Idący chodnikiem u zbiegu al. Wolności i ul. Sobieskiego widzą tylko zabite sklejką okna mieszkań, witryny sklepowe i bramy. Nie podnoszą więc głowy, nie szukają monumentalności gmachu, który mijają. Nie sądzą, że mijają 110 lat historii miasta… Dom Księcia.
Nie sądzą również, że mijają budowlę, u której korzeni stał naturalny następca cara Imperium Rosyjskiego. A także skandal dworski, który blisko związał Wielkiego Księcia z Częstochową i jej okolicami.
Był ulubionym synem cesarza Aleksandra III, wszyscy więc w nim upatrywali kolejnego władcę z dynastii Romanowów. Był powszechnie lubiany przez swoje poczucie humoru. Wszystko zmienił jego romans z rozwódką Natalią Szeremietjewską-Brassow (znaną w Moskwie z kilku nietrwałych związków). Wbrew zakazom Wielki Książę Michał wziął w 1912 r. potajemny ślub w Wiedniu. Cesarz (i brat) Mikołaj II zabronił mu powrotu na dwór, odebrane mu zostało również prawo regencji nad małoletnim następcą tronu. Jego małżonka była zimno traktowana przez Imperatorową Marię Fiodorownę. Przebaczenie uzyskał dopiero w 1914 r. Podobno przez jedną noc w 1917 r. po abdykacji starszego brata, był carem Michałem II. Zaszczyt odrzucił do chwili przekazania mu korony przez Konstytuantę – co nigdy nie nastąpiło.
W zbiorach Archiwum Państwowego w Częstochowie są dokumenty, które pokazała mi przed laty dyrektorka Elżbieta Surma-Jończyk. Związane są z pozwem złożonym w 1931 r. przez carską wdowę Natalię Brassową przeciw Państwu Polskiemu. Domagała się przywrócenie jej carskich włości ocenianych ostrożnie na milion złotych. Roszczenia dotyczyły miasta Kłobucka oraz nieruchomości rolnych i leśnych w Kocinie, Wręczycy Wielkiej i Ostrowach.
Włości te powiększone o nieruchomość w samej Częstochowie oraz prawo wydobycia rud żelaza w Gnaszynie i Szarlejce kupił car Aleksander III od Guido Henckela von Donnersmarcka. Po śmierci Aleksandra III majątek podczęstochowski wraz z dokupioną nieruchomością w Częstochowie Michał Aleksandrowicz otrzymał w 1896 r. jako należną część spadku po ojcu – carze.
Przyznać trzeba, że carewicz jako dworski banita nie korzystał często z gościny w swoich włościach, mimo że wyremontował nawet dwór w Kłobucku – Starym Zagórzu. Dochód z majątków pozwalał mu brylować w świecie. Nieruchomość w Częstochowie była rozległym placem w pobliżu dojazdu do dworca kolei warszawsko – wiedeńskiej. Wykorzystywały ją przez konne pułki carskie jako plac maneżowy. Dopiero w latach 1912–13 u zbiegu ulic Teatralnej i Nowej na życzenie Michała Romanowa powstała nowoczesna, modernistyczna budowla, na wzór już zbudowanych kamienic czynszowych w Warszawie i innych miastach. Projekt budynku w stylu modernistycznym wykonał architekt Brunon E. Paprocki.
Dom Księcia (jak szybko zaczęto go nazywać) stał się największym gmachem świeckim Częstochowy, o dwóch bramach wjazdowych i podwórkach, z tylnym wyjściem do ogrodu. Jak dowiadujemy się z Encyklopedii Częstochowy, wzniosło go → Przedsiębiorstwo Budowlane Sobierajów. Współczesne badania Olgi Desperak i i Pauliny Korneluk dowodzą, że powstały obiekt miał być jedynie zaczątkiem monumentalnego kompleksu architektonicznego rozbudowywanego w stronę ogrodów (późniejszego basenu, obecnego lodowiska).
Powstała kamienica miała przynosić dochód Wielkiemu Księciu. Związała się jednak bardzo silnie z militarnymi kartami historii Częstochowy. W czasie I wojny światowej ulokował się tam niemiecki szpital wojskowy, później szpital garnizonowy polski. Od 1921 r. zamieszkali w nim oficerowie i cywilni pracownicy Wojska Polskiego wraz z rodzinami. Jak podaje Juliusz Sętowski w Encyklopedii Częstochowy, od 23 listopada 1926 r. budynek nosił nawet nazwę Pawilonu Oficerskiego im. Marszałka J. Piłsudskiego. Legendą miasta stało się kasyno oficerskie usytuowane w pawilonie od strony obecnej ul. Boya-Żeleńskiego. Dla równowagi była też w budynku kaplica.
