Tegoroczne Hubertusy w ośrodkach jeździeckich w okolicach Częstochowy powinny być opatrzone cyfrą „55″. Tyle bowiem lat liczy sobie nasza powojenna historia jeździectwa. Zaś najbardziej znany ośrodek – Ognisko TKKF „Pegaz” świętować może 40, a nawet 45 lat aktywności.
Natrafiliśmy na karty kroniki spisywanej pięknym charakterem pisma przez Juliana Wlazłowskiego. Pieczołowitość skryby przejawiała się nie tylko w kaligrafii; każda stronica opatrzona jest cyfrą wkomponowaną w sylwetkę jeźdźca skaczącego przez przeszkodę. Bo też jest to końska kronika, z której dowiadujemy się, że zorganizowane jeździectwo w naszym regionie liczy sobie 55 lat.
„Wśród studentów Częstochowy jeździectwo rozpoczęło się w 1968 roku wraz z powołaniem przy AKT Sekcji Jeździeckiej. Studenci należący do sekcji uczyli się konnej jazdy w stadninie koni w Widzowie. Organizatorem sekcji był Julian Wlazłowski.” – taki tekst zapisany został na pierwszej karcie kroniki. Zaczyna go ozdobny inicjał, a opasany został ramką w postaci prawdziwej barwnej iluminacji. Cóż – tak zaczyna się tylko bardzo piękne opowieści.
Pierwszy zarząd klubu utworzyli: Grażyna Skubała, Andrzej Czajkowski, Michał Halkiewicz, Jerzy Jędrzejkiewicz oraz Jerzy Lewicki, który przyjął funkcję prezesa rodzącej się sekcji. Trzy lata później na fotelu prezesa zasiadł Szymon Ściegienny, który po upływie pół wieku nadal jest prezesem, tyle że we wspomnianym „Pegazie”. Rzec by można, że był piastunem częstochowskiego jeździectwa.
W maju tegoż 1971 roku odbyły się pierwsze Międzyokręgowe Zawody Konne. W następnym roku – kolejne. Rośnie ilość członków AKJ. W kronice zaś czytamy, że Szymon Ściegienny wykazał się wielką aktywnością. Dzięki jego staraniom dyrekcja Stacji Inseminacji Zwierząt oddaje na stajnie klubowe budynek na Grabówce. Bratni klub z Gliwic przekazuje częstochowianom dwa konie a PGR „Zagórze” wydzierżawia kolejne dwa. Pewnie dziś te imiona: Argo, Grosetta, Kobra i Alba wywołują drżenie niejednego serca.
Na tych rumakach uczyli się anglezować dzisiejsi wyjadacze i właściciele prywatnych stadnin czy tylko wierzchowców. Kolejne Międzyokręgowe Zawody Konne mają już towarzyszącą im grafikę. Plakaty, zaproszenia, programy wykonywał jako linoryty i odbijał z użyciem wyżymaczki (taki archaiczny przyrząd do wyżymania upranych tkanin) znany później plastyk, Tadeusz Kapałka. Dołączył on do zarządu AKJ w 1971 roku i wraz z żoną Teresą był wierny jeździectwu długie dziesięciolecia.
Za pieniądze zarobione na organizacji zawodów klub zakupił w 1973 roku ze stadniny w Widzowie pierwszego konia sportowego imieniem Spryt. Dysponując już pełną stajnią, studenci zorganizowali pierwszą szkółkę jeździecką. Były też cztery dwudniowe wycieczki konne do Olsztyna, Korwinowa, Nowej Wsi oraz Zawad. W lipcu zaś studenci szlifowali formę i wypoczywali na pierwszym ranczo. Trwało dwa tygodnie we wsi Jamno koło Broniszewa. Stajnia zbudowana była z drągów, na których rozpięto plandeki. Stało w niej sześć koni, a jeźdźców było dziesięcioro. We wrześniu AKJ włączył się konno do Rajdu Szlakami Września odbywanego w Mokrej III. Listopad to z kolei pierwszy w historii AKJ „Hubertus”.
