13 sierpnia o godz. 19 na scenie kameralnej Teatru im. Mickiewicza odbędzie się premiera spektaklu „Cebula”. Tuż przed tym wydarzeniem rozmawiamy z twórcami pierwszej produkcji, której podjął się Teatr Nowy w Częstochowie.
Dlaczego zgodziliście się współtworzyć „Cebulę”?
Marek Ślosarski, reżyser: Podziwiam Pawła za pasję, za siłę, dzięki której działa w przestrzeni społecznej i artystycznej, a także to, jak poważnie myśli o teatrze. Gdy padła propozycja, abym to ja wyreżyserował „Cebulę”, nie ukrywam, że było mi niezwykle miło. Materiał jest ciekawy, stanowi wyzwanie, czuję, że proponujemy widzom coś zupełnie innego. To także pewnego rodzaju ukłon w stronę Pawła, jego rodziny, i tego, co przyniosła historia ich życia. „Cebula” pojemnościowo nie jest może duża, spektakl trwa blisko godzinę, ale w tej pigułce zawarto mnóstwo emocji. Ja ze swojej strony pomogłem je jedynie ułożyć, a moi koledzy – aktorzy pięknie to zagrali.
Paulina Kajdanowicz, aktorka grająca Ewę: Wcześniej wystąpiłam również w słuchowisku „Cebula”, grałam jednak zupełnie inną postać. Z Pawłem znamy się ze szkoły aktorskiej w Olsztynie, ale nasze relacje były dotąd bardziej koleżeńskie, a teraz występujemy razem na scenie. Dla mnie udział w tym spektaklu to okazja, by poznać fantastycznych ludzi – Marka Ślosarskiego, Iwoną Chołuj, Adama Machalicę. To też możliwość rozwoju, zdobywania doświadczeń, które w przyszłości na pewno zaprocentują. Dodatkowo, po szkole aktorskiej trudno znaleźć pracę, zwłaszcza etatową, Teatr Nowy i „Cebula” stwarzają szansę, która jest dla mnie bardzo cenna.
Iwona Chołuj, aktorka grająca Mamę: Bardzo lubię dobrą atmosferę w pracy, w zespole musi być chemia. Gdybym sądziła, że takiej tu nie znajdę, nie zdecydowałabym się na udział. Ufam Markowi, graliśmy razem na scenie, ale widziałam też to, jak pracuje jako reżyser. O Pawle i jego działalności słyszałam zaś od dawna. Z kolei Adam jest moim kolegą z teatru. Wiedziałam, że ten team nie może być zły. Kobieca intuicja podpowiedziała mi, że to będzie bardzo wartościowy czas. Pracowało nam się wspaniale, mam nadzieję, że efekty poruszą serca widzów.
Adam Machalica, aktor grający Szymona: Zgodziłem się dlatego, że po prostu lubię tę pracę. Sprawia mi ona przyjemność. A spotykanie nowych ludzi to jeden z elementów tego zawodu, podobnie jak zbieranie kolejnych doświadczeń. Cieszę się, że mogę brać udział w przedsięwzięciu, które powstaje obok pracy instytucjonalnej. Nad „Cebulą” pracujemy inaczej, to również jest dla mnie interesujące. Przy pandemii takich działań nam zwyczajnie brakuje, a tu sprawa jest słuszna i ważna. Dobrze, że taki tekst powstał i trafi do szerzej publiczności. Towarzyszy nam wielki entuzjazm, a to wszystkim dodaje energii.
Szymon Kowalik, aktor grający Pawła: Od razu jak Paweł do mnie zadzwonił, zdecydowałem się na udział. Po pierwsze dlatego, że to wyjątkowy projekt. Po drugie: to mój pierwszy projekt po szkole aktorskiej. Po trzecie: to spełnienie marzeń, żeby spotkać się w pracy z aktorami Teatru im. Adama Mickiewicza, który towarzyszy mi od dzieciństwa. To tu rozpoczęła się moja miłość do teatru. Pierwszym spektaklem, który obejrzałem na tej scenie były „Szelmostwa Lisa Witalisa” [w którym, co ciekawe, grał także Marek Ślosarski – przyp. red.].
