Dziś Fundacja Oczami Brata to potentat. To organizacja, która kreuje nowoczesne rozwiązania. To gigant w zakresie wspierania osób z niepełnosprawnością – podkreśla w jubileuszowej rozmowie Paweł Bilski, fundator i prezes częstochowskiej organizacji, która 29 lutego w Filharmonii Częstochowskiej świętować będzie 10-lecie.
Zakładając Fundację Oczami Brata miał Pan 20 lat. Był Pan najmłodszym prezesem fundacji w Polsce?
Paweł Bilski: Tak na poważnie zacząłem o niej myśleć w wieku około 17 lat, gdy byłem uczniem liceum. Nie wiem, czy byłem najmłodszym prezesem fundacji w Polsce, ale wiem, że nasza organizacja była i zapewne jest nadal, jedną z najprężniej rozwijających się Fundacji w kraju, która zarządzana jest przez osoby młode. Jakiś czas temu zostały przeprowadzone takie badania i nasza Fundacja stawiana była jako wzór organizacji, które właśnie zarządzane są przez osoby młode, a na swoim koncie mają wiele sukcesów.
Pomaganie ma Pan we krwi. Zadbali o to rodzice?
– Zadbali o to rodzice, ale też babcia i mój brat Karol. Pamiętam, że od lat nasz dom był otwarty na potrzeby innych. W kuchni robiliśmy kotyliony, ciasteczka na różne akcje charytatywne. Podczas kolacji w domu przychodzili do nas… moi obecni uczestnicy zajęć, np. Michał, który jest uczestnikiem Warsztatu Terapii Zajęciowej, aktorem Teatru Oczami Brata, zapewne przyszłym pracownikiem oraz stałym mieszkańcem Domu Oczami Brata. Michał w ramach zabawy chował się w… szafie w moim pokoju, bawił się ciupagą góralską czy „wcinał” pomidory, że aż miło. Ma i miał chłop apetyt.
Na pewno wyssałem pomaganie z mlekiem matki i z domu wyniosłem morze wartości, które dziś są też wartościami Fundacji.
Własne doświadczenie też było spore, wolontariat młodzieżowy, teatr ALA. To mocne podstawy?
– Wolontariat Młodzieżowy czy Teatr Integracyjny ALA to czasy licealne, wcześniej (w podstawówce) było Papieskie Dzieło Misyjne Dzieci, gdzie pomagaliśmy osobom mieszkającym w Afryce, a w gimnazjum np. organizowałem akcję pomocy nienarodzonej Antosi, która potrzebowała operacji serca, tuż po swoich narodzinach.
Doświadczenia kluczowego dla prowadzonej obecnie przeze mnie Fundacji Oczami Brata nabrałem działając w innych organizacjach pozarządowych i podejmując liczne projekty społeczne. To inne
organizacje, inne osoby dały mi podstawy do działania, a najważniejszymi z nich była wolność i motywacja, do tego, aby iść swoją drogą!
Jak wyglądały początki Fundacji? Nie mieliście siedziby, walczyliście pewnie o wszystko.
– Jak wspominam początki to widzę chaos, bałagan i błądzenie. Mieliśmy wiarę w sens działania, historię i pamięć o Karolu (tuż po jego śmierci), ale… nie mieliśmy mimo wszystko dużego doświadczenia, środków finansowych, zaplecza organizacyjnego, biura, komputerów itd. Ale mieliśmy siebie! Zespół ludzi, którym się chciało. Oczywiście ten zespół, szybko się zweryfikował. Zaczynaliśmy w ok. 15 osób, po pół roku została nas piątka, ale tyle wystarczyło.
Dziś Fundacja to potentat. To organizacja, która kreuje nowoczesne rozwiązania. To gigant w zakresie
wspierania osób z niepełnosprawnością. Ponad 10 lat temu walczyliśmy o wszystko, co się da. Dziś to
my wyznaczamy wzorce. Dziesięć lat temu spotykaliśmy się w moim pokoju, na poddaszu naszego rodzinnego domu – dziś prowadzimy wiele ośrodków wsparcia i mamy bardzo profesjonalne biuro, które stanowi centrum pomocy, a niekiedy świata dla dziesiątki ludzi.
