fbpx

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół

Wieloletniego dyrektora artystycznego Teatru im.  A. Mickiewicza wspominają jego częstochowscy przyjaciele: Robert Dorosławski, Małgorzata Iżyńska, Krzysztof Niedźwiecki, Anna Paleczek- Szumlas, Krystyna i Jarosław Pietrzakowie, Zygmunt „Muniek” Staszczyk i Michał Walczak, a także bratanek artysty – Adam  Machalica.

Piotr Machalica objął stanowisko dyrektora artystycznego częstochowskiej sceny w 2006 r. Nie przypuszczał, że w Teatrze im. A. Mickiewicza pozostanie na dwanaście lat. Wraz z końcem sezonu 2017/2018 i „MACHAListą przebojów” pożegnał  się  z rolą szefa artystycznego instytucji. Nie pożegnał się jednak z Częstochową.  Bo dla niego miasto to przede wszystkim bliscy Mu ludzie. Ci, którzy Jego odejście odczuwają dziś  bardzo dotkliwie…

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 2
Piotr Machalica i Robert Dorosławski w spektaklu „Stachura” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. A. Mickiewicza)

Robert Dorosławski

Kiedy obejmował dyrekcję artystyczną częstochowskiego Teatru im. Adama Mickiewicza, Piotr Machalica zarzekał się: „najwyżej na trzy lata…”. Spędził z nami lat dwanaście. W tym czasie wyprodukowaliśmy wspólnie siedem muzycznych spektakli i jeżeli ktoś chciałby szukać wyróżników Teatru Mickiewicza z tego okresu, to byłby to z pewnością liryczno-poetycko-muzyczny klimat, który przewijał się przez częstochowską scenę od początku naszej dyrekcji. Od „Kramu z piosenkami” przez „Stachurę”, „Takich dużych chłopców”, „Hemara w chmurach”, „Tango FM”, na pożegnalnym „MACHALiście przebojów” kończąc.

Uwielbiałem z Nim pracować i jestem Mu wdzięczny, że mnie do tej współpracy dopuszczał. To była fantastyczna, artystyczna, przygoda. Ponad setka wspólnych wyjazdów, wiele godzin spędzonych na rozmowach. O życiu, o sztuce, o bólu istnienia… Piotr był małomówny, ale kiedy się już otwierał stawał się wspaniałym kompanem. Z łatwością odróżniał prawdę od udawania, szalbierstwa i szmiry. Był przy tym jednak bardzo skromny i zawsze, kiedy musiał zwrócić komuś jakąś artystyczną uwagę, czynił to z dużym zażenowaniem.

Sądzę, że częstochowski teatr odczuwa Jego brak. Ja odczuwam to bardzo boleśnie…

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 3
Piotr Machalica i Robert Dorosławski w spektaklu „Stachura” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. A. Mickiewicza)

Małgorzata Iżyńska

Kiedy odszedł Piotr Machalica zrobiło mi się smutno… był artystą który stworzył role, piosenki, przedstawienia. Jako radna miejska związana z kulturą złożyłam w tej sprawie interpelację do prezydenta Częstochowy, aby zgodził się na inicjatywę posadowienia w mieście ławeczki. Mam wrażenie, że to był chyba pomysł wielu z nas.

Nazwisko Machalica zawsze „wyświetlało” postać, osobowość i człowieka. Ta ławeczka to przede wszystkim chęć uhonorowania Piotra Machalicy jako artysty i człowieka, który przez wiele lat był związany z Częstochową nie tylko zawodowo, ale również prywatnie – miał tu ukochaną żonę i przyjaciół. Na samym początku zapytałam wdowę po Aktorze, Panią Aleksandrę Machalicę, z którą przyjaźnię się od lat, czy chciałaby, aby taka inicjatywa doszła do skutku. Ola oczywiście wyraziła aprobatę i chęć dalszej współpracy. Pamiętam też wypowiedź Pani Krystyny Jandy, której powiedział, że tu jest naprawdę szczęśliwy i wszystko było dla mnie jasne. Opowiem historię, która świetnie pokazuje otwartość Piotra Machalicy na różne prośby i inicjatywy. Kilka lat temu współorganizowałam akcję z okazji Światowego Dnia Wiedzy na temat Autyzmu. Nagraliśmy wtedy film, w którym różne osoby tłumaczyły, na czym polega autyzm i zachęcały do pomocy osobom cierpiącym na tę chorobę. Nieocenioną pomoc przy pracy nad tym projektem okazał nam właśnie Piotr, który entuzjastycznie odpowiedział na moją prośbę i udostępnił nam deski teatru. To był bardzo potrzebny gest, dlatego dziś czuję się niejako zobowiązana do spłacenia długu.

