fbpx

Aleksandra Kowalska – 30-lecie. Z gitarą, ławkowcem i piórem

Podczas dorocznej wystawy Stowarzyszenia Plastyków im. Jerzego Dudy Gracza w Muzeum Częstochowskim, Aleksandra Kowalska uhonorowana została medalem Zasłużony dla Kultury Polskiej. Teraz wystawą „Po drugiej stronie obrazu”, koncertem zespołu „Impast” i jubileuszowym wydawnictwem świętuje 30-lecie twórczości. Z jubilatką rozmawiał Tadeusz Piersiak.

17 czerwca w OPK Gaude Mater będziesz świętować 30-lecie swojej działalności artystycznej. Będzie wystawa, koncert  „Impastu” z piosenkami do Twoich tekstów i muzyki. Od czego więc liczysz ten jubileusz?

– Liczę od pierwszego dyplomu artystycznego uzyskanego w Liceum Plastycznym w Częstochowie. Było to w roku 1993. W 1998 – kolejny dyplom na WSP z grafiki.

Poznałem Cię pewnie z 20 lat temu, jako dziewczynę z gitarą i zawsze byłem przekonany, że jesteś raczej muzykiem. Której więc specjalności 30-lecie obchodzisz?

– Zanim na to pytanie odpowiem, opowiem pewną historię. Kończąc szkołę podstawową, chodziłam na lekcje fortepianu do MDK-u. Wszyscy – wraz ze mną – byli przekonani, że pójdę do szkoły muzycznej. Zaczęłam się przygotowywać, by zaliczyć materiał szkoły podstawowej i zdać egzamin do liceum muzycznego. Wtedy dowiedziałam się, że na fortepian to jestem za stara (śmiech). Zaproponowano mi gitarę. Próbowałam w rok przygotować się do egzaminu. W przeddzień wieczorem ćwiczyłam przy pianinie m. in. interwały, kiedy podjęłam swoją pierwszą dorosłą decyzję: to bez sensu, zbyt mało czasu, ciągle będę w tyle.

Poza tym, od zawsze chciałam śpiewać (pod koniec podstawówki powstały moje pierwsze piosenki, słowa i muzyka, wykonywałam je na gitarze), a nie być muzykiem – klasykiem. Bałam się, jak po tylu staraniach i wydatkach przyjmą to rodzice. Jak zawsze byli wspaniali! Wierzyli we mnie i pozwalali na różne eksperymenty artystyczne. Spytali tylko: dziecko, to co dalej? Liceum plastyczne – odpowiedziałam.

Aleksandra Kowalska
Aleksandra Kowalska – praca autorska

Ok, ale jak pamiętam tamte czasy, to żeby dostać się do „Plastyka”, dzieci chodziły wiele lat na kursy przygotowawcze? Ty zaś tak z marszu?

– Tak, miałam niewiele czasu, niespełna rok. Koleżanka z klasy powiedziała mi wtedy, że ona od kilku lat uczęszcza do pracowni plastycznej, prowadzonej przez świętej pamięci Mirka Czarnockiego (mojego późniejszego wychowawcę). Dołączyłam na kilka miesięcy: nie tylko rysunek, ale historia sztuki – wszystko od początku. Ku wielkiej swojej radości dostałam się.

Jeszcze w Liceum Plastycznym zostałaś odkryta jako wokalistka?

– Oczywiście coś tam dla siebie śpiewałam przy gitarze. Ale przede wszystkim cieszył mnie fakt, że byłam stypendystką na Rzecz Dzieci. W ostatnich dwóch latach „Plastyka” (pięcioletniego!) zaczęto przygotowywać uroczystość nadania Szkole imienia Jacka Malczewskiego. Napisałam wtedy trzy sonety inspirowane obrazem „Hamlet polski”, zilustrowane rysunkami, a do tego ułożyłam muzykę.

Ówczesna piąta klasa (to ja musiałam być w czwartej) przygotowywała inscenizację na uroczystość, do obrazu „Błędne koło”, o ile dobrze pamiętam. Dołączyłam ze swoimi sonetami. Pamiętam, że obecny dyrektor Muzeum Jacka Malczewskiego w Radomiu, po wykonaniu przeze mnie własnej kompozycji, wręczył mi kwiaty. Mnie – uczennicy! Powiedział coś, po czym uwierzyłam, że mogę komponować i śpiewać. Oj, to może był mój debiut muzyczny (śmiech)?

