Transplantologia w Polsce nadal, można by rzec, raczkuje. I podobnie jak choroby, osłonięta jest woalką tabu. Jednak, gdy dane środowisko widzi osobę, która przeszła, dajmy na to, przeszczep twarzy – jak reaguje? Na te i inne pytania odpowiada dr Katarzyna Kowal.
Dr Katarzyna Kowal to socjolożka, specjalizująca się w socjologii zdrowia, choroby, ciała i medycyny. Prowadzi badania jakościowe, a nie, jak wielu zajmujących się jej dziedziną – statystyczne. Bada świat i doświadczenia osób chorych.
Czego dokładnie dotyczą badania, które Pani prowadzi?
– Od 2000 r. prowadzę badania nad przeszczepami, a dokładniej z zakresu transplantologii medycznej. Analizowałam kwestie przeszczepów rodzinnych, np. nerek. Potem zaczęła się nowa era transplantologii. Tą nową erą są przeszczepienia zewnętrzne. Bardzo mnie to zaintrygowało, szczególnie badania dotyczące kwestii przeszczepów rąk i twarzy. Jeśli chodzi o twarz – mamy tylko dwóch biorców twarzy w Polsce. Pierwszy z przypadków to mężczyzna, któremu piła do cięcia kamienia odcięła twarz. W jego przypadku była sytuacja zagrożenia życia, więc tę operację trzeba było wykonać. Ten biorca nie zgodził się na badania socjologiczne. Inaczej było w przypadku drugiej osoby – kobiety chorującej na rzadką chorobę genetyczną, która zdeformowała jej twarz. Był to wielki guz, kilkukilogramowy. Rozmawiałam z nią wielokrotnie. Ja dokonuję analizy poprzez obserwację podczas postępów rehabilitacyjnych dotyczących przeszczepu oraz adaptacji tej kobiety do życia z nową twarzą. Ta pani udostępniła mi nawet swoje pamiętniki, które prowadziła od czasów sprzed przeszczepu. To są właśnie badania jakościowe, czyli badania poprzez wywiad narracyjny, pogłębiony. Wchodzę z tymi osobami w dość bliską relację, ale jako badaczka. Dążę do poznania współczynnika humanistycznego.
Polska to jednak kraj dość konserwatywny, jeśli chodzi o kwestie ingerencji w ludzkie ciało…
– Jeśli chodzi o odbiór społeczno-kulturowy, to w 2000 r. przystąpiłam do zespołu badawczego pod przewodnictwem prof. Marka Szczepańskiego. Zajmowaliśmy się wówczas odbiorem w naszym regionie, mianowicie – w województwie śląskim. Zaczęliśmy od badań ankietowych, na reprezentatywnej grupie mieszkańców województwa – pytaliśmy o to, jak ludzie zapatrują się na donację, przeszczepy. Te badania nakreśliły pewne postawy społeczne. Następnie przeprowadziliśmy jakościowe badania z lekarzami, z koordynatorami transplantacyjnymi. Na tamtym etapie badań, ludzie twierdzili m.in., że bez serca nie wejdzie się do Królestwa Niebieskiego.
To pokazało, że katolicyzm, w ogóle wiara odcisnęła spore piętno w kwestii transplantologii
– Tak. Dobrze zostało to pokazane w filmie ,,Bogowie”, gdy prof. Religa przeszczepiał pierwsze serce. Ludzie byli przekonani, że bez gałek ocznych nie będą mogli oglądać Stwórcy. Był też pan, który uważał, że bez wątroby nie zostanie zbawiony, gdy usłyszy trąby archanielskie, więc nie godził się na donację. Dlatego bardzo kluczowa jest tutaj rola edukacji, także ze strony kościoła, by tłumaczyć, na czym polega zmartwychwstanie, jeśli mamy do czynienia z osobami wierzącymi. Tym bardziej, że katechizm kościoła katolickiego mówi, że donacja jest wyrazem miłosierdzia. – i dodaje – W przypadku twarzy jest natomiast ogromny problem. W wyniku moich ostatnich badań (biorcy przeszczepu ręki i biorczyni przeszczepu twarzy), to ja widzę, że jest to zupełnie inna rzeczywistość. Dodatkowo lekarze, na pobranie fragmentu ciała zewnętrznego muszą uzyskać tzw. osobną zgodę. Stąd musimy bardzo delikatnie się w tej materii poruszać, bo to jest część ciała, która jest wizualna, której doświadczamy na co dzień. Ja podczas badań często zajmowałam się kwestią, jak ludzie po przeszczepie radzą sobie z faktem, że mają wszczepioną rękę czy twarz osoby zmarłej.