Moje pokolenie wciąż pamięta Jego twórczość teatralną, estradową i filmową, natomiast dla młodszych osób ławeczka może stanowić zachętę do zapoznania się z pozostawionym przez Niego dorobkiem artystycznym. A jest to przecież dorobek na naprawdę wysokim poziomie.

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 4
Adam i Piotr Machalicowie (archiwum Adama Machalicy)

Adam Machalica

Piotr był świetnym kierowcą, uwielbiał dobre samochody, pasjonował się motoryzacją i wszystkim, co z nią związane (nawet miał Harleya w latach 90.). Był kibicem żużla oraz Formuły 1 (do tego stopnia, że w 2019 r. pojechał z Olą – przyszłą żoną, do Budapesztu na Grand Prix). Tu anegdotka: wyjazd z toru Grand Prix z uwagi na licznych kibiców (startował wtedy Kubica) zajął im ok. 3 godziny. Jechali w ponad 30-stopniowym upale. Kiedy spotkaliśmy się następnego dnia, był porządnie umęczony i powiedział tylko z przekąsem: jeśli macie jakieś marzenia, to realizujcie je za młodu. Jeżdżenie z nim było dużą przyjemnością, bo świetnie prowadził. Bardzo spokojnie i elegancko zachowywał się za kierownicą.

A propos elegancji – znakiem rozpoznawczym od kilku lat był kapelusz. Miał ich kilka i je uwielbiał. W zależności od pory roku nosił jasną Panamę albo brązowego Stetsona. Elegancko ubrany, pachnący dobrymi perfumami (które również bardzo lubił – zdarzyło mu się je kupić, nie patrząc na cenę) wyróżniał się szykiem i gustem.

Gust miał zaś bardzo dobry. Widać to po karierze. Miał intuicję do ludzi, do wyborów artystycznych. Cenił i rozumiał dobry teatr, dobrą literaturę, dobrą muzykę. Znał nieprawdopodobnie dużą liczbę piosenek, tekstów, wierszy, powiedzonek, anegdot, cytatów, i zawsze nas to zadziwiało, jak on to wszystko jest w stanie spamiętać.

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 5
Archiwum Adama Machalicy

A z drugiej strony tekstu do spektaklu zawsze uczył się ostatni. Znam to głównie z opowieści, chociaż sam również byłem świadkiem jego mąk, kiedy musiał przyswoić tekst sztuki na pamięć. Czekał do premiery i wtedy coś zaskakiwało, tekst znał na blachę. Choć i tak zdarzało mu się coś pomylić, zarówno podczas koncertów, jak i przedstawień. Jednak zawsze potrafił z tego wybrnąć  i nie przejmował się zanadto. Był estradowcem z krwi i kości.

Był bardzo ciepłym i kochanym człowiekiem, z dużym dystansem do siebie, do tego, co robi (nie poświęcał czasu na „popularność”, średnio przywiązywał do tego wagę, nie zdawał sobie nawet  sprawy z tego, do jakiego stopnia jest rozpoznawalny!). Zawsze gotowy do wysłuchania, zrozumienia, wspólnego przeżycia. Spędzanie z nim czasu było dla mnie zawsze przyjemnością. Czułem, że uczestniczę w jakiejś przygodzie, że coś się zaraz wydarzy. Dowcipny, zaskakujący, szarmancki, mający gest. Chętnie się fotografował, dawał autografy, rozmawiał z ludźmi, po koncertach, spektaklach.