Aleksandra Kowalska
Aleksandra Kowalska z zespołem Impast

Więc dwa debiuty już mamy zaliczone. Kiedy uświadomiłaś sobie, że chcesz pisać poezje?

– Taka świadomość była chyba we mnie cały czas… Od ukończenia pierwszych studiów na WSP (wychowanie plastyczne, specjalizacja: grafika warsztatowa) gdzieś do roku 2010 głównie zajmowałam się projektowaniem graficznym. Nie robiłam wystaw, malowałam dla przyjaciół, na różne okazje. Chodząc jednak na wernisaże znajomych czułam, że to wszystko jest we mnie; tylko odwagi brak. Poza tym byłam na etapie przykrych zmian w życiu prywatnym.

Paradoksalnie, kiedy ten okres zakończyłam, przełamałam się wewnętrznie. Ze złego doświadczenia, Bóg wyprowadził dobro! Dopiero jednak w 2012 roku ułożyłam pierwszy utwór „Pacierz na dobranoc”. Po „Plastyku” gitara poszła w kąt, nic nie grałam i nagle wzięłam ją do ręki (starą, z popękaną politurą) i wszystko zaczęło śpiewać.

Grałam i „Pacierz na dobranoc” układał się sam! Patrzyłam w okno, z oczu leciały łzy i uświadomiłam sobie, że w tym utworze wyśpiewałam wszystko, co w sobie nosiłam od lat. „Pacierz na dobranoc” to moja spowiedź życia, ale taka, którą się chętnie dzielę.  Od tego momentu zaczęłam układać piosenki i pisać wiersze albo szlifować te wrzucone do szuflady. Wielką radością była więc dla mnie płyta „Na nieboskłonie”, jaką zespół wydał w 2022 r. po maxi singlu „Impast”.

W 2009 roku przyjęłam się do Muzeum w Złotym Potoku. Jadąc do pracy, podziwiałam piękne krajobrazy w różnych porach roku. To był drugi impuls – skończyć malarstwo, powrócić do pracowni, odkryć w sobie coś, co czułam, ale bliżej jeszcze nie potrafiłam określić. Była to fascynacja kolorem. Poszłam na malarstwo na AJD. Jako grafik – linorytnik pracowałam w skupieniu jak jubiler (zresztą taką specjalizację ukończyłam w Plastyku). A tu zaczęłam pracować na wielkich płótnach, brać się za szerokie pędzle „ławkowce” pozwalające na zamaszystość, 40 – 80 tubek farby akrylowych wysypywałam na podłogę i czułam się szczęśliwa i wolna.

Na dodatek Andrzej Kuźma, dyrektor Muzeum Złotopotockiego, bardzo mi w tym pomagał. Było to dla mnie ważne, ponieważ pracując w Muzeum, często wykonywałam aranżacje do wystaw, malowałam obrazy np. do wystawy o powstaniu styczniowym, czy projektowałam materiały promocyjne typu: plakaty, zaproszenia itp. Mój dyplom z malarstwa był połączony z wierszami. Kilka takich prac chcę pokazać na jubileuszu.

Z wystawą dyplomową z malarstwa pt.: „Światło w dialogu z chwilą” przywędrowałam do „Galerii po schodkach” w Janowie, chyba w roku 2015. Tam na wernisażu postanowiłam wystąpić z gitarą razem ze znajomymi muzykami. Wspólnie wykonaliśmy kilka piosenek.

Aleksandra Kowalska
Aleksandra Kowalska, fot. Zbigniew Burda

Rozumiem, że tak narodził się zespół „Impast”?

– Wystawę „Światło w dialogu z chwilą” jako II edycję, pokazałam również w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II w Częstochowie. Tam poznałam Krzysztofa Witkowskiego, dyrektora muzeum. Podczas występu zespołu padło pytanie ze strony publiczności, jak nazywa się zespół i gdzie można posłuchać jego piosenek. Nastąpiła konsternacja, burza mózgów i stwierdzenie Romana Kowalskiego (perkusjonalia): to musi mieć związek z malarstwem.

Do głowy przyszło mi pojęcie malarskie – impast jako coś emocjonalnego, silnego – malowanie impastem było wówczas moją ulubioną techniką. A Romek pięknie rozwinął nazwę zespołu, nadając jej coś więcej niż tylko pojęcie malarskie: I – inwencja, M – miłość, P – prawda, A – artyzm, S – serce, T – twórczość.

