Ma czas na komputer, kino, trening i spotkania z przyjaciółmi. Gdy pytasz o lekcje, słyszysz, że szkoła jest nudna. Czy to tylko przejściowy bunt, czy poważniejszy problem?
Często uczniowie, którzy w szkole podstawowej mieli dobre stopnie, w gimnazjum, a potem w liceum mają już gorsze oceny. Dla rodzica to szok, gdy widzi, jak nastolatek zaczyna przynosić głównie dwóje albo oświadcza wprost, że nauka jest bez sensu, a chodzenie do szkoły wcale go nie interesuje.
Dziecko dorośleje, zmienia się. Rodzic powoli traci autorytet, ważniejsze od jego opinii staje się zdanie rówieśników. Nastolatka nie można już tak kontrolować, jak w szkole podstawowej, i dokładnie sprawdzać, czy odrobił lekcje. Nie znaczy to jednak, że powinniśmy mówić: „Nie chcesz się uczyć, to nie, twoja sprawa, najwyżej będziesz w przyszłości zamiatać ulice”.
Dziecko nie bez powodu może stracić zainteresowanie nauką. Trzeba przede wszystkim stwierdzić, dlaczego nie chce się uczyć. Wtedy można mu pomóc.
Często w nowej szkole trzeba inaczej się uczyć. Nauczyciel nie prowadzi już uczniów za rękę tak, jak to było w podstawówce, nie dyktuje zadań. Oczekuje, że sami będą notować. Materiał do nauczenia jest znacznie obszerniejszy, często trzeba szukać odpowiedzi w innych źródłach niż podręcznik. Do tego dochodzi zmiana środowiska; nowi koledzy, nauczyciele. Niektóre dzieci, szczególnie te wrażliwsze, mogą czuć się zagubione. W słowach: „Nie będę się więcej uczyć, to nudne” może się kryć wołanie do rodziców o pomoc.
Nic nie rozumiem
Niektórzy mają zdolności humanistyczne, inni raczej do przedmiotów ścisłych. Nie można oczekiwać, że dziecko z każdego przedmiotu będzie przynosić piątki. Warto podkreślać jego dobre, mocne strony .
Często nastolatek nie chce się uczyć, bo nie daje sobie rady z określonym przedmiotem. Zwykle dotyczy to przedmiotów ścisłych, jak matematyka, fizyka, chemia, a także języków obcych. Jeśli ma braki z poprzednich lat, jego kłopoty pogłębiają się. Nawet gdy mocno się stara, nie jest w stanie zrozumieć kolejnych tematów. „Skoro to, co robię nie przynosi efektów, to po co mam się uczyć, i tak to nic nie da!” – myśli.
Jeśli taka sytuacja miała miejsce w podstawówce, zwykle pomagał rodzic. W gimnazjum czy liceum to już znacznie trudniejsze. Często zdarza się, że rodzice nie radzą sobie ze szkolnym materiałem. Zresztą, zwykle nastolatek nie chce już uczyć się z mamą czy tatą, uważa, że to wstyd. W takim przypadku najlepiej pomyśleć o korepetycjach. Ważne, żeby znaleźć dobrego korepetytora. Może on pokazać nastolatkowi inny sposób uczenia, który bardziej go przekona.
A jeśli korepetycje nie pomagają?
Warto porozmawiać z nauczycielem, dowiedzieć się, jak on to wszystko widzi. Przyjrzeć się wymaganiom, jakie stawia szkoła. Może są one za wysokie?
Posyłamy dziecko do renomowanej szkoły i chcemy, by było tam najlepsze. A nie każde ma takie zdolności i potrafi sprostać rywalizacji. Oczywiście, nie zalecałabym pochopnie zmieniania szkoły, ale czasem jest to jedyne wyjście. Warto się nad nim zastanowić.
Jeśli dziecko wkłada duży wysiłek w naukę, a nie przynosi to efektów, to często się poddaje i przestaje się angażować: „Skoro jestem złym uczniem, nic ze mnie nie będzie, to po co mam się uczyć?”.
Wtedy zmiana szkoły może przynieść dobry efekt. Jednak warto tę sprawę skonsultować z dzieckiem, nauczycielami i wychowawcą.
Nielubiany kujon
W każdej klasie są osoby, które się uczą, i takie, które się nie uczą lub deklarują, że tego nie robią. Zwykle ta druga grupa jest większa, bardziej poważana w klasie i atrakcyjniejsza. A nastolatek chce właśnie do niej należeć. Dla niego jest bardzo ważna akceptacja rówieśników. Nie chce być nielubiany. Trzeba to też zrozumieć.
Warto jednak starać się, by ta grupa nie stała się dla naszego dziecka punktem odniesienia. Trzeba wspierać zainteresowania dziecka, znaleźć jego mocne strony, podkreślać je. Dobrze jest, jeśli poza szkołą znajdzie jakąś swoją pasję, dzięki której poczuje się pewne siebie, będzie mogło zaimponować kolegom.
Nie myśli przyszłościowo
Czasami nastolatek nie chce się uczyć do matury. Uważa że jest już dorosły, więc sam może decydować o swoim życiu. Pozwólmy mu poczuć, że nie decydujemy za niego. Warto z nim rozmawiać, pytać, jak widzi swoją przyszłość. Nie powtarzajmy mu codziennie: „Jak nie będziesz się uczyć, nie zdasz matury”. Wystarczy jedna poważna rozmowa na ten temat.
Podczas takiej rozmowy można skłonić nastolatka, by spróbował nakreślić różne scenariusze swojej przyszłości. Warto zapytać, co zrobi, jeśli nie dostanie się na studia. Gdy odpowie, że pójdzie na płatne studia, zadajmy mu pytanie, kto za nie zapłaci. Jeżeli stwierdzi, że sam zarobi pieniądze, niech doda, o jakiej pracy myśli i jak chce ją sobie znaleźć.
Dobrze jest go zapewnić, że jeśli będziemy widzieć, że wkłada dużo pracy w to, aby dobrze zdać maturę, może na nas liczyć. Jednak to on musi podjąć ostateczną decyzję i zacząć działać. Jestem przeciwna takiemu holowaniu w nieskończoność dorosłego już przecież człowieka i ułatwianiu mu życia. To on musi wiedzieć, do czego i po co nauka będzie mu potrzebna. Czasem warto mu pozwolić na popełnienie błędu i poniesienie konsekwencji złej decyzji. Na błędach przecież wszyscy się uczymy…
Obiecaj nagrodę
Określ możliwości i cele, które ma osiągnąć. Muszą być możliwe do spełnienia. Dla jednego dziecka będzie to więc czwórka na koniec roku z fizyki, dla innego zdanie egzaminu FCE z angielskiego. Powiedz, że jeśli mu się to uda, to spełnisz jego marzenie, np. kupisz nowy rower albo zafundujesz atrakcyjny wyjazd wakacyjny.
Nie strasz
„Jeśli nie zaczniesz się uczyć, będziesz miał szlaban na komputer, zabronię ci chodzić na treningi i spotykać się z kolegami”. W ten sposób pogłębiasz tylko bunt nastolatka i powodujesz, że traci do ciebie zaufanie. Jeśli spełnisz groźbę i obierzesz mu jego przyjemności, będzie mieć do ciebie żal. Jeśli groźby nie spełnisz, stwierdzi, że nie warto stosować się do twoich zakazów i nakazów, bo nie ma za to żadnych sankcji.
(red.)