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 6
Archiwum Adama Machalicy

Mimo że miał wpływ na moją drogę zawodową (nocował mnie nawet na kanapie w trakcie moich egzaminów do szkoły teatralnej) nigdy nie dawał mi rad, z rzadka coś sugerował (chociaż to wielka szkoda, bo jego uwagi zwykle były celne). Mówił, że nie wie jak być dobrym aktorem. Wiedział, że należy dużo przeżyć, ale wobec tego, jak to zrobić i jak to potem przełożyć na rzemiosło, był bezradny.

Kochał zwierzęta – szybko zaprzyjaźniał się z psami, uwielbiał konie. Miał ciężkie poczucie humoru, bardzo ponure, a jednak jasne i bardzo zabawne. W życiu nie określiłbym go jako „ponuraka”, a jednak jego humor był podszyty trudnymi i ważnymi sprawami. Nosił w sobie duży ciężar gatunkowy, i to się szybko wyczuwało, ale przy tym i tak był duszą towarzystwa.

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 7
Aleksander, Piotr, Adam, Maksymilian i Henryk Machalicowie (archiwum Adama Machalicy)

Krzysztof Niedźwiecki

Mija 18 miesięcy od czasu, kiedy Piotr Machalica  „powędrował” i mam z Nim kłopot, bo nie odbiera telefonu… Chciałbym usłyszeć Jego głos. Bardzo spokojny, wyważony, dostojny.

Używam sformułowania „powędrował, ponieważ tak Piotr mówił o ludziach, którzy odchodzą. I to jest piękne, kradnę to od niego i zostanie to ze mną na zawsze. Mam więcej takich rzeczy. Część jest bardzo osobista, ale wiele z Jego myśli można przytaczać godzinami jako anegdoty bądź życiowe wskazówki. Kilka stosuję i „wygrywam” na tym. Im dłużej Go nie ma, tym bardziej cieszę się, że miałem szczęście Go poznać i to raczej dobrze. Ktoś po Jego śmierci powiedział, że był On człowiekiem ze wszystkimi ludzkimi słabościami. To znaczy, że popełniał również błędy. A przy tym był niezwykle szlachetny, jeżeli chodzi o  drugiego  człowieka, o traktowanie się nawzajem. Takie sprawy jak: uważność czy szczere zainteresowanie drugą osobą były u Niego bardzo naturalne, niewyuczone. Podejrzewam, że to „wynosi się z domu”.

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 8
Spektakl „MACHAlista przebojów” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. A. Mickiewicza)

Piotrek potrafił się rozpłakać na scenie, tak prywatnie, nie zawodowo. Wzrusza mnie to do dziś. To także pokazuje, jak bardzo się angażował.

Rozmawialiśmy kiedyś o twórczości Ciechowskiego, tzn. sugerowałem mu, że może byłoby fajnie, gdyby zaśpiewał kiedyś coś Republiki. Powiedział, że takich wielkich rzeczy On nie dotyka, że to jest tak silne w przekazie, że się nie podejmuje. Zresztą to samo mówił o Ryśku Riedlu, że to są zbyt mocno przeżyte przez nich sprawy, aby jakoś to aktorsko interpretować.

Do stworzenia koncertu z piosenkami Młynarskiego również długo Go namawialiśmy, a przecież Panowie się znali. Ważne jest to i chcę to bardzo podkreślić, że Wojciech Młynarski cenił Piotrka i lubił, kiedy Ten śpiewał jego teksty.

Ludzie tęsknią za Piotrkiem. Z każdym zbudował bardzo silne, trwałe relacje. Jestem pewien, że nie chodzi o to, że był znanym aktorem. Był, jak wspomniałem, szczerze zainteresowany i z pewnością bezinteresowny. Nie czuło się z Nim różnicy wieku. On nie potępiał, nie oceniał. No może tylko o politykach potrafił coś złego powiedzieć.

Wiedział, że jesteśmy ułomni i krusi. Wiedział, bo to przeżył.