Kim są bohaterowie spektaklu na podstawie tekstu Łukasza Staniszewskiego?
M.Ś: Wszystkie postacie są w pewien sposób skaleczone lub doświadczone przez życie. Noszą w sobie zadrę. Jedni z sytuacją radzą sobie lepiej, inni w ogóle.
P.K.: Każda postać w naszym spektaklu ma określoną barwę, która nadaje kolejny koloryt Karolowi. Do każdej historii próbuje się on odnieść. Moja Ewa jest zupełnie inna niż ja. Z natury jestem bowiem bardzo otwartą osobą, introwertyczną. Myślałam, że moja postać będzie miała szczęśliwe zakończenie. Niestety, należy do grona negatywnych bohaterów. Ale jej obecność ma sens, ponieważ napędza działania innych.
A.M.: Moja postać jest epizodyczna, ale z bardzo ciekawym rozwinięciem i puentą. To nie jest tak, że pojawia się i dopowiada coś, co dzieje się na scenie, ale ma swój udział w akcji. Choć skoki przemiany Szymona są dosyć intensywne. Na co dzień żył on raczej bezrefleksyjnie, potem zdarza się coś nieoczekiwanego. W tym przypadku jest to wylew, którego doznała jego żona i on musi się teraz z tym zmierzyć. Jest wyrazisty, dotyczy to zresztą wszystkich bohaterów „Cebuli”.
I.Ch.: Bardzo podoba mi się, to, że spektakl tworzył się na bieżąco. Reżyser jest osobą niezwykle otwartą, a nasz zespół jest bardzo kreatywny, dodawaliśmy więc do tekstu kwestie (na co pozwolił nam autor dramatu), mogliśmy realizować swoje pomysły, to było bardzo twórcze. Ja sama musiałam bardzo zwolnić, mówić spokojniej niż zazwyczaj. Przyszło mi to z leciutkim trudem. W życiu codziennym także staram się tak robić, ale to wychodzi mi już jednak gorzej niż na scenie. Nie byłabym sobą, gdyby nasza, „Cebulowa” Mama nie była czasami komediowa. I to mimo tego, co dzieje się w szpitalu. To miejsce jest tu drugim domem, może dziwnym, ale sami bohaterowie mówią, że w niejednym szpitalu się już nasiedzieli. Tu nie wchodzi się na palcach, tu toczy się normalne życie. To Mama je wprowadza. Śmiejemy się czasem, że jest niczym Wyrocznia z „Matrixa”.
Trudniej grać kogoś, kto rzeczywiście istnieje? Usiądzie na widowni, oceni? Postacie Ewy i Szymona są wymyślone, ale Mama, Paweł i Karol są prawdziwi, nawet jeśli nie Bilscy a Bliscy.
M.Ś.: Przyznam, że początkowo myślałem, że Paweł będzie Pawłem. Zagra samego siebie. Wydawało mi się to oczywiste.
Paweł Bilski, aktor grający postać Karola: Nie chciałem grać po części siebie. Dla mnie wyzwaniem było to, by zagrać Karola. Byłem nim również w słuchowisku. Wyzwanie było więc podwójne, żeby zrobić to inaczej, nie odgrzewać kotleta, który serwowałem już wcześniej. Zresztą sama rola też jest inna, tym razem mnie widać, nie jestem „tylko” głosem. I tu dochodzimy do tego, że Karol w życiu nie powiedział ani słowa, ale jego spojrzenie, radość, smutek do dziś mam przed oczyma. On nie mówił, ale myślał. A może mówił tak, że nikt z nas go nie słyszał? Tak, jak nasz Karol z „Cebuli”.
S.K.: Nie gram Pawła Bilskiego. Patrzenie na to, jak się Paweł zachowuje, jak mówi, byłoby ograniczające. To nie dokument, ale spektakl. Skupiamy się na temacie i sprawie, którą chcemy pokazać.