Co było najtrudniejsze? Często słyszał Pan: odpuść?
-„Odpuść”, „nie dasz rady”, „po co Ci to”, „ludzie są zawistni”… słyszałem i słyszę wiele. I będę słyszał jeszcze więcej. Czy najtrudniejszy był start? Może tak, ale wówczas motywacja była jedną z najsilniejszych. Nieraz jednak myślę, że to właśnie po tych 10 latach jest trudniej. Fundacja Oczami Brata to dziś wielka organizacja, to też przedsiębiorstwo, które zatrudnia ponad 140 pracowników rocznie! To niesamowita odpowiedzialność, aby o tych wszystkich ludzi zadbać, dać im pracę, pieniądze, aby mogli w sposób bezpieczny zagwarantować przyszłość dla siebie, swoich rodzin, dzieci… To wielka odpowiedzialność. Dziesięć lat temu mogłem odpuścić. A dziś?
Co dawało Panu siłę? Brat Karol? Gdyby nie on, nie bylibyście w tym miejscu?
-Ta Fundacja działa tylko dlatego, że Karol żył. Nie założyłbym tej organizacji, gdyby Karola nie było.
Być może miałbym przez to więcej czasu na aktorstwo, ale niczego nie żałuje. Karol to brat, którego mi
bardzo brakuje, ale też brat, któremu jestem bardzo wdzięczny – za jego życie i obecność. Karol często
daje mi siłę. I mimo tego, że fizycznie go nie ma razem z nami, to czuję jego obecność. Nieraz rozmawiamy ze sobą. Patrzę na jego zdjęcie, które jest w każdym zakładanym przez nas miejscu. Jest również w moim biurze, na biurku. Kiedy jest gorzej, nie wiem co zrobić, zastanawiam się – patrzę na Karola i po chwili odpowiedź przychodzi sama.
Jak rozwijaliście się jako Fundacja? Pierwsze wyzwania projekty?
– Pierwszy projekt jaki pamiętam to gra miejska. Jakieś 100 osób w Parku Staszica w Częstochowie rozwiązywało różne zagadki. Wszystko po to, aby się poznać w pierwszych dniach nauki w szkole – w klasie integracyjnej. Otrzymałem na to zadanie… 100 zł dofinansowania. Później była zbiórka okularów, czyli słynna już akcja „Podaruj Innym Radość Widzenia”. Za nami była też zbiórka darów dla czworaczków z Hutek koło Częstochowy, happeningi „Malowanie na…”, salony poezji, spektakle Teatru Integracyjnego ALA, a później Teatru Oczami Brata, Przeglądy Teatralno-Muzyczne „Maskarada”… i wiele, wiele więcej. O początkach piszę w książce zatytułowanej „Wystarczy kochać. Karol zmienił nasze życie”.
Podnosiliście sobie poprzeczkę, powstały mieszkania treningowe, warsztat…
– Zakładając Fundację, pamiętam, że na moim poddaszu w domu rodzinnym, zapisywałem razem z Martą Goldsztajn czy Pauliną Fronczak pomysły na działania Fundacji. Co ciekawe, wszystkie z wówczas zaplanowanych już zrealizowaliśmy. Na małych karteczkach samoprzylepnych napisaliśmy: założenie
kawiarenki dla osób z niepełnosprawnością (dziś działa klubokawiarnia i kawiarnia), warsztatów terapii zajęciowej (otworzyliśmy różne pracownie i dwa warsztaty), mieszkania (założyliśmy ich kilka… w tym wspomagane i treningowe), założyliśmy prowadzenie działań dla wolontariuszy (jesteśmy z wolontariatem związani od ponad 10 lat), społeczności lokalnej… i zaplanowaliśmy budowę domu dla osób z niepełnosprawnością (to też zrobiliśmy). Poprzeczka rosła w naszych działaniach z roku na rok.
Kierujecie pomoc do dorosłych osób z niepełnosprawnościami, to oni po ukończeniu szkoły zostają z niczym. Dzięki Wam nie zostają zamknięci w czterech ścianach.
