Śląska policja wydała oświadczenie w sprawie potrójnego morderstwa w Borowcach. „Winę za przestępstwo może ponieść tylko sprawca” – czytamy w opublikowanym komunikacie. Oświadczeniem tym Komenda Wojewódzka w Katowicach odnosi się do pojawiających się w przestrzeni publicznej zarzutów, że swoją opieszałością i niewłaściwą reakcją policja przyczyniła się do tragedii.
W wydanym oświadczeniu stanowczo zaprzeczono, że zamordowana rodzina nie otrzymała od policji należytego wsparcia. Kategorycznie zaznaczono, że nieprawdziwe wiadomości pojawiające się w mediach są dla organów ścigania niesprawiedliwe i mają na celu obarczenie policji winą za tragedię w Borowcach.
Przypomnijmy, do potrójnego zabójstwa we wsi Borowca koło Dąbrowy Zielonej w powiecie częstochowskim doszło tydzień temu, nocą z 9 na 10 lipca. We własnym domu zastrzelone zostało 44-letnie małżeństwo i ich 17-letni syn. Drugiemu, 13-letniemu synowi zabitej pary udało się uciec. O dokonanie tej zbrodni podejrzewany jest 52-letni brat zabitego Jacek Jaworek, którego od tygodnia szuka policja. Poszukiwania z udziałem setek policjantów i przedstawicieli innych służb prowadzone są na szeroką skalę. Wczoraj policja wyznaczyła nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych dla osoby, które udzieli informacji na temat pobytu Jacka Jaworka lub lokalizacji jego zwłok, gdyż brany jest od początku pod uwagę scenariusz, że mężczyzna tuż po dokonaniu morderstwa odebrał sobie życie.
Oto treść całego oświadczenia Śląskiej Policji:
„ W związku z nieprawdziwymi informacjami pojawiającymi się w mediach, które mają na celu obarczenie winą za tragedię w Borowcach organy ścigania, stanowczo zaprzeczamy, że rodzina nie otrzymała wsparcia, ze strony Policji. W naszym przeświadczeniu informacje tego typu są ukierunkowane tylko i wyłącznie na wzbudzanie sensacji i podsycania złych emocji. Nikt z otoczenia podejrzanego nie powiadomił Policji, że mężczyzna może posiadać broń. Fakt ten ujrzał światło dzienne niestety dopiero po zdarzeniu…
Policjanci nigdy nie interweniowali u rodziny w Borowcach w związku z awanturami domowymi, jak błędnie podaje jeden z dzienników, rzekomo cytując oficera prasowego miejscowej komendy. Owszem, policjanci w marcu br. zostali wezwani na interwencję, ale zgłoszenie dotyczyło problemów z użytkowaniem wspólnie zajmowanego lokalu, których tłem były kwestie majątkowe związane z podziałem własności. Stróże prawa pouczyli domowników, że tę sytuację mogą rozwiązać na drodze cywilnoprawnej. Podczas interwencji nie stwierdzono żadnych okoliczności świadczących o przemocy w rodzinie bądź stanowiących zagrożenie dla ich życia i zdrowia.
Kolejne spotkanie z mundurowymi miało miejsce 7 lipca, gdy dzielnicowi pojawili się w domu 52-latka w celu wykonania czynności dotyczących innej, niezależnej sprawy. Wizyta mundurowych okazała się okazją dla małżeństwa, aby porozmawiać z policjantami o problemach majątkowo-rodzinnych i rozwiązaniu problemu wspólnego zamieszkiwania z 52-letnim lokatorem. Od dzielnicowych uzyskali w tej kwestii niezbędne informacje. Wówczas małżeństwo również nie zgłaszało stróżom prawa problemów z przemocą, agresją lub zagrożeniem z jego strony.
Tego samego dnia wieczorem 44-latkowie pojawili się na komisariacie w celu złożenia zawiadomienia o groźbie i wyzwiskach, które tego samego dnia, w czasie kłótni wypowiedział 52-latek. Policjanci przyjęli zawiadomienie o przestępstwie i podjęli wszystkie niezbędne czynności w sposób, w jak działają w każdym tego typu przypadku. Z przekazanych śledczym informacji nie wynikało, że w tej sprawie istnieją jakieś szczególne okoliczności, jak na przykład posiadanie broni przez mężczyznę, które uzasadniałyby podjęcie działań takich, jak w przypadku bezpośredniego, realnego zagrożenia dla życia i zdrowia. Sytuacja, która nastąpiła później, nie była do przewidzenia, biorąc pod uwagę przekazane policjantom informacje.
Warto wspomnieć, że tylko w powiecie częstochowskim mundurowi rocznie przyjmują kilkaset zawiadomień o groźbach. Mundurowi obsługują kilka tysięcy interwencji domowych, z których większość dotyczy sporów i konfliktów rodzinnych. Częstochowscy śledczy prowadzą również kilkaset spraw związanych z przemocą w rodzinie.
W tym przypadku obarczanie winą organy ścigania za zaistniałą tragedię jest daleko idącym nadużyciem i niejako oddalaniem odpowiedzialności za popełnioną zbrodnię od osoby podejrzanej o to przestępstwo”.