Na rozległym terenie parkowym wytyczone zostały alejki, powstały korty tenisowe (zimą lodowisko) i – oczywiście – strzelnica sportowa. Niestety administracja tamtego czasu podczas remontu (1929-1930) zdecydowała o likwidacji ozdób architektonicznych, a przede wszystkim narożnych kopuł wyróżniających budynek.
We wrześniu oficerowie ruszyli na front, a ich rodziny ewakuowano na Kresy. W Domu Księcia usytuowana została kuchnia dla poznaniaków usuniętych z rodzinnego miasta przez okupanta. Wkrótce w apartamentach i mieszkaniach kamienicy zamieszkali folksdojcze, w pozostałych zaczął działać hotel etapowy do żołnierzy Wehrmachtu.
W 1947 r. nowe władze zaczęły kwaterować w zdewastowanych mieszkaniach nowych lokatorów. W pawilonie bawiło się Wojsko Polskie w klubie oficerskim. Organizowane tam zabawy i bale długo były wysoko notowane towarzysko. Na wszelki wypadek w drugim skrzydle Domu Księcia funkcjonowała lokalna „wytrzeźwiałka”.
W latach 90. w pawilonie znalazła locum Szkoła Baletowa, a izba wytrzeźwień zamieniona została na dzienny oddział leczenia odwykowego. Do tego przez wiele lat w budynku umiejscowiona była siedziba Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego prowadzącego seanse odwykowe. Do kompletu na I piętrze działała Poradnia Monaru! W pamięci pozostały sklepy prowadzone stabilnie do lat 90. Fantastyczny sklep rybny, z szerokim asortymentem, warzywniczy z zawsze świeżymi produktami. Na wprost przystanków autobusowych mieścił się sklep cukierniczy, a obok odzieżowy z ciekawymi propozycjami.
Od zawsze Dom Księcia straszył zaniedbaniem. Odwiedzane mieszkania znajomych imponowały zachowanymi stiukami, a przede wszystkim wysokością – pewnie 3,5 metra. Klatki schodowe jeszcze miały przedwojenny sznyt, ale brakowało im zwykłego utrzymania. Podwórka studnie były ponure, a wieczorami nie zawsze bezpieczne.
Nie wiedzieć czemu powojennym zarządcom gmachu wydawało się, że jest on wieczny. Brak remontów doprowadził do zaniedbania grożącego z czasem katastrofą budowlaną. Wielkość gmachu pociągała za sobą ogrom środków potrzebnych do uratowania go. Aż zrobiło się za późno na wszystko, więc w 2017 r. Dom Księcia został opróżniony z lokatorów i zabity płytami sklejki. Sen o wielkości obraca się w gruzy – w Częstochowie ma to, niestety, wymiar symboliczny.
Przecież jeździmy po Polsce. Nie mówię już o wrażeniach z odwiedzanych miast wojewódzkich jak Kielce czy Rzeszów. Mniejsze od Częstochowy, do niedawna zapyziałe i prowincjonalne wybiły się na wielkomiejskość. Nie tylko stawiają nowoczesne wieżowce – rewitalizują zabytki. Dobrze – ktoś powie – ale one konsumują wojewódzkie budżety, jak nasze Katowice. Weźmy więc Bielsko-Białą albo Jelenią Górę, dawne miasta wojewódzkie, też mniejsze od naszego. Pierwsze zwane małym Wiedniem, drugie – również przebogate w secesję i inne modernizmy. Pałacyki i kamienice stojące niedawno w ruinie prawie, w nowym wieku dziwnie wypiękniały. Częstochowa jest uboga w zabytki świeckiej architektury, a tu Kamienica Kupiecka już traci dawny blask (ledwie 15 lat po remoncie?), Dom Frankego pęka i za chwilę Inspektor Nadzoru Budowlanego każe go opróżnić.
– Pomimo że Dom Księcia jest oddalony od centrum Częstochowy, należy do bardziej znanych obiektów w pejzażu architektonicznym miasta – podkreśla Juliusz Sętowski, szef Ośrodka Dokumentacji Dziejów Częstochowy w Muzeum Częstochowskim. – Do lat 70. był naszym największym budynkiem mieszkalnym. To perła architektury, która z latami zubożała w detale. Jednak dla Częstochowy ważna jest jego wartość historyczna – dzięki roli jaką pełnił w różnych latach, szczególnie w okresie międzywojennym. Także dzięki ludziom, którzy wówczas w nim mieszkali czy pracowali – znanym i ważnym dla miasta. Niektórzy z nich wpisali się też w historię Polski. Niewątpliwie jest to obiekt, który silnie zaznaczył się w dziejach miasta. O jego bogactwie architektonicznym i znaczeniu historycznym mogli się przekonać ci, którym dane było w 2019 r. zwiedzić wystawę o Domu Księcia, w Archiwum Państwowym w Częstochowie. Z pewnością obiekt ten zasługuje na przywrócenie mu świetności, a na pewno nie może obrócić się w gruzy i uwolnić działkę deweloperską.
Tadeusz Piersiak