fbpx

Dróżnik zasnął na służbie i nie zamknął przejazdu. Teraz stanie przed sądem

Prokuratura Rejonowa w Myszkowie skierowała do Sądu Rejonowego w Myszkowie, akt oskarżenia przeciwko 36-letniemu Łukaszowi J., dotyczący sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Chodzi o dróżnika, który niemal równo rok temu prawdopodobnie zasnął na służbie i nie opuścił na czas zapór na przejeździe kolejowym w Myszkowie.

Sprawa dotyczy wydarzeń z 30 grudnia 2020 roku. Łukasz J. nie opuścił na czas szlabanów na przejeździe kolejowym w Myszkowie przy ul. Koziegłowskiej, na którym pełnił dyżur. Przytomności maszynisty pociągu, który w porę zahamował widząc przejeżdżające spokojnie przez tory samochody, można zawdzięczać, że nie doszło do tragedii. Dróżnik był trzeźwy, ale prawdopodobnie przysnął na chwilę i dlatego w porę nie zamknął przejazdu.

– W toku śledztwa ustalono, że 30 grudnia 2020 roku Łukasz J. pełnił obowiązki dróżnika na przejeździe kolejowym w Myszkowie przy ul. Koziegłowskiej  – przekazał prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. – O godz.15.12 dróżnik został powiadomiony telefonicznie przez dyżurnego ruchu stacji Poraj o odjeździe pociągu osobowego relacji Częstochowa – Gliwice. Z uwagi na fakt, że pociąg ze stacji Poraj na stację w Myszkowie jedzie około 10 minut, Łukasz J. powinien opuścić rogatki najpóźniej po upływie 7-8 minut od odebrania powiadomienia. Zgodnie bowiem z rozporządzeniem Ministra Infrastruktury rogatki na przejeździe kolejowo-drogowym powinny być zamknięte na czas od 120 sekund przed nadjechaniem czoła pociągu do czasu zjechania pociągu z przejazdu – dodał prokurator.

Chwilę później maszynista prowadzący pociąg zauważył, że przez przejazd kolejowy przejeżdżają samochody. Zawiadomił on o sytuacji dyżurnego ruchu. Ten natychmiast zadzwonił do Łukasza J. z poleceniem natychmiastowego zamknięta przejazdu. O sprawie powiadomiono policję. Na  miejscu dróżnik poddany został badaniu na obecność alkoholu w organizmie. Mężczyzna był trzeźwy.

– W śledztwie prokurator przedstawił Łukaszowi J. zarzut nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, która zagrażała życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach – podaje rzecznik prasowy częstochowskiej prokuratury. – Przesłuchany w charakterze podejrzanego Łukasz J. częściowo przyznał się do zarzucanego mu przestępstwa i wyjaśnił, że po otrzymaniu powiadomienia od dyżurnego stacji Poraj czekał na pojawienie się świateł pociągu. W tym czasie poczuł się źle i nie pamięta co działo się później, aż do telefonu dyżurnego z Myszkowa.   

W trakcie śledztwa zasięgnięto opinii lekarza z zakresu chorób wewnętrznych i diabetologii.

Stwierdził, że stan zdrowia Łukasza J. nie mógł spowodować u niego zaburzeń świadomości w dniu 30 grudnia 2020 roku. 

Łukasz J. nie był w przeszłości karany. W PKP był zatrudniony od 2013 roku do lutego 2021 roku.  

Zarzucane oskarżonemu przestępstwo jest zagrożone karą pozbawienia wolności do 3 lat.