fbpx

Joanna Będuch: Nie mam czasu na półśrodki, chodzi mi o jakość [ROZMOWA]

Nie chciałam zmieniać, udziwniać, ale grać emocjami. Nie da się skopiować Kory, nawet nie powinno się tego robić, ale można znaleźć swój sposób na te piosenki – przyznaje Joanna Będuch*. 16 czerwca na deskach częstochowskiego teatru wokalistka wystąpiła z projektem „Chcę Ci powiedzieć coś…”.

Skąd muzyczna pasja? Czy w Pani rodzinie były jakieś tradycje rodzinne?

Joanna Będuch: Nie, żadnych. Choć moja siostra bardzo chciała grać na pianinie. Kiedy przywieźli je do domu, zagrała jakąś melodię. Podsiadłam ją i zaczęłam grać ze słuchu. To był prosty utwór, ale ja miałam może 5 czy 6 lat. Potem rodzice zapisali mnie na lekcje. Niestety, trafiłam na takiego nauczyciela, że na myśl o zajęciach płakałam i nie chciałam na nie chodzić. Po niespełna roku zrezygnowałam. Tak skończyła się moja edukacja muzyczna. Za to śpiew towarzyszył mi zawsze, uczęszczałam na chór, występowałam w szkolnych akademiach.

Joanna Będuch: Nie mam czasu na półśrodki, chodzi mi o jakość [ROZMOWA] 2
archiwum Joanny Będuch

To jak to się stało, że w wieku 50 lat postanowiła Pani wystąpić na prawdziwej scenie i zorganizować koncert, który odbył się w Teatrze from Poland?

– Myślałam o tym już 10 lat wcześniej, przy okazji 40-stki. Wtedy brakło mi odwagi. Dojrzałam  i zrobiłam sobie urodzinowy prezent. Przed koncertem przygotowywałam się niemal rok. Wystąpiłam  razem  z zespołem mojego syna. Mieliśmy próby w Warszawie, tam też jeździłam na lekcje śpiewu. Do dziś uczę się tam pod okiem Agnieszki Nowak.

Dla moich gości była to totalna niespodzianka. Nikt z nich nie wiedział, że wystąpię. Jednak od tego koncertu w TfP zaczęłam poważnie myśleć o śpiewaniu, ale nie traktuję tego jako życiowej wytycznej. Nie myślę o tym, czy będę się rozwijać, nie snuję wieloletnich planów. Realizuję po prostu kolejne projekty.

Joanna Będuch: Nie mam czasu na półśrodki, chodzi mi o jakość [ROZMOWA] 3
archiwum Joanny Będuch

Wtedy była to impreza zamknięta. Trochę minęło i zdecydował się Pani na otwarty, biletowany koncert.

– To był duży stres. Na koncercie urodzinowym przyjaciele mogli przymknąć oko na mój występ. Powiedzieć: zrobiła swoje, pomarzyła, niech ma. Podczas ubiegłorocznego występu w Klubie Stacherczak wiedziałam, że mogę spotkać się z krytyką. Choć muszę przyznać, że nie dotarły do mnie takie słowa. Przygotowałam się jeszcze bardziej. Na potrzeby tego wydarzenia powstał zespół – Joanna i Przyjaciele. Pierwszą osobą, z którą rozmawiałam o współpracy była wiolonczelistka Marta Kotaszewska. Zapytałam, czy zechce wystąpić z naturszczykiem. Zgodziła się. Podobnie, jak pozostali artyści. Wśród nich znalazł się Michał Rorat, który zgodził się zostać kierownikiem muzycznym projektu.

Razem stworzyliście również Pani debiutancki, autorski utwór. Jak powstało „Zauważ mnie”?

