papieru toaletowego i jajek.
FRANCJA, Rouen
We Francji ludzie szanują kwarantannę. Mogą wychodzić z domu na zakupy tylko spożywcze, mogą iść do apteki i do lekarza, ale muszą mieć dobry powód i zgodę na podróżowanie.
Pracują w domu, a jeśli chodzą do pracy, to muszą mieć zaświadczenie od pracodawcy, że praca z domu nie jest możliwa. Rodzicom dzieci do lat 16 państwo zapewnia odgórnie L-4.
Firmy, które mają teraz kłopoty z prowadzeniem działalności, mają obiecaną pomoc rządową, np.
nie muszą płacić za wynajem biur czy większości opłat. Część pracowników jest na tzw. częściowym bezrobociu. Zaopatrzenie w sklepach jest dobre, poprawiło się jak osłabła początkowa panika.
SŁOWACJA, okolice Martina
Tam wszyscy, którzy chcą wyjść z domu, muszą nosić maseczki (jak w Czechach), a ci, którzy mają kwarantannę, muszą mieć specjalnie oznakowany dom. Państwo podjęło już pierwsze kroki, aby pomóc przedsiębiorcom, debatują też o kolejnych krokach pomocowych. Wszędzie mało ludzi na ulicach i w sklepach. Zaopatrzenie w żywność i artykuły pierwszej potrzeby jest dobre, nie widać znaczących braków.
USA, okolice Seattle
Moja znajoma od 2 tygodni pracuje z domu, choć musi co drugi tydzień udać się do pracy na dwudniowy dyżur. Pracuje w branży IT, więc na szczęście taki tryb pracuj jest możliwy.
Jeździła do pracy 2 różnymi autobusami, ale teraz na dyżury jeździ autem. Na drogach pustki. Słyszała ostatnio, że dyżury w jej pracy też mają zawiesić i przejdą wyłącznie na pracę zdalną. Jej mąż, grafik komputerowy, też pracuje z domu, ale za chwilę skończą się im zlecenia i nie wiadomo, co będzie dalej.
W weekend pojechali na zakupach w supermarketu i było tam bardzo dużo ludzi. Na zaopatrzenie nie narzekają, jedzenia w tym kraju jest w bród. Widzieli niektóre półki nieco przerzedzone, ale przy tak dużym wyborze, to prawie nic. Problemy są jedynie z dostępem do niektórych leków.
Coraz więcej słychać o rosnącym bezrobociu i ułatwieniach w otrzymywaniu zasiłków. Pojawiły się też informacje dla firm o możliwych ulgach w płaceniu za niektóre opłaty i rachunki.
Całe życie po trochu tam wyhamowuje, zamykają się po kolei sklepy i inne usługi.
Małgorzata, NORWEGIA, Oslo
Sytuacja w Oslo następująca. Od dwóch tygodni pozamykane da szkoły, przedszkola i uczelnie wyższe. 3/4 restauracji i firm cateringowych, jest zamknięta. Opera, kina również. W sklepach opustoszało na dwa, trzy dni, po ogłoszeniu zamknięcia szkół. Dzisiaj towar na półkach jest uzupełniany, nikt już się nie zabija o papier toaletowy czy mydło. Na ulicach w centrum wzmożona patrol policji, po godzinie 18 młodzież legitymowana, rodzice zostają powiadomieni, jeśli dzieci wychodzą na zewnątrz. Na oddalonych dzielnicach jest już większa „swoboda”. Rodzice z dziećmi na placu zabaw, spacery po centrach handlowych. Jeśli już jednak ktoś jest na przymusowej kwarantanne, musi wywiesić kartkę, którą dostali wszyscy mieszkańcy, z napisem „Tutaj jest sąsiad, który jest na kwarantannie”. Największy chaos jest na lotniskach i przejściach granicznych. Polacy usilnie starają się wrócić na święta do kraju. Płacą po 1000 zł za lot. Państwo norweskie pozwoliło wszystkim cudzoziemcom opuścić kraj, niezależnie czy jesteś na kwarantannie, czy nie. Jedynie muszą
pozostać w kraju ci, u których stwierdzono Covid-19. Niestety ludzie kompletnie nie rozumieją, że to może być ich podróż w jedną stronę. Nie wiadomo kiedy otworzą granice. Powrót jedynie z podjęciem 14 dni kwarantanny (za które Państwo nie ma obowiązku zapłaty, gdyż lot
odbył się z własnej woli ) i stałym zameldowaniem. Wiele tysięcy ludzi jest na tzw. permitering. Jest to czasowe zwolnienie z pracy z gwarancją powrotu na stanowisko pracy. W ciągu jednego dnia do Urzędu pracy Nav zostało wysłanych aż 25 tys. wniosków. Każdy, kto jest na permiteringu, otrzyma 100 % dwudziestodniowego wynagrodzenia, z czego za 2 dni płaci pracodawca. Ze względu na ilość wniosków, Nav może
wypłacić pensję dopiero z dwumiesięcznym opóźnieniem. Pojawiła się informacja, że może zabraknie środków. Spotkało się to z oburzeniem Norwegów. Zaczynają się hejty pod nazwiskiem pani premier Erny Solberg. Ludzie piszą o rozdawaniu pieniędzy za granicę, a teraz może ich braknąć dla
rodaków. Stan ,, wyjątkowy,, ma się na razie utrzymać do Wielkanocy.
Patryk, HOLANDIA, Tilburg
Zamknięte szkoły, urzędy, lokale. Obowiązuje zakaz zgromadzeń publicznych powyżej 100 osób. Restauracje działają tylko z dostawą jedzenia do domów. Pomaga specjalna platforma internetowa, coś w rodzaju polskiego pyszne.pl.
Sklepy funkcjonują normalnie, aczkolwiek wszędzie obowiązują nowe zasady — zachowanie bezpiecznej odległości pomiędzy klientami, dezynfekcja rąk przed wejściem do środka.
Ludzie żyją za dnia normalnie na tyle, o ile można funkcjonować w tym okolicznościach. Wieczorem życie zamiera, wszyscy siedzą w domach. Tutaj jest sporo Polaków. Oczywiście wymieniamy się wiadomościami z kraju. Wielu z nas odwołuje przyjazdy na święta do domów.
Karolina, NIEMCY, Monachium
Bawaria wprowadziła rygorystyczne ograniczenia. Od dzisiaj wyjść z domu można tylko z ważnych powodów, udać się do pracy, zrobić niezbędne zakupy, udać się do lekarza lub apteki. Rekreacja czy też po prostu spacer na wolnym powietrzu są dozwolone, jedynie gdy odbywają się w pojedynkę lub z domownikiem. Kolejne firmy wstrzymują pracę. Zaopatrzenie w artykuły spożywcze jest dobre, brakuje niektórych produktów higieny osobistej. Staramy się nie opuszczać domów, mimo że jeszcze kilka dni temu nie było wyczuwalne jakiekolwiek zagrożenie. Obecnie czuje się strach przed koronawirusem. Ludzie tak pod wpływem wysokich kar, jak i obawy przed zarażeniem starają się pozostawać w domach.