fbpx

Premiera. Śni mi się tak ciekawie…

Swój „Sen” roztoczył przed częstochowską publicznością Częstochowski Teatr Tańca Włodzimierza Kucy. Na scenie „Politechnika” 25 młodych tancerzy (w tym jeden chłopak). Ich choreografia, reżyseria spektaklu, a nawet scenografia, tradycyjnie były dziełem autorskim. Widzowie premiery jak zawsze nagrodzili artystów frenetycznymi brawami.

24. premiera okazała się przedśpiewem jubileuszu Teatru przypadającego w przyszłym roku. Poinformowała o tym Beata Sobczak-Kuca, żona i współtwórczyni tanecznego zespołu, zapraszając już na świąteczną premierę.

Taki komunikat skłonił do refleksji przed podniesieniem kurtyny. Pamiętam bowiem Państwa Kuców jako mistrzowską parę i propagatorów tańca towarzyskiego, założycieli własnej szkoły, organizatorów turniejów – również o międzynarodowej randze. To z tego gruntu zrodził się zespół tańca nowoczesnego. Początkowo działał przy Klubie SM „Nasza Praca”. Później – na długie lata – przygarnęła tancerzy Politechnika Częstochowska. Właśnie na scenie ACK Klubu „Politechnik” działał prowadzony przez Kuców Akademicki Teatr Tańca Politechniki Częstochowskiej.

Do czasu, kiedy nowe władze uczelni doszły do wniosku, że kultura im niepotrzebna. Próba likwidacji DKF „Rumcajs” na szczęście okazała się chybiona, ale Włodzimierz Kuca odszedł. Także może niesiony ambicjami – bo jak można było nie docenić sukcesów zespołu nagrodzonego przez czytelników Gazety Wyborczej tytułem Najlepszy w kulturze, zdobywcy nagrody w rywalizacji studenckich zespołów artystycznych. Zespołu, który miał w dorobku już kilkanaście oklaskiwanych i nagradzanych spektakli wykreowanych autorsko przez Włodzimierza Kucę.

Premiera. Śni mi się tak ciekawie… 1

Jego zasługi dla polskiej kultury docenił Minister Kultury, przyznając twórcy nagrodą specjalną (dowiadujemy się, że i w tym roku reżysera czeka ministerialne wyróżnienie). W 2010 roku reżyser znalazł się w gronie laureatów Nagrody Miasta Częstochowy w dziedzinie kultury. W 2016 roku jakość pracy artystycznej Teatru i jego twórców została potwierdzona przyznaniem Nagrody Teatralnej Wojewody Śląskiego „Złota Maska”. Nagrodzono nią reżyserię spektaklu „Orfeusz”.

Włodzimierz Kuca stał się marką w świecie teatru i tańca.

Pierwotnie jego spektakle bazowały na literaturze. Układy choreograficzne były więc przeniesieniem na scenę kanwy literackiej, były narracją opowiedzianą tańcem. Od czasu „Dziewczyny z pomarańczami” bywają też tanecznymi rozwinięciami opowieści wywiedzionej z obrazu, w większej części impresyjnej niż ilustracyjnej. Kuca zmierza jednak dalej na drodze ku pokazaniu siły abstrakcji drzemiącej w tańcu nowoczesnym. Spektaklem „Blizny” wkracza w duchowość człowieka, w świat jego doznań psychicznych.

Kolejnym krokiem w tym procesie jest „Sen”, który premierowo obejrzeliśmy w niedzielę. To penetracja sfer oniryzmu, nad którymi rozum nie ma kontroli, nie rządzi nim racjonalność. To teatr rozgrywający się w naszych głowach – fundujący nam spektakle, które – jak objaśniała Beata Sobczak-Kuca witając premierowych gości – są odreagowaniem naszej realności. Dlatego bywają huśtawką emocji: od euforii zatopionej w kolorach, po lęk przychodzący z przerażającymi upostaciowieniami.

