Muzeum Produkcji Zapałek w Częstochowie odwiedza co roku 10 tysięcy zwiedzających. O tym unikatowym nie tylko w skali kraju miejscu mówi się dużo i chętnie. Wiele osób chwali się obecnością takiego zabytku w mieście. Tymczasem gdyby nie poczucie obowiązku kilkorga byłych pracowników fabryki, z jego dyrektorem Eugeniuszem Kałamarzem na czele, od lat byłby to już tylko pusty, niszczejący budynek. Przychodzą do zapałczarni, aby pracować jako wolontariusze i oprowadzać wycieczki.
– Zainteresowanie tematem cały czas jest, ale nic z tego nie wynika – opowiada rozżalony Eugeniusz Kałamarz. – Wszyscy doceniają to miejsce, widzą jego potencjał, nikt nie kwestionuje jego wartości. Wszyscy są nim zachwyceni i nic się nie dzieje. Jest pełno pięknych deklaracji, są projekty, które miały z dawnej zapałczarni zrobić tętniące życiem miejsce i cisza. Obawiam się, że kiedy nas zabraknie, to będzie to już koniec fabryki i muzeum.
Częstochowska zapałczarnia to unikat w skali światowej. Jedyne, jak opowiada Eugeniusz Kałamarz, na świecie tego rodzaju miejsce. Zapałczarnia powstała w Częstochowie w 1881 roku. Do 2010 roku odbywała się tutaj produkcja zapałek na historycznych maszynach. To tutaj właśnie powstawały między innymi kultowe zapałki „Czarny Kot” znane w całym kraju. Muzeum Produkcji Zapałek utworzono przy fabryce w 2002 roku. Zwiedzający mogli więc oglądać nie tylko gotowe produkty, historyczne zdjęcia i dokumenty, ale także obserwować, jak powstają zapałki.
Dziewięć lat temu produkcję wstrzymano, a muzeum wpisano do Rejestru Zabytków. Od tej pory muzeum praktycznie walczy o życie. Budynek jest w fatalnym stanie. Nie jest ogrzewany, bo nie ma kto płacić za ekogroszek do kotłowni. Maszyny stoją, bo nie ma za co opłacił prądu o wyższej mocy. Wszędzie widać ustawione wiadra na wodę kapiącą ze ścian i dachu.
Tymczasem wagę tego miejsca doceniają najpoważniejsze autorytety z dziedziny historii i kultury. Muzeum znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, a także jest wpisane do europejskiego wykazu zabytków techniki.
– Piszemy, gdzie się da, przypominamy o sobie, robimy wszystko, aby tematem znowu, ale tym razem na poważnie, ktoś się zainteresował – opowiada Eugeniusz Kałamarz. – Wszędzie odbijamy się od ściany. Czasu na to, by coś zrobić już właściwie nie ma, ale jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia, więc póki mogę, próbuję.
Nadzieją na to, aby temat zapałczarni powrócił ma być odbywające się właśnie glosowanie w ramach Budżetu Obywatelskiego Województwa Śląskiego. Z pomocą Polskiej Agencji Rozwoju Turystyki muzeum walczy o fundusze na realizację projektu pod znamiennym hasłem: Ratujmy Częstochowską Fabrykę Zapałek.
W ramach tego projektu ma m.in. powstać pierwszy album monograficzny ukazujący kompleksowo historię produkcji zapałek w Częstochowie od 1881 roku do współczesności. Ma on zawierać dokumenty, zdjęcia, szkice, opinie oraz sylwetki osób ważnych w historii fabryki. Projekt uwzględnia też zorganizowanie stałej wystawy przygotowanej z myślą o zwiedzających zakład.
Czasu na oddanie głosu nie zostało wiele. Internetowy wybór projektów, które będą kierowane do realizacji potrwa do 30 listopada. Głosować można wchodząc na stronę www. bo.slaskie.pl. Tam w zakładce Zadania w podregionie 6. znajduje się projekt dotyczący częstochowskich zapałek.
– Liczymy na głosy internautów – mówi Eugeniusz Kałamarz. – Chodzi nie tylko o realizację samego projektu, ale o ty, bo znowu o zapałczarni zrobiło się głośno. To dla nas szansa, kto wie, czy nie ostatnia.