Przyznam, że początkowo nie myślałam o własnej piosence. Kiedyś, podczas jakiegoś koncertu, rozmawiałam z Małgosią Iżyńską, która zapytała mnie o to, czy w „Stacherczaku” zaśpiewam też swoje kawałki. Odpowiedziałam, że myślę jedynie o coverach. Zganiła mnie, że tak się nie godzi. Weszła mi na ambicję. Dzięki temu odważyłam się napisać coś swojego. Michał skomponował muzykę. Jestem bardzo dumna z tego utworu. Usłyszałam wiele miłych słów, to znak, że „Zauważ mnie” się spodobało.

W „Stacherczaku” zabrzmiały również utwory Kory. Potem powtarzano, że niewielu powinno śpiewać jej piosenki, ale Pani do nich pasuje. To spory komplement?

– Jestem bardzo wdzięczna za te słowa. To spora mobilizacja. Korę kocham od 10. roku życia, czyli odkąd usłyszałam „Oddech szczura”.

Ta mobilizacja sprawiła, że 16 czerwca zdecydowała się Pani wystąpić z projektem wypełnionym wyłącznie kompozycjami Maanamu. Także miejsce koncertu było szczególne – Teatr im. A. Mickiewicza. Mocno podniosła sobie Pani poprzeczkę…

Długo szukałam odpowiedniego miejsca. Nie mam czasu na półśrodki, chodzi mi o jakość. Wybrałam jedną z najbardziej klimatycznych sal mieszczącą już 400 osób. Było to ryzykowne, ale bilety zostały niemal wyprzedane. To niezwykle miłe.

Joanna Będuch: Nie mam czasu na półśrodki, chodzi mi o jakość [ROZMOWA] 4
archiwum Joanny Będuch

Oprócz Przyjaciół z zespołu zaprosiła Pani gości specjalnych: Janusza „Yaninę” Iwańskiego rapera Miksera. Trudno było namów ich do wspólnego występu?

– Na szczęście pomysł im się spodobał. Początkowo zastanawiałam się nad tym, czy zapraszać gości, ale pomyślałam, że to dobry pomysł. Dzięki temu piosenki Kory mogłam pokazać nie tylko przez pryzmat własnych emocji, ale także przefiltrowane przez inne osobowości. Pan Janusz wielokrotnie występował na scenie z Maanamem, przyjaźnił się zarówno z Korą, jak i Markiem Jackowskim. To ogromne wyróżnienie, że zgodził się wystąpić z laikiem. Z kolei Mikser wniósł nowoczesność, odwagę i zupełnie inne podejście do tych utworów.

Niemniej przede wszystkim starałam się być wierna doskonałym oryginałom. Nie chciałam zmieniać, udziwniać, ale grać emocjami. Nie da się skopiować Kory, nawet nie powinno się tego robić, ale można znaleźć swój sposób na te piosenki.

Joanna Będuch: Nie mam czasu na półśrodki, chodzi mi o jakość [ROZMOWA] 5
archiwum Joanny Będuch

Ten koncert już za nami. Kolejne plany? Może pora na płytę?

– Pod koniec ubiegłego roku zaczęłam pisać teksty. Dziś mam już materiał na całą płytę. Michał Rorat zgodził się kontynuować naszą współpracę. Chcemy stworzyć album. Mam nadzieję, że ukaże się on już niebawem.

Dziękujemy za rozmowę

Gazeta Regionalna

*Joanna Będuch nie lubi postrzegać się przez pryzmat jednej formy wyrazu. Tworzy artystyczne makijaże w mistrzowskich odsłonach, uwielbia prace z ciałem, wyrażając emocje poprzez ruch. Na scenie zadebiutowała trzy lata temu na deskach Teatru From Poland śpiewając w pierwszym swoim projekcie muzycznym „50 Shades of Joanna”.  Kolejny koncert „Emotions” w Klubie Muzycznym Stacherczak odbył się w 2022 r. Rok później, postanowiła oddać hołd Korze i grupie Maanam, występując  z projektem „Chcę Ci powiedzieć coś…” na scenie Teatru im. A. Mickiewicza.