Premiera. Śni mi się tak ciekawie… 2

Taki też diapazon doznań zafundował publiczności Włodzimierz Kuca i jego zespół. Kolejne emocje wprowadzali młodzi koryfeje ze swoimi tanecznymi etiudami. Solistki wchłaniał corps de ballet, by za chwilę wyłonić ze swojego zbiorowego ciała kolejną narratorkę – imitatorkę stanów wewnętrznych śpiącego człowieka. Każda z nich budowała impresje w oparciu o własne ciało i pozycje, gesty zadane przez choreografa. Aż dziw bierze, że Kucy starcza inwencji na zbudowanie takich pewnie dziesięciu solowych prezentacji tanecznych – zindywidualizowanych przez zastosowane środki. Z drugiej strony – taneczny alfabet jednak musi narzucać ograniczenia.

Przy kolejnych premierach Częstochowskiego Teatru Tańca chwalony był powszechnie kunszt reżysera i choreografa (w tym rodzaju widowiska te dwie funkcje muszą być szczególnie spójne). Zawsze pamiętamy jednak, że autor spektakli jest w nich również scenografem. Zauważmy, że już przed laty wypracował w budowaniu przestrzeni swój firmowy patent. Konstruuje wielopoziomowość, wprowadzając na scenę – trywialne rusztowania budowlane. Także i w „Śnie” tancerki za zasłoną barwnych witraży poruszają się na dwóch piętrach.

Wyjątkowo jednak konstrukcja nie jest uzewnętrzniana, obserwujemy jedynie atrakcyjny efekt wizualny. Rusztowanie na kółkach pojawia się chyba jeszcze w jednym wcieleniu. Oto na scenę wypływa kilkakrotnie przerażający nocny koszmar. Nadnaturalna postać ubrana w jakiś zgrzebny mnisi habit z ogromnym kapturem trzyma w uniesionej ręce latarnię. Prawdziwa Buka z „Muminków”! Mara ma pewnie z 2,5 metra wysokości, jest zwalista i mroczna. Czasem tylko kółka konstrukcji migają pod habitem.

Premiera. Śni mi się tak ciekawie… 3

Sięgając w swoich wcześniejszych spektaklach do arcydzieł sztuk wizualnych, Kuca manifestował, że świat plastyki jest mu równie bliski jak taniec i muzyka. Równie i tym razem przyznać trzeba, że jako scenograf zbudował świat smaczny plastycznie. Wspomniane witraże, zbudowane z kwater wypełnionych pastelowymi barwami, jaśnieją podświetlane światłem reflektorów. W korespondencji z nimi zbudowana jest też najładniejsza (i najbardziej optymistyczna) scena przedstawienia. Oto wybiega mała dziewczynka w bieli. W ręce trzyma czerwoną parasolkę. W tanecznej relacji ze starszą tancerką otwiera czaszę parasolki. Ta staje się intensywnym, centralnym akcentem kolorystycznym. Wchodzi jednak zarazem w dialog z czerwienią kwater witraży. Po chwili do duetu dołączają pozostałe tancerki. Każda ma w ręce miniaturową czerwoną parasoleczkę, których czasze otwierają. Tworzy się naprawdę piękny efekt malarski.

Od wielu lat doświadczony twórca, jakim jest Włodzimierz Kuca, demonstruje swój własny sceniczny język. Ma on wielką akceptację publiczności, czego można było doświadczyć po niedzielnym przedstawieniu. Formą akceptacji jest również nieustanne wsparcie ze strony rodziców członkiń (członków) tanecznego zespołu – to z ich składek i bezpośredniego wsparcia biorą się kolejne premiery (z których każda kosztuje). Przed przedstawieniem z ust Beaty Sobczak-Kucy usłyszeliśmy, że Częstochowski Teatr Tańca odbywa obecnie próby w sali udostępnianej przez MPK (dawny Klub „Ikar”?). Czyżby po latach Miasto zdecydowało się wspomóc w ten sposób tak zasłużony dla Częstochowy zespół?

Tadeusz Piersiak, fot. Konrad Woszczyński

Czytaj także: Cezary Iber nowym konsultantem artystycznym w częstochowskim teatrze