W 1973 roku klub wzbogacił się też o powóz wyremontowany przez Kapałkę i Witolda Kubata (nowego prezesa). Na stanie było też kilka siodeł. W tym czasie szkoliło się już około 50. adeptów – studentów naszych uczelni oraz uczniów szkół średnich. Tak duża grupa bierze też udział w 1974 roku w ranczu we wsi Zwierzyniec III koło Panek. Ogromnej pomocy udzieliło organizatorom Nadleśnictwo Kłobuck. Jesienią bilans członków wykazuje, że równorzędny udział mają studenci Politechniki i utworzonej właśnie Wyższej Szkoły Pedagogicznej. W związku z tym Klub staje się Międzyuczelnianym, co zapisuje w statucie. W wianie do tego związku Rektor WSP oddaje zakupionego w Skrzydlowie konia półkrwi angloarabskiej. Oczywiście Rektor Politechniki Częstochowskiej nie pozostaje w tyle i też kupuje studentom trzyletniego angloaraba.
W 1975 roku jeźdźcy zmuszeni byli opuścić Grabówkę. Po długotrwałych poszukiwaniach otrzymali budynek na Górze Ossona użytkowany wcześniej przez Aeroklub. Zły stan techniczny nowej siedziby (w kształcie dworku szlacheckiego) łagodziła przepiękna lokalizacja. Tam po kilku latach w stajniach stało już 10 wierzchowców. MKJ organizuje jazdy rekreacyjne dla studentów oraz mieszkańców Częstochowy, w-f dla studentów obydwu uczelni oraz Patrole Konne Straży Ochrony Przyrody.
Po zawieszeniu stanu wojennego okazało się, że stajnie na Górze Ossona są w tak złym stanie technicznym, że zagrażają bezpieczeństwu koni. Jesienią 1982 roku nazwiska weteranów jeździectwa: Szymona Ściegiennego, Tadeusza Kapałki, Marka Orlika oraz naszego zacnego kronikarza znajdujemy na liście zarządu TKKF „Pegaz”. Ognisko jeździeckie zarejestrowano w 1978 roku – 45 lat temu. Pełną aktywność z nowymi kadrami osiągnęło w roku 1983 – przed 40 laty.
– Byliśmy emocjonalnie związani z AKJ, który ja przecież tworzyłem od podstaw, a w latach 80. obserwowałem piętrzące się przed nim trudności – tłumaczy Ściegienny. – Dawni założyciele i działacze byli już absolwentami, więc nasze przeniesienie się do „Pegaza” było czymś naturalnym.
W 1982 roku majątek „Pegaza” stanowiło 14 koni, budynek administracyjno-gospodarczy, dwa samochody, parkur, dwa padoki. W następnym roku doszła nowoczesna stajnia, do której projektowania Ściegienny namówił swojego ojca w ramach działalności Miastoprojektu.
– Ta stajnia, choć już daleka od nowości, jest wciąż naszą dumą – mówi Ściegienny. – AKJ i „Pegaz” wychowały dziesiątki jeźdźców. Dziś wychowankowie prowadzą własne ośrodki jeździeckie, które – nie ukrywam – konkurują z naszym Ogniskiem. Z całą jednak odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że to my mamy najlepsze warunki do utrzymania i hodowli koni. Przy tak doskonałej kubaturze stajni wierzchowce mają u nas czym oddychać, nie doskwierają im też ani upały, ani mrozy. Wielokrotnie potwierdzały to różne inspekcje.
Kronika potwierdza, że to „Pegaz” od lat 80. stał się wiodącym ośrodkiem asportów konnych i rekreacji w Częstochowie i regionie. To on inicjuje i organizuje wydarzenia jeździeckie. Choćby Hubertusy, czasem z przygodami. Pod datą 1983 czytamy na przykład o biegu z 21 listopada:
„Na gonitwę przybyła w sześć koni ekipa ze Stadniny Koni w Skrzydlowie oraz zespół AKJ Częstochowa w pięć koni. Ognisko wystawiło stawkę jedenastu koni. Jako master polowanie prowadzić miał kol. Jacek (nazwisko zamazujemy). Kitę lisią w tej gonitwie przypiął kol. Jan (podobnie). Bieg rozpoczął upadek mastra w czasie rozprężania koni. Jaki początek, taki koniec. W czasie gonitwy lis rozstał się niespodzianie z koniem. Na finał odmeldowali się wszyscy oprócz lisa. Koniec polowania był więc bardzo dziwny i niespodziewany. Dopiero dwukrotne (konne i piesze) przeszukanie terenu gonitwy dało rezultat – lisa odnaleziono. Jeździec nie odniósł żadnych obrażeń zewnętrznych. Jego koń został przyprowadzony przez gospodarza z okolic Jaskrowa.”