Kiedy dziś patrzysz na swoją rozległą twórczość, czy coś wybija się w niej na plan pierwszy?

– Często się nad tym zastanawiam. I wydaje mi się, że na pierwszy plan wybijają się sztuki plastyczne. Kiedy jednak staję na scenie, słyszę za sobą doskonałych muzyków i to, jak potrafią doskonale zilustrować dźwiękiem tekst, to myślę, że najważniejsza jest ta chwila, która trwa, i to, co wówczas robię. Dlatego, kiedy piszę – pisanie, kiedy śpiewam – muzyka, a kiedy maluję czy tworzę grafikę – plastyka. Czasem myślę: jak braknie kiedyś głosu – zostanie malarstwo; gdy braknie na nie sił, pozostanie słowo – wiersz.

Aleksandra Kowalska
Aleksandra Kowalska – praca autorska

Spojrzałem na Twoją notę i złapałem się za głowę, widząc ilość pokończonych studiów! Po co Ci to?

– Wszystko miało swoje uzasadnienie i wynikało z potrzeb chwili. Wiedza o kulturze to był moment, kiedy Liceum Artystyczne ALA potrzebowało nauczyciela. Byłam już kilka lat po studiach, więc zauważyłam potrzebę aktualizacji wiedzy. Potem była potrzeba zrobienia aranżacji wystawy „Kronika Rodzinna Raczyńskich ze Złotego Potoku” w moim Muzeum. Wtedy dowiedziałam się, że jest możliwość podjęcia pracy w dziale sztuki.

Skończyłam historię sztuki na Uniwersytecie Śląskim. Zresztą moja przygoda z muzealnictwem rozpoczęła się jeszcze, gdy byłam studentką czwartego roku studiów na WSP, wówczas prowadziłam zajęcia edukacyjne w Muzeum Częstochowskim, a potem podjęłam pracę w dziale edukacji. Malarstwo – to nawet nie ma co komentować, to pragnienie serca. Muzealnictwo, które ukończyłam na Uniwersytecie Jagiellońskim na kilka lata przed odejściem ze Złotego Potoku, było dla mnie ważne, podsumowywało ważny okres w moim życiu.

To było zobowiązanie zawodowe. Przyznaję, że jako kustosz w muzeum, po ukończeniu studiów nawiązałam wiele wspaniałych znajomości z muzealnikami z całej Polski, które utrzymuję po dziś dzień. Została jeszcze pedagogika specjalna. Cóż, po muzeum dostałam ofertę pracy w szkole, bo przecież wcześniej wiele lat pracowałam m. in. w szkołach policealnych, ucząc przedmiotów zawodowych.

Obecnie jestem nauczycielem wspomagającym, wspieram wspaniałą, pełną empatii dziewczynkę o imieniu Lena, która porusza się na wózku. Tyle mogę zdradzić. W pracy tej staram się realizować wartości, o których piszę i śpiewam. Dodam, że oczywiście w obecnej mojej pracy uczę również dzieci malarstwa i rysunku, pragnąc uwrażliwiać na piękno otaczającego nas świata. 

Już Ci to mówiłem na ostatnich wystawach zbiorowych z Twoim udziałem. Twoje malowanie bardzo się zmieniło. Odeszłaś od malowania bliskiego realizmowi i romantyczności zawartych w martwych naturach i pejzażach. Jesteś na ścieżce ku abstrakcji, choć jeszcze jakby w pół drogi. Czyżbyś zaczęła patrzeć wstecz i relatywizować przeszłość; na bazie tej refleksji porządkować życie?

– Myślę, że te dwa wątki w mojej twórczości będą równoległe już do końca. Dlatego, że romantyczność w malarstwie, którą dostrzegam w martwych naturach, w ich opowieściach o historii porzuconych przedmiotów na strychach, o domniemanych ich dialogach – stąd często pojawiają się wiersze, którymi staram się dodatkowo wzmocnić ich przekaz – są w założeniu już romantyczne. Podobnie pejzaże, gra kolorów, światła, faktury będą zawsze mi bliskie. Ja po prostu jestem romantyczna i jestem lokalnym patriotą.

Natomiast linearność bardziej wiąże się z formą i warsztatem linorytu, z twardą kreską, choć również szukam tu lekkości i światłocienia. A przecież linoryt to konkretnie biel i czerń, tam nie ma subtelnych przejść światłocieniowych jak w litografii. Tym bardziej staram się znaleźć takie narzędzia, które pozwolą mi „oszukać widza” i stworzyć iluzję tonalnych przejść.

