fbpx

Częstochowski PKS przestaje istnieć. Przewoźnik 30 czerwca kończy działalność


Po 70 latach działalności, PKS Częstochowa przestaje istnieć. Pracownicy otrzymali wiadomość od likwidatora firmy, że do 30 czerwca wypowie umowy wszystkim zatrudnionym w PKS osobom. Także do końca miesiąca jedynie ma być prowadzona działalność gospodarcza spółki. Po tym dniu Częstochowski PKS zostaje oficjalnie zlikwidowany.

[post_gallery]


O tym, że sytuacja w pekaesie jest tragiczna, kierowcy powiadomili posłankę PO Izabelę Leszczynę dzień przed Bożym Ciałem. Dzisiaj posłanka wraz z szefem Klubu Radnych Koalicji Obywatelskiej Rady Miasta Częstochowy Łukaszem Banasiem spotkała się przed dworcem PKS najpierw z dziennikarzami, a potem pracownikami upadającego zakładu.

W dramatycznym liście pracownicy zawiadomili mnie, że od stycznia praktycznie nie dostają pensji, a ich sytuacja prawna nie jest jasna. Nie wiedzą, czy są jeszcze pracownikami PKS, czy już nie – przekazała Izabela Leszczyna. – Złożyłam w tej sprawie pismo do pana premiera Sasina, bo to jego resortowi obecnie podlega częstochowski zakład.

Jak twierdzi posłanka PO, od 2015 roku, gdy PiS mianował kolejnych prezesów firmy, sytuacja PKS-u z roku na rok była coraz gorsza. Z kilkuset jeszcze pięć -sześć lat temu kursów zostało obecnie kilkadziesiąt. PKS ciął kursy do gmin sąsiadujących z Częstochową i tamtejsi mieszkańcy nie mieli jak dojeżdżać do pracy czy szkoły w Częstochowie.

Kolejne gminy zwracają się do nas o pomoc – mówi radny Łukasz Banaś. – Proszą, aby częstochowskie MPK przejęło dawne kursy PKS-u. Do mnie, jako radnego piszą też mieszkańcy tych gmin, prosząc o interwencję. Miasto wydłuża właśnie kursy miejskich autobusów do gminy Mykanów, nasze autobusy jeżdżą też na przykład do gminy Mstów, ale wszystkich starszych tras PKS-u MPK nie jest w stanie zabezpieczyć – dodaje radny.


Pracownicy PKS są rozżaleni obecną sytuacją. Jak mówią, jako jedyny przewoźnik w okolicy nie zaprzestali kursów nawet na początku pandemii, a teraz zostają z niczym.

To, co się od kilku lat dzieje w naszej firmie jest nie do pomyślenia – powiedział nam Adam Niepsój, kierowca z blisko 40-letnim stażem. – To wygląda tak, jakby ktoś celowo dążył do upadku naszego zakładu. Niekompetentny prezes chciał uruchamiać kursy międzynarodowe do Czech i na Ukrainę, wymyślał połączenia po całej Polsce, a tymczasem traciliśmy stare kursy do ościennych miejscowości, z których firma miała zysk.


Kierowcy, którzy dzisiaj rozmawiali z przedstawicielami PO, zgodnie przyznali, że tym, co się działo i dzieje z ich zakładem powinien się zająć prokurator. Uważają, że kolejni mianowani przez PiS prezesi robili wszystko, aby firma upadła, a jej majątek, za złotówkę ktoś przejął.

Obecnie zostało nas około siedemdziesięciu najstarszych kierowców – opowiada Józef Pawlik. – My trwamy do końca, Młodsi już pouciekali, na przykład do MPK. My jeszcze staraliśmy się utrzymać jakieś kursy, żeby ludzie mieli jak dojechać do szkoły czy pracy. Mam wrażenie, że to tylko nam, a nie kolejnym prezesom na tym od lat zależało.


Częstochowski dworzec stoi niemal zupełnie pusty. Na gablotach, w których jeszcze kilka lat temu widniało kilkaset połączeń autobusowych z Częstochową, wiszą dwie kartki A4, na których wypisano wszystkie obecne kursu obsługiwane przez firmę.

W piśmie, jakie otrzymały związki zawodowe pracowników PKS-u, likwidator zaznaczył, że trwają rozmowy z Przedsiębiorstwem Komunikacji Samochodowej „Polonus” z Warszawy w sprawie ewentualnego przejęcia przez tę firmę upadłego częstochowskiego przewoźnika.

Jak mówią pracownicy, nie wiadomo czy, i na jakich zasadach nowa firma przejęłaby Częstochowski PKS, a także, co stanie się z majątkiem upadłej firmy.

(Tekst i fot. IBS)