I.Ch.: Dokładnie. Założenia są takie, że nie gramy życia Pawła Bilskiego w wersji 1:1. Nie obawiam się więc spotkania z panią Jadwigą, prawdziwą mamą Pawła i Karola. Ja nią nie jestem. Jestem mamą chłopców. Nie mam nawet imienia. Oczywiście zadawałam pani Jadwidze różne pytania, szukałam wskazówek co do tego, jaka była w tym okresie. Jej prośba była w sumie jedna, żebym na scenie nie zagrała kobiety płaczliwej i cierpiącej. I to była główna myśl, która mi towarzyszyła.
M.Ś.: Znam Iwonę od lat. Na scenie kojarzymy ją z grania mocnych, apetycznych kobiet. W „Cebuli” bardzo chciałem zobaczyć ją inną, skupioną, bo relacja matki stawia ją w innym punkcie. Warto dodać, że w częstochowskim teatrze nie mamy aż tak młodych aktorów, jak w naszym zespole. Paulina, Paweł i Szymon wyglądają jak licealiści. Cudownie pokazać relację, która jest prawdziwa. Teatr to metafora, gramy młodszych, starszych, ale cudownie pojawić się na scenie w swoim przedziale wiekowym, niczego nie udawać, nie dodawać. Dzięki temu postacie i cała opowieść zyskują wiarygodność.
P.B.: Wiarygodność jest dla nas ważna. Chciałem poruszyć temat związany z fundacją. Teatr Nowy stanowi po części kontynuację działań, które w Częstochowie prowadzę od lat, a z drugiej strony jest zupełnie nową przestrzenią. „Cebula” łączy obie te kwestie. Jest dla mnie pewną pępowiną, którą kiedyś odetnę. Od początku miał być to rasowy spektakl, a nie jakaś chałtura. Nie muszę podkreślać tego, jak ważny jest on dla mnie. Jednak temat poruszania na scenie mojego rodzinnego życia, przerobiłem już przy słuchowisku. Tu jestem aktorem, producentem, ale też synem i bratem, a przy tym osobą prowadzającą od kilku lat fundację, z czego przecież jestem rozliczany. Niemniej to osobiste przedstawienie i osobiste przeżycie. W „Cebuli” wykorzystujemy choćby bluzę, w której chodził Karol. Potęguje ona bliskość z nim. Mam nadzieję, że tytuł ten poruszy ludzi, a planując kolejne realizacje, będziemy trzymać się tematów bliskich widzom, ważnych społecznie, takich przy sercu.
W tym spektaklu nie osądzacie?
M. Ś.: Nie, tu wszystko dzieje się tu i teraz. Mówimy: patrzcie, wyciągajcie wnioski. Tacy bohaterowie jak Ewa, nie mają szans na zmianę. Czasami w teatrze mówimy: broń postaci, jesteś zły, zrób jednak coś, co sprawi, że widzowie cię polubią. Tu tego nie robimy. Widzowie sami muszą dopowiedzieć sobie resztę.
P.K.: Moja postać wydaje się zła. Ewa nie chce się opiekować bratem, zostawia go, choć jest dla niego jedyną bliską osobą. Jest scena, która całkowicie mnie rozbraja. Ewa słyszy w niej słowa mamy Karola, która mówi jej, że nie musi tu być, nie musi tego robić, ma wybór. Wszyscy szukają zresztą rozgrzeszenia u Mamy. Mnie samej trudno tu osądzać. Wewnętrznie czuję, że to, co robi Ewa, jest niewłaściwe. Nie jest to dobre moralnie ani słusznie. Ale z drugiej strony jest młoda, chce żyć, nie chce się poświęcać. Wiele osób może ją piętnować, inni zastanowią się, jak postąpiliby na jej miejscu.