Zapewne zajmuje się Pani także kwestią rodzin, tym jak one reagują czy odbierają swojego członka rodziny z częścią ciała pobraną od innego człowieka?
– Udało mi się to, gdy wraz ze studentami organizowaliśmy konferencje dla żywych dawców, w przypadku zmarłych jest to niemożliwe, bowiem te rodziny są objęte tajemnicą. Kontaktując się z biorcą nie wiem, jaka rodzina decydowała o tym, by oddać części ciała zmarłego dla potrzebującej osoby.
To oznacza, że w Polsce nadal w tej kwestii decyduje jednak rodzina?
– To prawda.W Polsce nadal lekarze mówią, że dobre obyczaje nakazują, by w takiej sytuacji porozmawiać z rodziną. Trochę się to jednak zaczyna zmieniać, lekarze mogą nie pytać o zgodę członka rodziny, tylko poszukiwać tzw. autoryzacji zgody. Ciągle jednak spotykam się ze zdaniem, że to sprowadza się do uprzedmiotawiania ciała zmarłego Gdy w Trzewnicy rozmawiałam z biorcami rąk, to bardzo interesowała mnie kwestia rodzin dawców, gdzie w Polsce wciąż istnieje jednak ten opór przed pobraniem narządów zewnętrznych. To były osoby, które pogodziły się z faktem, że ta ręka czy ręce trafią do obcej osoby, nie zostaną pochowane razem z reszta ciała, w całości.
Jakie były rezultaty tych badań?
– Byłam zaskoczona. Spodziewałam się bowiem, że dawcy to głównie osoby z rodzin wykształconych, prospołecznych. Pomyliłam się jednak w moich przypuszczeniach. Nie były to nawet osoby z kręgu medycznego, znające temat. Gdy rozmawiałam z lekarzami, pobierającymi ręce od dawców, wówczas okazywało się, że to byli najczęściej robotnicy, kierowcy, ludzie posiadający zasadnicze zawodowe wykształcenie. Ci ludzie chciały uczynić jakiś użytek ze śmierci, często bezsensownej i przedwczesnej.
Być może chodzi o to, że osoby z tych kręgów mają częstszy kontakt ze śmiercią?
– Nie do końca tak jest. Ludzie mniej wykształceni mają instrumentalny stosunek do własnego ciała. Traktują ciało trochę przedmiotowo. Gdy rozmawiałam z takimi osobami, często mieli oni podejście typu: ,,Proszę to brać, to co się przyda, to już mi się po śmierci nie będzie potrzebne.”. Im ludzie są bardziej wykształceni i więcej wiedzą, więcej czytają, mają większą świadomość, to się doszukują, snują domysły – ,,A może ktoś to zabierze i wykorzysta w innym celu, a może zmarnuje, co biorca zrobi z tym narządem, może zapomni o immunosupresji i utraci tą rękę…”. Im więcej rozmyślamy, tym więcej wątpliwości się rodzi. Szukamy uwarunkowań, które mogą zaburzyć proces donacji. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że ludzie, którzy wyrażają zgodę na przeszczepy po śmierci, to ludzie naprawdę odważni.
Rozmowa została przeprowadzona w ramach tzw. szybkich randek na Uniwersytecie Humanistyczno-Przyrodniczym w Częstochowie, zorganizowanych w ramach akcji Reczcznicy Nauki 2022 (więcej na ten temat przeczytasz tutaj).
Rozmawiała Linda Nocoń