– Gdyby nie taka Fundacja, Michał, Ania, Rafał, Kamil, Dorota, Mateusz, Edyta, Magda, Tomek… i dziesiątki kolejnych byliby smutni. Byliby zamknięci w czterech ścianach, bez marzeń, wiary, chęci do życia. Chorzy na brak aktywności. Bez perspektyw. Oczami Brata nie tylko dało im szczęście, ale także zbudowaliśmy cały system wsparcia, którego w Częstochowie nie było!
Dajecie nie tylko szansę na rozwój, ale też pracę. Założyliście Spółdzielnię Socjalną, kawiarnię i klubokawiarnię. Skąd ten pomysł?
– Każdy z nas po zakończonej szkole, ukończonych studiach podejmuje pracę. Praca daje pieniądze, pieniądze – niezależność. Umożliwiają założenie rodziny, zakup lub wynajem mieszkania. To samo dotyczy
osób z niepełnosprawnością. Byliśmy jedną z pierwszych organizacji w Polsce, która założyła taką kawiarnię! Od nas uczyli się kolejni. Ostatnio otwarto kolejną w Warszawie. Te pierwsze, które powstały w Polsce… dziś w większości nie działają. Nasza ma już swoją „córkę”. Zresztą warto tutaj zaznaczyć, że klubokawiarnia i kawiarnia prowadzona jest jako spółdzielnia socjalna, czyli jest to ekonomia społeczna, a już niedługo spółdzielnia otworzy na gruncie swoich lokali zakład aktywności zawodowej. Kolejna poprzeczka przed nami.
Rodzice i opiekunowie podopiecznych podkreślają, że u Was każdy traktowany jest indywidualnie. Nie jest numerem, nazwiskiem. Najważniejszy jest człowiek?
– Każdy jest wyjątkowy. Każdy jest inny. Każdemu należy się szacunek. Tak, najważniejszy jest człowiek i wiara w jego możliwości. Dotyczy to zarówno uczestników, osób z niepełnosprawnością, jak i pracowników. Jednak, nie zawsze każdemu będzie odpowiadało to, aby być w Fundacji. To też naturalne.
Czy te często dramatyczne historie związane z uczestnikami Fundacji, siedzą potem w głowie?
– Kiedyś bardziej, dziś już mniej. Przez naszą organizację „przeszły” setki osób. Większość z nich ma dramatyczne historie swojego życia. Często oparte o pomoc społeczną, biedę… czy sprawy kryminalne. Mógłbym z rękawa rzucać przeróżne historie, jednak w pewnym momencie, człowiek staje się już coraz mniej wyczulony na takie opowieści. W naturalny sposób pojawia się dystans. Oczywiście są takie momenty, które łapią za serce i pojawiają się łzy, niezrozumienie, chęć pomocy – jednak, gdybym trzymał w sobie wszystko to, co usłyszałem i zobaczyłem… to nie mógłbym prowadzić dalej Fundacji.
Wasze projekty biorą się z życia, są odpowiedzią na realne potrzeby. Takim była budowa Domu Oczami Brata?
– Fundacja Oczami Brata ma za zadanie patrzeć na świat „oczami brata”, czyli oczami osób z niepełnosprawnością. Fundacja ma obowiązek obserwować takie potrzeby, które są niesamowicie ważne dla środowiska osób z niepełnosprawnością. Dlatego, wszystkie nasze działania biorą się z tej właśnie obserwacji. Obserwacji życia. Obserwacji tego, że jeżeli nie zaczniemy budowy Domu Oczami Brata, która była walką z czasem, to nasi uczestnicy mogą trafić do wielkich, zamkniętych placówek i przestaną żyć w rodzinnej atmosferze.
Przypomnijmy, że to marzenie w Częstochowie „żyło” od lat, budowy chcieli się podjąć Pana rodzice wraz z innymi rodzicami dzieci z niepełnosprawnościami. Wam się udało.
