Ostatnie akordy 18. Festiwalu Jazzu Tradycyjnego „Hot Jazz Spring” zabrzmiały tradycyjnie przy ul. Jazzowej. Już na pełnym luzie organizatorzy i goście trwającej od piątku imprezy mogli bawić się i obgadać minione wydarzenia. Także wyniki tegorocznego konkursu „Swingujący Kruk”.
W niedzielne popołudnie przy pięknej pogodzie (zarezerwowanej na te muzyczne pikniki) przy ul. Jazzowej zabrzmiał blues w wykonaniu częstochowskiego zespołu Heartbeat, a potem zaczęło się jamowanie z udziałem gospodarzy; Tadeusza Orgielewskiego i Sergieja Wowkotruba (to on wraz z sąsiadami zaprosił miłośników oldtimersów na łączkę przy ich domach). To chyba jedyne miejsce i czas, kiedy starą muzykę synkopowaną gra się w dymie z grilla i zapachu kiełbasek, a fanki z Polskiego Stowarzyszenia Jazzu Tradycyjnego pląsają przed sceną.
W tym roku plany festiwalowe zweryfikowała polityka. Scena przy ul. Jazzowej ruszyła dopiero około godz. 13.00, by dołączyć mogli uczestnicy meetingu na pl. Biegańskiego. Cała reszta Hot Jazz Spring przebiegła zgodnie z planem zreferowanym przez dyrektora Festiwalu Tadeusza Orgielewskiego w piątek ze sceny Filharmonii Częstochowskiej. Może tylko z jedną pozytywną zmianą, Janowi Bobie, tegorocznemu laureatowi Honorowego Swingującego Kruka miało towarzyszyć pięciu muzyków, w końcu zespół Jana Boba and Friends rozrósł się do sekstetu muzycznych przyjaciół. Nieodmienna była za to frekwencja na koncercie inauguracyjnym, hot jazzu słuchał niemal komplet publiczność w ogromnej sali filharmonijnej.
Niewątpliwym wydarzeniem tegorocznej edycji częstochowskiego festiwalu był powrót konkursu dla młodych muzyków (do 30 lat) grających jazz. Że tak się stanie, obiecał solennie przed rokiem Tadeusz Orgielewski. W sobotę na scenie Hot Jazz Spring w ACK „Politechnik” dyrektor imprezy zaręczał znowu, że ta część festiwalu wróciła już na stałe.
– Bo kiedy nie ma tego konkursu – mówił – to co nas odróżnia od około 100 innych festiwali jazzowych odbywających się w Polsce.
Przypomnijmy, że nim Prezydent Częstochowy otworzył Hot Jazz Spring przed koncertem inauguracyjnym, program tegorocznej imprezy już był realizowany. Oczywiście przed otwarciem odbyła się parada nowoorleańska z pl. Biegańskiego (na czele Hieronim Szmerdt w nowym kaftanie i cylindrze). Nie o niej jednak mowa. Pierwszym działaniem festiwalowym były przesłuchania konkursowe – w jak zawsze gościnnych murach OPK „Gaude Mater”, już od godz. 15.00.
– Mieliśmy 16 zgłoszeń – relacjonował Orgielewski – do finałowych przesłuchań dotarło dziewięcioro muzyków: jeden z nich nie dotarł na przesłuchanie przed jury.
Wynik obrad jury ogłosił jego przewodniczący – Tadeusz Orgielewski już ze sceny Klubu „Politechnik”. Okazało się, że przyznana została nagroda pierwsza (3000 zł i statuetka Swingującego Kruka), a po niej dopiero trzy nagrody trzecie (po 1000 zł). Zwycięzcą został saksofonista Krzysztof Srokosz. Jak mówił dyrektor Festiwalu, laureat pochodzi z Mykanowa, a to przecież blisko Częstochowy.
– Wypatrzyłem młodego saksofonistę kilka lat temu – opowiadał Orgielewski – zaprosiłem go na przesłuchanie przy fortepianie w Klubie Tori z myślą o wprowadzeniu go w skład Five O’Clock Orchestry. Z muzykiem przyszedł jego ojciec, który odpytał nas, jakie plany mamy wobec jego syna. Chłopiec do zespołu nie dołączył, ale namówiłem go do udziału w ostatnim odbytym Swingującym Kruku. Dostał ufundowaną przeze mnie nagrodę specjalną dla najmłodszego uczestnika konkursu. Później poszedł na studia w katowickiej Akademii Muzycznej. W tegorocznym konkursie wszyscy jurorzy jednogłośnie zdecydowali: Srokosz najlepszy.
Układ nagród – bez przyznania drugiej – jest czytelną oznaką różnicy poziomów uczestników finałowych przesłuchań. Niemniej werdykt dotyczący trzecich miejsc przysporzył publiczności powodu do radości. Jedną z nagród odebrał Sebastian Łobos.
– Długo czekaliśmy na to, by wręczyć nagrodę konkursową częstochowianinowi – komentował Orgielewski – Wiele lat temu wśród laureatów był trębacz, Daniel Pomorski. Teraz pojawił się Sebastian. Młody pianista jest synem naszego przyjaciela Piotra, też pianisty, z którym długie godziny grywałem w Klubie Tori, dla samej przyjemności uprawiania muzyki. Piotr już nie żyje, ale może być dumny z godnego następcy.
Przy wręczaniu nagród show kolegom skradła przesympatyczna saksofonistka Aleksandra Fleszar, także laureatka nagrody publiczności. Przy jej odbiorze zażartowała: jak to, nagroda publiczności, a publiczność nie bije braw? Oczywiście sprowokowała tym owacje.
Podkreślić trzeba różnorodność specjalności muzycznych laureatów: obok dwojga saksofonistów i pianisty był też wokalista obdarzony pięknym barytonem – Jakub Luboiński. Każdy ze zwycięzców wykonał w koncercie laureatów po jednym utworze: zdobywca pierwszej nagrody – dwie. Teraz już wiecie, dlaczego trzeba robić konkursy dla młodych muzyków – skomentował Tadeusz Orgielewski po zakończeniu tych prezentacji. Bo też nagrodzeni w Swingującym Kruku wcale nie wypadli gorzej niż bardziej doświadczeni starsi koledzy z The Warshaw Dixielanders czy Volta Big Bandu, którzy zagrali w dalszym programie sobotniego wieczoru.
Tadeusz Piersiak
Czytaj także: ,,Ach, jak przyjemnie”. Piosenki retro zabrzmią 6 czerwca w Parku im. Staszica