Jan Wołek na pogrzebie Piotra powiedział, że On żył z nerwami na wierzchu. To znaczy, że był wyjątkowo nadwrażliwy. Dokładnie tak było. Spalał się często. Ale to także może być piękne i świadczyć o tym, jak można być zaangażowanym emocjonalnie w życie.

Nie umiem Piotrka wspominać mniej „osobiście”. Myśl o Nim uruchamia we mnie tę głębokość relacji, uczuć. Nie potrafię zrobić tego powierzchownie, wspominać Go „zawodowo”.

Aha, bardzo ważne postscriptum. Piotrek kochał i przygarniał psy. Kundle, takie kochane, niechciane. Tu, w Częstochowie, u Oli, swojej żony, miał dwa takie kochane pieski. Nie konfabuluję, naprawdę. Zresztą chwilę po Piotra odejściu przybłąkał się do Oli kolejny kundelek. I został. Piter Go przysłał.

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 9
Spektakl „MACHAlista przebojów” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. A. Mickiewicza)

Anna Paleczek-Szumlas

Pierwsze moje wspomnienie Piotra Machalicy kojarzyć mi się będzie z kapeluszem… Miało to miejsce w Częstochowie, mało tego, w Miejskiej Galerii Sztuki, gdzie pracuję. Akurat wystawiany był wyśmienity pejzażysta, Człowiek Orkiestra, o nadwrażliwej duszy, poeta, a co się później okazało bliski Przyjaciel Piotra. Niestety, Państwo Machalicowie nie mogli być obecni podczas uroczystego otwarcia wystawy, ale nie zapomnieli o Przyjacielu.

Kiedy w pośpiechu wybiegałam z mojego biura w galerii na jakieś kolejne, ważne spotkanie, moją uwagę przykuł… kapelusz (dodam, że na co dzień nie noszę okularów i choć niedowidzę, z daleka odróżniam kapelusz od wykwintnej fryzury). Oto, co zobaczyłam: do galerii zmierzała bardzo elegancka para, trzymająca się za ręce, bawiąca się rozmową, radosna, świeża, widać było ich bliskość. A ja trwałam wgapiona w… kapelusz. Dopiero z bliskiej odległości okazało się, że mam szczególnych gości na wystawie  w galerii i że na pewno spóźnię się na to ważne, zawodowe spotkanie. Byli to Ola i Piotr Machalicowie.

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 10
Krystyna Pietrzak i Piotr Machalica (archiwum Krystyny i Jarosława Pietrzaków)

Krystyna i Jarosław Pietrzakowie

Piotra Machalicę znaliśmy z filmów i telewizji jako wielkiego człowieka, wybitnego aktora. Do głowy nam nie przyszło, że kiedyś poznamy Go osobiście, że zaliczy nas do grona swoich przyjaciół.

A znajomość nasza zaczęła się, gdy przyjechał na zaproszenie Agencji Certus ze spektaklem Yasminy Rezy „Życie: trzy wersje”. Było to w czasie, kiedy nie istniały jeszcze nasze ulubione restauracje „Dobry Rok” czy „Astoria”. Aby aktorzy mogli zjeść obiad zaprosiliśmy ich do naszego domu. Wraz z Piotrem przybyli Maria Pakulnis, Edyta Olszówka i Krzysztof Kolberger. Byliśmy strasznie stremowani, ale atmosfera była bardzo miła, rodzinna! Przy pożegnaniu Piotr wyjął wymięty afisz i zapytał czy  może byśmy byli zainteresowani jego recitalem z piosenkami Okudżawy i Brassensa. Oczywiście byliśmy! Zorganizowaliśmy go w „Muzeum wyobraźni” Tomka Sętowskiego. Koncert był magiczny, a co najważniejsze stał się początkiem naszej, z Piotrusiem znajomości, a z czasem przyjaźni…

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 11
Jarosław i Krystyna Pietrzakowie oraz Piotr Machalica (archiwum Krystyny i Jarosława Pietrzaków)

Możemy się pochwalić, że to za naszą namową został dyrektorem Teatru im. Adama Mickiewicza. Przez wszystkie lata znajomości zapraszał nas na swoje premiery w Warszawie i często bywał w naszym domu. Zaprzyjaźnił się nie tylko z nami, ale i z naszymi dziećmi. Ze wspólnych spotkań pozostało nam w pamięci wiele wzruszających, wiele zabawnych i wiele nienadających się do druku wspomnień.