– O tym domu słyszałem przez całe swoje życie. Ale tylko słyszałem. Wystarczyło podwinąć rękawy i go zbudować! Nic prostszego. Rzeczywiście było to marzenie całej społeczności, ale w sumie nie tylko marzenie. W sumie to było: must have. To musiało powstać, ze względu na bezpieczny dach nad głową na kolejne lata osób z niepełnosprawnością… i ze względu na spokojną śmierć ich rodziców czy opiekunów. Poprzez Dom daliśmy nie tylko dach nad głową, łóżka, łazienki, kuchnie… daliśmy bezpieczeństwo i spokój w odejściu rodziców mieszkańców domu.
Czym dla Pana, osobiście było to ubiegłoroczne otwarcie tego wyjątkowego Domu?
– To spełnienie obietnicy, jaką złożyłem Karolowi. Obiecałem mu, że ten dom powstanie. Tak też się stało. Karol zmarł, jednak otwierając dom, wypełniła się złożona mu obietnica. Wypełniło się to, na co czekaliśmy od lat. Jego i moja misja na ziemi się spełniła.
Jakby Pan podsumował te dziesięć lat fundacyjnej historii?
– Jako naukę, poznanie mnóstwa osób, realizację, spełnianie marzeń, ale również jako poświęcenie życia prywatnego na rzecz Fundacji. To duża cena. Nie tylko ze względu na dzisiejsze moje coraz liczniejsze siwe
włosy. To praca i zobowiązanie 24 godziny na dobę.
Nie spoczywacie na laurach. Kolejne marzenia?
– Nie spoczywamy, jednak czas na stabilizację. Mamy oczywiście kolejne marzenia i myślę, że nie skłamię, jak spotkamy się za 5 lat, podczas 15-lecia działalności Fundacji Oczami Brata i na otwarciu dwóch kolejnych domów! Potrzeba zakładania takich miejsc jest bardzo duża.
Czego – jako Fundacja – życzycie sobie jubileuszowo?
– Życzymy sobie dobrych ludzi wokół, sojuszników, przyjaciół, którzy rozumieją to, co stworzyliśmy i chcemy stworzyć na kolejne lata. Jednocześnie życzymy sobie spokoju i stabilizacji nie tylko w zakresie filarów działalności, ale też codziennej pracy.
Dziękujemy za rozmowę.
Gazeta Regionalna
Zdjęcia pochodzą z archiwum Fundacji Oczami Brata
Paweł Bilski. Fundator, Prezes Zarządu itwórca Fundacji Oczami Brata, Prezes Zarządu Spółdzielni Socjalnej „Jasne, że alternatywa 21”, Fundator i Dyrektor Fundacji Teatr Nowy w Częstochowie. Paweł Bilski jest innowatorem społecznym, politykiem społecznym, specjalistą w zakresie deinstytucjonalizacji usług społecznych, coachem, szkoleniowcem, nauczycielem akademickim w Uczelni Korczaka.
Z wykształcenia magister pracy socjalnej, specjalista z zakresu organizacji pomocy społecznej, specjalista z zakresu zarządzania kulturą (Uniwersytet im. Jana Długosza w Częstochowie, Uniwersytet Śląski w Katowicach oraz Uniwersytet Jagielloński w Krakowie). To również absolwent Szkoły Aktorskiej przy Teatrze Jaracza w Olsztynie. Zdobywca licznych stypendiów artystycznych w dziedzinie teatru, a także II i I miejsca w kategorii reżyseria podczas Międzynarodowego Festiwalu w Kemerowie w Rosji za spektakle: „I było to dobre” (współpraca z Teatrem im. Adama Mickiewicza w Częstochowie oraz Teatru Jaracza w Olsztynie) oraz „Intymnie”.
Przewodniczący Powiatowej Społecznej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych w Częstochowie w latach 2015-2019, członek Rady Dzielnicy Błeszno w Częstochowie w latach 2016-2019, animator Partnerstwa
„Częstochowa Niepełnosprawnym” oraz Partnerstwa na Rzecz Aktywności Lokalnej „Teraz Błeszno”.
Laureat III Nagrody w konkursie „Okulary ks. Kaczkowskiego. Nie widzę przeszkód” w 2019 roku. Posiada doświadczenie w realizacji i koordynacji ok. 100 projektów. Pozyskał środki finansowe m.in. ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego, MRiPS, MKiDN, KRPM, NIW-CRSO oraz NCK.