Piłkarz Rakowa Częstochowa Matej Rodin był w niedzielny wieczór na ustach całej piłkarskiej Polski.
Rodin wszedł na boisko w 82. minucie za Zorana Arsenicia. W 100. minucie (mecz na kilka minut został przerwany z uwagi na pirotechniczny pokaz kibiców) strzałem stopą zdobył gola dla Rakowa, ale po analizie VAR okazało się, że był na spalonym i bramka została anulowana. Rodin za ściągnięcie koszulki zobaczył żółtą kartkę. Kilka chwil później ten sam zawodnik po dośrodkowaniu Erica Otieno zdobył strzałem stopą drugiego gola. Tym razem nie było wątpliwości. Rodin niestety po raz drugi ściągnął koszulkę za co zobaczył żółtą i czerwoną kartkę.
Raków wygrał z Pogonią Szczecin 1:0 i utrzymał pozycję wicelidera, a o wyczynie Rodina zrobiło się głośno w całej piłkarskiej Polsce.
Czy w scenariuszu trenera Marka Papszuna było to, że Matej Rodin zdobędzie swoją drugą bramkę, a po tym, jak analiza VAR anulowała mu pierwsze celne trafienie?
– Krzyczałem do zawodników po tej anulowanej bramce, że jeszcze jedna akcja – mówi trener Rakowa Marek Papszun. – Żeby spokojnie byli przy piłce, że musimy jeszcze spokojnie wyprowadzić piłkę, bo będzie jeszcze jedna sytuacja. I tak się stało. Oczywiście nie będę tu uchodził za proroka, bo nie w każdym meczu dzieją się takie rzeczy. Natomiast tak jak powiedziałem. Ten spokój i ta wiara w chłopaków z zespołu, co byli na boisku, doprowadziły do tego, że była taka powtarzalność w tych sytuacjach. To jest rzadkość, że stoper strzela po czasie dwie bramki. Ale jak sobie przeanalizujemy, to tam było więcej zawodników w świetle bramki. Zwiększyły się nasze szanse, logika na to wskazuje, na to żeby te bramki strzelić. Matej gra bardzo dobrze głową. Okazuje się, że gra też bardzo dobrze stopą.
MR-K, AK, fot: AK
Partnerami relacji sportowych są:
DMK Invest materiały budowlane Konopiska
Fonex. Alarmy i monitoringi (www.fonex.pl)