Czasem budziłam wręcz konsternację mówiąc, że kocham Piotra Machalicę. Ale to prawda! Miał w sobie tyle ciepła, dobra i wrażliwości, że nie można Go było nie kochać!

Nie będę mówić o Piotrusiu jako artyście, bo z pewnością inni, wielcy zrobią to lepiej. Zawsze jednak mogliśmy rozmawiać o teatrze, literaturze, muzyce, czy po prostu o życiu. Na koniec zostałam świadkiem na ślubie Oli i Piotra, co było dla mnie ogromnym zaszczytem i wyróżnieniem.

Szkoda, że życie napisało dla niego tak krótki scenariusz. Zawsze jest jednak w naszej pamięci i codziennie wspominamy Go z miłością.

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 12
Jarosław Pietrzak i Piotr Machalica (archiwum Krystyny i Jarosława Pietrzaków)

Zygmunt „Muniek” Staszczyk

Piotr Machalica – wielki Facet nie tylko wzrostem, ale w ogóle jako Człowiek… Żałuję, że nie dane mi było mocniej i głębiej zaprzyjaźnić z Piotrem, choć chemia była od razu.

Pamiętam piękny wieczór, spędzony przy wódeczce, w Częstochowie po naszym wspólnym wykonie kawałka „Deszcz” T. Love. To było na koncercie „Częstochowa Gra Muńka”. Miałem ciary, gdy Piotr śpiewał swoją część. Parę lat później, w tej Strasznej Zarazie głęboko przeżyłem Jego odejście. Świetny Aktor, Człowiek i Przyjaciel.

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 13
Spektakl „MACHAlista przebojów” (fot. Piotr Dłubak/Teatr im. A. Mickiewicza)

Michał Walczak

Piotruś? Wciąż jest. Śpiewa z Bartusiem „jupi, jupi jaj”, a ze mną „Idź swoją drogą”. Jest w imieniu mojego najmłodszego syna. Uśmiecha się z setek zdjęć. Przeklina, kiedy spada statyw do mikrofonu. Kłóci się, że gramy tak, że nie może zacząć śpiewać. Tłumaczy – tekst jest najważniejszy, a potem żałuję, że muzyka nie grała głośniej. I wiecie, „ta piosenka to musi płynąć”.

Tylko nie dzwoni, drugiego „Młynarskiego” też już nie nagramy. Szkoda, bo to piękne piosenki były…

Artysta, druh, członek rodziny, koleżka od sztuki i „rozrywki” po sztuce. A czasem przed. Niespełniony gitarzysta. Nieprzejednany wróg kabli, sprzętów elektronicznych oraz otwierania bagażnika ruchem nogi.

Piotr Machalica we wspomnieniach częstochowskich przyjaciół 14
Koncert „Mój ulubiony Młynarski” w Och-Teatrze – Piotr Machalica i Taj MahaLisa Trio (fot. Jan Malawski/Och-Teatr)

Proszę mi wybaczyć chaos. Po ponad dziesięciu wspólnych latach, dwóch setkach koncertów, wielu przegadanych wieczorach, wspomnień nie da się poszufladkować. To jedynie wycinek. Ani składny, ani reprezentatywny.

Przed każdym kolejnym wyjściem na scenę wraca do mnie nasz okrzyk wojenny: „Wygramy, przegramy, je…ł ich pies ! Tak jest! Tak jest! Tak jest!”

PS Piotrusiu, to  urządzenie które psuje Twój głos to compressor. A jak zmieniamy tonację to jest modulacja.

Michał

PPS Tęsknię M.

Zebrała Zuzanna Suliga

Czytaj także: I Festiwal im. Piotra Machalicy zadebiutuje w Częstochowie 1 lipca. Potrwa trzy dni