Abstrakcja fascynuje mnie. Póki co, poszukuję jej, odkrywam, przetwarzam realizm, pozwalam, by rzeczywistość była jedynie pretekstem – i tak rozpoczęłam swoją przygodę z abstrakcją. Na pewno chcę w tym kierunku pójść. Czy to wynik relatywizowania przeszłości? Pewnie tak, bo sama cyfra 30. – w kontekście 30-lecia pracy twórczej, zobowiązuje do tego, żeby patrzeć wstecz i wyciągać wnioski.

W życiu zawodowym i osobistym, w pasjach i w swoim warsztacie grafika czy malarza. Podsumowywać pewne rzeczy, żeby sięgać po kolejne zobowiązania, jakie podejmuję. I tutaj chcę wspomnieć, że realizujemy projekt ministerialny, którego jestem koordynatorem. Muszę więc być bardzo uporządkowana i skupiona.

Aleksandra Kowalska
Aleksandra Kowalska – praca autorska

Projekt ministerialny? To jakaś nowość!

– Projekt MKiDN z obszaru: „Kultura dostępna 2023”. Napisałam go wspólnie z Bartoszem Sadlejem, muzykiem zespołu Impast. Natomiast podmiotem, który składał wniosek, jest Stowarzyszenie na rzecz Promocji Wsi, z prezesem Arturem Broncelem, byłym muzykiem wspomnianego zespołu a obecnie założycielem i szefem „Studia Częstochowa”. Przewidziane są trzy koncerty zespołu „Impast” (pierwszy już odbył się z sukcesem w MDK-u w Radomsku, drugi planujemy w GOK-u im. J. Gniatkowskiego w Poraju, ale najważniejszy, podsumowujący odbędzie się w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II w Częstochowie).

W projekcie biorą udział wspaniali fachowcy, prof. Elżbieta Hurnik, która zaprezentuje wykład z literaturoznawstwa. Przewidziane są liczne warsztaty: poetyckie, wokalne, nauki gry na instrumentach, plastyczne z podopiecznymi Fundacji Oczami Brata, które poprowadzi Ewa Powroźnik, prezes Stowarzyszenia Plastyków im. Jerzego Dudy Gracza. Jak mówiłam, jestem koordynatorem projektu, co wymusza na mnie postawę porządkującą. Do tego ten jubileusz, do którego przygotowuję się już od roku, dokonuję wyboru prac.

Tu wielkie ukłony dla prof. Krystyny Szwajkowskiej, która jest aniołem opiekuńczym całej wystawy. Podczas jubileuszowej wystawy zaprezentuję też wielostronicowy katalog z moimi pracami, zdjęciami z koncertu „Impastu”, zarysem historii zespołu, a także kilkoma niezwykle ważnymi dla mnie recenzjami. Kazałeś mi myśleć nad tym pytaniem, więc po namyślę przyznaję: jestem na etapie porządkowania. Szaleństwo twórcze jednak nadal mi towarzyszy.

         PACIERZ NA DOBRANOC 

słowa i muzyka: Aleksandra Kowalska, październik 2012 r.

I Panie popatrz tam z wysoka

Z okien złotych pałacu Swojego

Panie popatrz i podpowiedz

No jak poskładać życie w całość

Gdy zabrałeś wszystko co dałeś

Objawiłeś potem zakryłeś

II Panie usłysz moją skargę

Mą modlitwę  moje wołanie

Panie usłysz i odpowiedz

Wszak Ty chcesz by mówić Ci wszystko

Ja nie mam żalu do Ciebie

W pokorze kocham Cię Boże

III Panie zrozum to bezsilność

Dziwny pacierz na dobranoc

Panie zrozum daruj mi

Wytłumaczyć chcę się przed Tobą

Przecież Jesteś moim Tatą

I szczęścia pragniesz mojego

Ref: Dziś nieśmiało dotykasz serca mego

I puste pragniesz napełnić dłonie

Wiem że jesteś zawsze tak blisko

Tylko z oczu mych zdejmij zasłonę

Dobranoc Panie mój, ja też idę już spać

Tak wiele wysłuchałeś moich spraw

Późno a przecież nie klęczę tylko ja

Popatrz tak wiele w oknach świateł  

Czytaj także: Muzeum Częstochowskie. Jak wyśpiewać zioła?