fbpx

Jerzy Kędziora. A gdybyś na Jurze trafił na Twardowskiego?

Sławny w świecie częstochowski artysta Jerzy Kędziora wziął urlop od „balansowania”. W swoim PGR-ze pracuje nad „rzeźbiańcami”, które zawładną Jurą.

Wokół domu w Poczesnej Jerzy Kędziora stworzył galerię swoich rzeźb. Dał jej nazwę Poczesna Galeria Rzeźb (PGR), udostępniając ją nawet zwiedzającym. Nie jest to jednak stała ekspozycja: rzeźby wyjeżdżają i przyjeżdżają w miarę odbywania wystaw. Ciągle też pojawiają się nowe prace, a że dom i zabudowania gospodarcze, to równocześnie pracownia rzeźbiarza, niektóre z eksponatów pozostają w fazie studyjnej. Ostatnio w „tajemniczym ogrodzie” w PGR-ze pojawiły się kęsy wapiennej skały uformowane w zarys postaci i ozdobione rzeźbiarskimi portretami. Twórca (obdarzony równie słowotwórczą wyobraźnią) nazwał je rzeźbiańcami.

– Jestem na takim etapie, że nie mam czasu na przyjmowanie zwiedzających w PGR-ze – mówi Jerzy Kędziora. – Przyznaję, że telefon dzwoni od czasu do czasu. Wcześniej byłem zajęty przygotowaniem ekspozycji na Starym Rynku w Częstochowie. Teraz porządkujemy zabudowania, przewożąc część prac do Krakowa, gdzie też mam pracownię, a rysuje się nadzieja na dużą prezentację w zabytkowym centrum tego miasta.

Okazuje się, że po otwarciu ekspozycji w Częstochowie, twórca przerwał prace nad nowymi rzeźbami balansującymi. Stało się to zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, ale też w wyniku kontuzji kręgosłupa, której nabawił się artysta.

– Niemożliwe stało się moje skakanie po drabinach – mówi – a nie umiem siedzieć bezczynnie. Wróciłem więc do pomysłu, z którym już wcześniej eksperymentowałem. Przypomniałem je sobie, kiedy Adam Markowski, Przewodniczący Zarządu Związku Gmin Jurajskich we wstępie do poświęconej mojej sztuce publikacji, nazwał mnie „artystą jurajskim”. Folder pokazał moje dokonania od Częstochowy i okolic po Kraków, z przystankami w różnych jurajskich miejscowościach. Pomyślałem, że skoro już jestem taki „jurajski”, to Jurze muszę poświęcić swój – a może wspólny mój i kolegów – projekt „rzeźbiańców”.

Jerzy Kędziora
Jerzy Kędziora – rzeżbiańce

Prace o tym charakterze, czyli wykorzystujące jurajskie tworzywo – kęsy wapiennych skał – powstawały już przeszłości, nawet dość odległej. Pierwsza stoi przed budynkiem Zespołu Państwowych Szkół Plastycznych przy ul. Pułaskiego. Została stworzona w partnerstwie z francuskim artystą, w czasach współpracy Częstochowy ze Stowarzyszeniem Błękitna Gwiazda z Lourdes. Później rzeźbianiec, o wdzięcznym imieniu Esterka, stanął przy spichrzu w Olszynie. Ostatnio św. Marcin z wapiennym torsem pojawił się pod Krakowem na wzgórzu wśród winnic. Okazuje się, że patron gęsiny i rogali z Poznania sekunduje też pracownikom winnic.

Od nowego roku w „tajemniczym ogrodzie” w Poczesnej stanął Mistrz Twardowski i jego Kogut, Artysta Jurajski (z twarzą Kędziory), a nawet Jan Paweł II. W fazie roboczej pozostaje przesympatyczny Przyjaciel Wróbli oraz koncepty („zwidy” – mówi o nich autor) Basetlistów.

Rzeźbiarz opowiada, że chciałby znaleźć dla nich miejsce w różnych zakątkach Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Nie po to, by budować jakiś szlak rzeźbiarski. Raczej widziałby je w zakamarkach leśnych, na samotnych skałkach itd. By jak – właśnie – zwidy pojawiały się przed nieświadomym wędrowcem. Ma nadzieję namówić do tworzenia swoich rzeźbiańców zaprzyjaźnionych rzeźbiarzy, z którymi współpracował w przeszłości: Małgorzatę Hejduk, Paulinę Domagalską, Olę Rybak, Zbyszka i Karola Nowakowskich.

– Nasza Jura jest wydzieloną krainą geograficzną, ale nie ma (jak Śląsk na przykład) swojej identyfikacji – tłumaczy rzeźbiarz. – Brakuje jej górnika jako symbolu, swoistej gwary, folkloru, stroju. Część krakowska jest zdominowana przez legendę grodu Kraka, teren wokół Będzina, Zawiercia – to wspomniany Śląsk. Okolice Częstochowy – Jasna Góra. Tymczasem Jurze przydałaby się własna identyfikacja. Jej zamki, ostańce, jaskinie, to wszystko ma wspólny mianownik w wapieniu. Powinniśmy to możliwie najlepiej wygrać w promocji regionu. Zrobić z wapiennych skałek nasze wrocławskie krasnale.

W maju w Złotym Potoku spotkali się na plenerze architekci śląscy. Spotkanie zorganizowała Biblioteka Śląska, Instytut  Dokumentacji Architektury. Uczestnicy – przecież obdarzeni talentami plastycznymi – inwentaryzowali ciekawe obiekty w okolicy i utrwalali je w rysunkach. Jednym z gości warsztatów był Jerzy Kędziora. Na bazie zdjęcia rzeźbiańca Twardowskiego zrobił autorski collage. Przedstawił też założenia swojego projektu, który bardzo zainteresował i architektów, i wójta Gminy Janów, uczestniczącego w spotkaniu. Edward Moskalik wyraził wstępną propozycję realizacji rzeźbiańca. 

– Mam ideowe błogosławieństwo Adama Markowskiego, niestety bez obietnicy finansowania – podsumowuje Kędziora. – Wierzę jednak, że znajdę z czasem sponsorów. Tymczasem proszę nie pytać, kto i za ile dostarcza mi te wapienne skały, czasem z pięknymi odciskami amonitów.

Tadeusz Piersiak, fot. Krzysztof Kasprzak, Tadeusz Piersiak

Czytaj także: DKF „Rumcajs”. Ku pamięci prekursora