– Wiem, że na tyle, na ile mogłem, przygotowałem się jak najlepiej i mam nadzieję, że to wystarczy – mówi częstochowianin Sebastian „Pikuś” Tronina przed walką na Gali Fight Rose 2 z Dominikiem Tymanem.
Gazeta Regionalna: Już w najbliższa sobotę stoczysz walkę podczas Gali Fight Rose 2. Jak przygotowania?
Sebastian Tronina: Myślę, że przepracowałem ten okres na tyle, na ile mogłem najlepiej. Są drobne urazy, które ograniczyły mi możliwości treningowe i już w trakcie przygotowań pojawiły się nowe, ale jednak nie mam sobie nic do zarzucenia. Wiem, że na tyle, na ile mogłem, przygotowałem się jak najlepiej i mam nadzieję, że to wystarczy.
To będzie Twoja 4 walka. Dwie pierwsze miałeś w MMA VIP i je przegrałeś. Trzecią w Fight Rose wygrałeś. Doświadczenie z poprzednich walk pomoże Ci teraz?
– Na pewno będzie dużo łatwiej. Pamiętam pierwszą galę. Przyjeżdżam do hotelu, a tam media trening, kamery, wywiady, później walka, wielki telebim z moim nazwiskiem. To było naprawdę niezapomniane uczucie, ale i bardzo duży stres. Myślę, że teraz się go pozbyłem. Widać to nawet po moim wyjściu do ostatniej walki. Miałem w sobie bardzo duży spokój. Szedłem wiedząc, że idę się dobrze bawić. Widać było luz i to najważniejsze. Mam nadzieję, że to doświadczenie tym razem mi pomoże.
To będzie Twoja druga walka dla Fight Rosę. Jak oceniasz organizacje ?
– Organizacja naprawdę jest na najwyższym poziomie. Pamiętam, gdy ktoś zarzucił mi, że jadę bić się na wiejskiej gali. Okej. Ale na prawdę właściciele innych federacji mogliby się uczyć od tych z „wiejskiej gali”. Wiadomo, było kilka organizacyjnych punktów, które można by poprawić, ale pierwszy raz spotkałem się z takim dbaniem o zawodników. Przemek Tobolczyk, który jest właścicielem Fight Rose, stanął na wysokości zadania. W kontrakcie miałem wpisane, że gaże za walkę otrzymam przelewem w ciągu 14 dni. W praktyce wyglądało to tak, że Przemek przyszedł do mnie do pokoju hotelowego i wręczył mi kopertę kilka godzin przed walką. I z tego co wiem, zrobił tak z każdym zawodnikiem. To naprawdę było świetne. Dodatkowo ludzie, którzy pomagają Przemkowi przy organizacji gali to naprawdę bardzo pozytywne osoby. Do dziś utrzymuje z nimi prywatny koleżeński kontakt.
Twoim przeciwnikiem będzie Dominik Tyman. Mieliście mierzyć się już dwukrotnie jednak za każdym razem w ostatniej chwili miałeś zmienionego przeciwnika. Tym razem walka dojdzie do skutku?
– Musi. Co ma wisieć nie utonie. Zostało wypowiedziane tutaj bardzo dużo słów i myślę, że trzeba ten temat w końcu zamknąć. A sposób na zamknięcie jego jest tylko jeden – klatka i walka. Chcę po prostu zakończyć ten temat, raz na zawsze.
Mocno zmieniłeś swoje życie prywatne żeby przygotować się do walki?
– Tak. W ostatnim czasie przeprowadziłem się do Katowic, a wiec musiałem zmienić trenera. Na szczęście trener od przygotowania kondycyjnego jest tutaj często ze mną, a nawet gdy go nie ma to wysyła mi rozpiskę, co mam robić. Do tego mój fizjoterapeuta Oliwer Nieśpiałowski jest z Bytomia więc chociaż do niego mam bliżej.
Czego spodziewasz się podczas tej walki?
– Spodziewam się mega trudnego pojedynku. Jest bardzo duża presja. Wiadomo, jestem wyższy, cięższy i bardziej doświadczony. Wszystkie atuty są po mojej stronie i chyba pierwszy raz, to ja jestem faworytem więc ta presja jest. Zostało tu wypowiedziane bardzo dużo bardzo mocnych słów więc wiem, że i ja i Dominik podejdziemy do tego na poważnie
Z jakim odbiorem spotykasz się wśród ludzi? Bardziej pozytywny czy negatywny?
– Wiadomo. Jest coś takiego, że walczyłeś u Najmana itd. I często też jest hejt. Ostatnio z ciekawości poczytałem sobie trochę komentarzy o mnie i większość to był typowy pospolity hejt. No i sorry czym ja mam się przejmować? Ja się bawię, spełniam swoje marzenia, realizuje się, a jakiś gość siedzi przy komputerze i poświęca swój czas żeby napisać o mnie obraźliwy komentarz. No sorry. Spływa to po mnie, a nawet po prostu się z tego śmieje. Mam to szczęście, że otoczyłem się teraz świetnymi ludźmi, którzy stoją za mną murem, niezależnie od tego co bym zrobił. To oni namówili mnie żebym zawalczył na poprzedniej gali. To oni uwierzyli we mnie w momencie gdy ja już sam w siebie nie wierzyłem. To budujące. Teraz też z racji przeprowadzki dość mocno zmieniło się grono moich znajomych i przyjaciół, ale cały czas jest tych kilku przy mnie, od których dostaje mega wsparcie. Serio, nie sposób wymienić każdego z imienia i nazwiska, ale na prawdę kto ma wiedzieć ten wie, że w tym momencie chodzi mi o niego. Bardzo dziękuje tym wszystkim za wsparcie.
AK, foto: AK