Nie tylko nam doskwiera obecna sytuacja. Jesteśmy przerażeni wiadomościami o kolejnych chorych, o rosnącej liczbie osób na przymusowej kwarantannie. Mamy dość siedzenia w domu. Brakuje nam kontaktu z bliskimi, przyjaciółmi czy po prostu znajomymi z pracy lub szkoły. W podobny sposób myślą i czują obecnie ludzie niemal na całym świecie. Od Polaków mieszkających poza granicami naszego kraju mamy kolejne wiadomości na temat epidemii.
Izabela, ANGLIA, Londyn
Pierwszy raz od 16 lat widzę Londyn taki pusty cichy , godzina 18 to teraz jak 4 rano. Metro częściowo pozamykane. Może i dobrze, bo niemiłosierny tłok panuje zwykle na tygodniu.
Jeżdżąc do pracy, widać tylko ludzi pod sklepami czekających na otwarcie, żeby coś kupić. Po południu totalne pustki na półkach. W ciągu tego tygodnia zniknęło ponad 70% samochodów z ulic. Jadąc o 7 rano do pracy, trasę, którą zwykle pokonuje się w 50-60 minut, teraz można przejechać w około 20 minut. W ciągu Londyn zupełnie stanął.
Od piątku jesteśmy bombardowani nowymi pomysłami premiera Borysa. Z godziny na godzinę wprowadzane są nowe obostrzenia. Jak na przykład zamknięcie sklepów budowlanych ogłoszone o godzinie 22, a w życie wchodzi o 23:59 .
Ludzie reagują na to różnie. Jedni panikują, inni zostają spokojnie w domach . Jeżeli chodzi o Polaków mieszkających tutaj na co dzień, duża liczba wyjechała do Polski. Mówili, że skoro idą święta, to posiedzą w domach w kraju.
Jan Brożyński, HISZPANIA, Sant Cugat del Vallès
Codziennie wieczorem o godzinie 20 mieszkańcy Sant Cugat oraz większości miast w Hiszpanii wychodzą na balkony, żeby oklaskami podziękować ludziom, którzy walczą z epidemią koronawirusa. Przez dwie minuty gromkie brawa pozwalają zapomnieć o przejmującej ciszy, która panuje teraz nad miastem nie tylko w środku nocy. Podejrzewam, że dla wielu ludzi wychodzenie na balkony, poza gestem solidarności, jest również namiastką życia, do którego są przyzwyczajeni – gwaru ulic pełnych ludzi, spotkań w ulubionym barze i niedzielnego aperitifu przed obiadem. Każdego wieczoru, kiedy wychodzę na balkon bić brawo, czuję się trochę jak więzień, który w ten sposób kontaktuje się ze współosadzonymi.
Obecnie sytuacja w Hiszpanii niewiele różni się od tego, z czym mamy do czynienia w Polsce. Wszystko co nie jest niezbędne, jest zamknięte. Na spacer można wychodzić tylko z psem, co poskutkowało pojawieniem się ogłoszeń o wynajmie psów na godziny. Należy to postrzegać jednak jedynie jako anegdotę, ponieważ znakomita większość ludzi stosuje się do nakazu pozostania w domu. W zasadzie to nie wiem, jak wyglądają ulice w Sant Cugat, ponieważ przez ostatnie 10 dni wyszedłem do sklepu tylko raz. Wszystkiego było pod dostatkiem.
Podobnie jak wiele osób pracuję teraz z domu, ale w moim przypadku dostosowanie się do nowych warunków było bardzo łatwe. Zamiast lekcji w szkole, moi uczniowie spotykają się teraz ze mną online podczas wideokonferencji, a prace domowe wysyłają mi przez Moodle, którego używam tutaj od ponad 2 lat. Nie wszystko jest jednak takie różowe. Dwoje uczniów zrezygnowało z korepetycji, ponieważ ich rodzice prowadzą jednoosobowe działalności gospodarcze i z dnia na dzień przestali zarabiać. W podobnej sytuacji znalazły się tysiące osób, wśród nich wielu moich znajomych.
Ja póki co, skupiam się przede wszystkim na moich uczniach i nie ruszam się z domu. A ponieważ jest ponuro i ciągle pada, w domu jest nawet przyjemniej.
Adrian, NIEMCY, Hessen
U nas jest obecnie akcja pod hasłem „Siedź w domu”. Wprowadzono zakaz chodzenia po ulicy w grupach większych niż 2 osoby. Nie mamy takiego całkowitego zakazu wychodzenia z domów jak na przykład we Włoszech, ale zalecają, aby wychodzić tylko w najpilniejszych sprawach. Wydaje mi się, że przynosi rezultaty, bo na ulicach pustki.
Wszystkie kina, restauracje, galerie i centra handlowe są pozamykane. W sklepach zaopatrzenie gorsze niż wcześniej, są braki. Limitowane zakupy papieru toaletowego, którego wszędzie brakuje.
Patryk, HOLANDIA, Tilburg
Miasto wygląda jak wyludnione. Na ulicach pustki. Co jakiś czas spotkać można pojedyncze samochody. Przemieszczają się ci, którzy jak ja muszą pracować. Reszta siedzi w domach. Ścieżki rowerowe tak kiedyś zatłoczone, puste. W środku dnia widać na nich pojedynczych rowerzystów. Staramy się żyć w miarę normalnie, jak na te warunki, ale z każdym dniem jest trudniej to wszystko znosić.