Kocz podróżny, Kareta miejska (XIX w.), powóz milord (pocz. XX w.), kareta miejska (XIX w. – prywatna), powozik jednokonny, lando czteroosobowe cugowe (XIX w.), sanie polskie, jednokonna bryczka – polówka oraz bryczka polówka na kołach gumowych pompowanych – te pojazdy były wykorzystywane w działalności „Pegaza”. Zarobkowej, bo klub pozbawiony był w biednych latach 80. jakichkolwiek dotacji. Organizowano więc wyjazdy konne i powozami na Promenadę, kuligi. Do domknięcia budżetu Ogniska przyczyniały się opłaty za jazdy, szkółki jeździeckie, oprawy ślubne, imprezy rekreacyjne dla szkół i zakładów pracy, sprzedaż obornika i usługi transportowe samochodami „Pegaza”.
– W nowym ustroju konieczność samofinansowania naszej działalności stała się normą – komentuje prezes Ściegienny. – O dotacje do działalności podstawowej jest bardzo trudno. Wszyscy tutaj: i zarząd, i instruktorzy, pracują społecznie. Opłacamy jedynie stajennego. Ostatnie państwowe dofinansowanie do bazy dostaliśmy na czas Światowych Dni Młodzież, kiedy na naszym terenie funkcjonowało pole namiotowe. Tak naprawdę jedynym organem wspierającym jest dla nas Urząd Miasta. Cieszymy się życzliwością Prezydenta Miasta, który często przyjmuje patronat honorowy nad imprezami robionymi w naszym Ognisku.
– Urząd Miasta wspiera nas na różne sposoby – dodaje Andrzej Gajda (w „Pegazie” od 1982 r.). – Głównie poprzez wspieranie dotacjami kosztów organizacji imprez – adresowanych szczególnie do dzieci. Często też dostajemy z Wydziału Sportu np. nagrody rzeczowe. Dostawaliśmy pieniądze w ramach programów przeciwdziałania alkoholizmowi, gościliśmy dzieci z rodzin dotkniętych tą chorobą, pozostające pod opieką świetlic środowiskowych. Gościliśmy młodzież z zakładów opiekuńczo-wychowawczych. Mieliśmy dotacje na półkolonie, akurat w tym roku nie, ale to nasze niedopatrzenie.
Jak w najlepszych latach „Pegaza” prowadzimy szkółki jeździeckie, jazdy rekreacyjne, zajęcia dla dzieci autystycznych. Zapraszamy szkoły i przedszkola, a często też seniorów – także we współpracy z TKKF. Współpracujemy z firmami i przedsiębiorstwami, oferując rekreacje pracowników. Oczywiście organizujemy różne formy rywalizacji jeździeckiej – zawody i Hubertusy. Już za miesiąc robimy Hubertusa dla dorosłych, a później dla dzieci, ten połączony z miniturniejem skoków (przez niskie przeszkody).
TKKF „Pegaz” zajmuje teren w Mirowie będący rubieżą Częstochowy. Wykorzystuje teren zalewowy dochodzący do Warty w jej – jednym z najpiękniejszych – odcinku między skałkami, lasami i wzgórzami. Z pewnością warto tam zajrzeć w wolny od pracy dzień. Nawet ze zwykłej ciekawości. Oczywiście z ryzykiem zarażenia się miłością do koni i wypoczynku z naturą w tle.
Tadeusz Piersiak, fot. TKKF Pegaz
Czytaj także: Szkoła przy ul. Sobieskiego. Gmach pełen wspomnień i tajemnic
https://www.kotly-patrzyk.pl/oferta/pompy-ciepla/