M.Ś.: Dotykamy bolesnych spraw. Nie dajemy jednoznacznej odpowiedzi. Każdy musi znaleźć swoją. Dla mnie prywatnie poruszająca jest choćby scena, gdy matka mówi, że z mężem czekali na ten moment, gdy syn powie pierwsze słowa, zawoła „mama”, „tata”. To nigdy nie nadeszło.
Czym jest dla Was tytułowa „Cebula”?
A.M.: „Cebula” układa się w warstwy, które w naszych wyobrażeniach owijamy niczym stereotypami osoby z niepełnosprawnością.
M.Ś.: Na pewno nie jest to łatwy i sugestywny tytuł. Dla mnie to przede wszystkim spotkanie ze wspaniałymi ludźmi, które wymagało sięgnięcia do prywatnych przemyśleń krążących wokół tematyki spektaklu. To jednocześnie też poczucie pełnej odpowiedzialności za to, co zrobiliśmy. Te doświadczenia, niczym cebula, układają się w warstwy i myślę, że przetrwają w nas znacznie dłużej. Przyznam, że zastanawiałem się, czy pewnych sekwencji nie powinniśmy rozbudować, wydłużyć. Jednak ten spektakl ma przede wszystkim inspirować, być strzykawką z igłą, która daje krótki moment bólu, ale potem leczy, uzdrawia. W końcu to „Cebula”, która jako warzywo słynie z takich mocy.
I.Ch.: Dla mnie „Cebula” jest wieloznaczna. Pierwsze skojarzenie jest takie, że jak się ją rozkroi, pojawiają się łzy. Uwielbia ją jako warzywo, za witaminy, właściwości zdrowotne. I za to, że wyrasta z niej szczypiorek, czyli takie nowe życie.
P.K.: To bardzo ładna metafora, odzierania z wierzchnich warstw, by dotrzeć do tego, co jest w środku. Ten spektakl pokazuje życie osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin. Jądrem „Cebuli” jest to, by pokazać rzeczy, których nie widzimy na co dzień.
P.B.: „Cebula” jest spektaklem o miłości. To jest to jadro. Ta relacyjność, komentowanie, postrzeganie bliskich, to odarcie. To próba opowiedzenia o tym, co najważniejsze.
S.K.: Dla mnie „Cebula” to przede wszystkim nadzieja, przygoda i ogromne wyzwanie.
Rozmawiała Zuzanna Suliga
„Cebula” to pierwsza produkcja w dorobku Teatru Nowego w Częstochowie. Przypomnijmy, że w marcu tego roku powołał go do życia Paweł Bilski – prezes i fundator Fundacji Oczami Brata. Spektakl jest sceniczną wersją słuchowiska autorstwa dramaturga Łukasza Staniszewskiego (opartego na książce „Wystarczy kochać” Jadwigi i Pawła Bilskich). Reżyserii spektaklu podjął się Marek Ślosarski, a jego obsadę tworzą Iwona Chołuj (Mama), Paulina Kajdanowicz (Ewa), Paweł Bilski (Karol), Szymon Kowalik (Paweł) oraz Adam Machalica (Szymon).
Premierowy spektakl odbędzie się 13 sierpnia o godz. 19 na scenie kameralnej Teatru im. Mickiewicza. Dzień później (o tej samej godzinie) zaprezentowany zostanie tam spektakl popremierowy. Bilety kosztują 30 zł, a kwota ta zostanie przekazana na rzecz budowy Domu Oczami Brata, w którym zamieszkają osoby z niepełnosprawnością intelektualną, które ze względu na swoją niesamodzielność oraz wiek opiekunów, nie są w stanie samodzielnie zamieszkać we własnym mieszkaniu. Kontakt w sprawie biletów i rezerwacji – 533 527 368.
Z kolei 20 sierpnia o godz. 19.15 „Cebula” będzie grana w parku centralnym w ramach festiwalu MOK Olsztyn, a 27 sierpnia o godz. 19 podczas Festiwalu Kultury Alternatywnej, czyli eFKA w Częstochowie. Szczegóły: www.facebook.com/teatrnowyczestochowa.