Tadeusz Łukasz Rzeźnik jest niewątpliwie osobą powszechnie znaną w świecie częstochowskiej plastyki. Mało kto jednak kojarzył go przez jego indywidualną twórczość. W piątek (15 listopada) otworzył wystawę swojego znakomitego malarstwa w galerii Ośrodka Promocji Kultury Gaude Mater. To ekspozycja absolutnie godna poznania.
Tadeusz Łukasz Rzeźnik od 30 lat współpracuje z OPK Gaude Mater, gdzie pomaga w aranżacji wystaw. Przez jego (i oczywiście Roberta Sękiewicza odpowiedzialnego za życie plastyczne OPK) przeszły prace wszystkich pewnie, w tym najwybitniejszych, artystów sztuk wizualnych Częstochowy. Mało kto z nich miał jednak możność oglądać twórczość Rzeźnika. Kto ją poznał, namawiał autora do zaprezentowania jej światu. Efekt osiągnął tylko Robert Sękiewicz – do tej pory dwukrotnie oraz w ograniczonym zakresie: w małej sali Gaude Mater i to raz w rygorach czasu pandemii. Za to wokół pandemicznej wystawy rysunków krąży legenda (potwierdzona): marszand kupił cały zestaw na pniu za niezwykle atrakcyjną cenę! Dziś z kilkunastu udostępnionych na wystawie obrazów artysty pięć jest już zarezerwowanych przez kupców.
– Tadeusz ma bardzo ostrożny stosunek do entuzjastycznych opinii o swoim talencie – mówi Robert Sękiewicz, który zna artystę jeszcze z Liceum Plastycznego (gdzie dzisiejszy malarz specjalizował się w ceramice). – Na zachwyty swoim pracami odpowiada: a tam… Tymczasem każda jego wystawa jest fascynująca i zupełnie inna. Kolekcja rysunków wykonana została pod kierunkiem prof. Magdaleny Snarskiej w czasie studiów. Podobnie dziś prezentowane obrazy Tadeusz namalował na UJD w pracowni prof. Włodzimierza Kuleja. Wobec dzieł bardzo wysoko ocenianych przez publiczność, autor ma jednak duży dystans.
Zestaw pochodzący sprzed kilku już lat Tadeusz Łukasz Rzeźnik zdecydował się pokazać dopiero teraz. Znający go żartują, że ten czas poświęcił jeszcze na poprawianie tego, co poprawiania nie wymaga. Artysta bowiem należy do tych, którzy nad jedną pracą siedzą przynajmniej pół roku, a po skończeniu jej kolejne pół roku poświęcają na korekty.
Wystawie dał tytuł „uporczywa nieoczywistość”. Wśród obrazów zawiesił ramkę z „manifestem” w postaci listu Obrazów do odbiorcy:
Otwierają się drzwi do nieoczywistego habitatu. Przed nami zawieszona na drucie płachta mechanicznie oddziela światło od półmroku i świat rzeczywisty od urojonego. Niepokój i ekscytacja ściskają gardło. Osuwamy się w somnambuliczne odmęty. Zachwyt i wstręt ambiwalentnie sprzężone – jako jedna ze strategii konstruowania cielesności wizji, rzucają obok siebie to, co możliwe i co nie do pomyślenia.
– Odchodzą w dal osłabłe paradygmaty mechanistyczne.
– Płynność materii przekracza granicę formy.
Popatrzcie! Dokonujemy tu podważenia ontologicznego podmiotów. Arcy-manipulację tę cechuje hipotetyczne przeświadczenie o istnieniu niepoznanej „podszewki rzeczywistości”, wymykającej się próbom oczywistego zdefiniowania.
Jesteśmy tą podszewką. My – obrazy.
My, obrazy pragniemy interpretacji – relacji ze światem.
My, obrazy oczekujemy atencji.
My, obrazy sabotujemy barierę na granicy abstrakcji i realności.
My, obrazy szukamy odpowiedzi.
– Czy nie jest tak, że odsłaniamy się, a jednak stałyśmy się nieczytelne?
– Może powodujemy dezorientację patrzącego, a później nieufność i zniechęcenie?
– Być może jesteśmy bardziej chaotyczne niż uporządkowane?
– Czy nie jesteśmy zbyt rozmazane, niejasne?
Szanowny poszukiwaczu doznań estetycznych, przyjmij prowokacyjne zaproszenie do wejścia w mglistą otchłań, gdzie przez lukę w oczywistości prześwituje nadzieja nieskończoności.
Obrazy
Cała wystawa wydaje się być igraniem z ogniem. Pulsującym jeszcze, rozedrganym i płynnym z dna wulkanu. Stygnącym na granicy dwóch światów i zamieniającym się w szlakę – której strukturalność widać w płaskim przecież przedstawieniu. Podobnie jak widać dziury wypalone w powierzchni – a jednak czysto iluzjonistyczne, stworzone malarskim kunsztem. Wreszcie płaty metali czy metalicznych rud, już zmatowiałe, ale ze śladami ognia, który jeszcze przed chwilą tańczył po nich. Żywość ognia, głębie nieistniejących dziur czy tęczowa matowość metalu, a wszystkie stworzone są przez Tadeusza Łukasza Rzeźnika. Ta wydobyta niuansowość barw każe zastanowić się nad ogromem pracy artysty włożonej w uzyskanie tak malarskich efektów.
Pulsujące kolorem płótna wydają się czysto abstrakcyjnym w wyrazie poszukiwaniem rozwiązań warsztatowych. Równocześnie jednak są – zgodnie z „manifestem” – kreacją na granicy światów. Są piękne i poetyckie, ale pozbawione pierwiastka bajkowości, właściwego wcześniejszej twórczości malarskiej Rzeźnika. Miejmy nadzieję, że kolejne obrazy tego twórcy spożytkują warsztatowe zdobycze malarza do snucia nowych, ciepłych (nie żarem ognia, lecz ciepłem ludzkiej dobroci) opowieści pomieszczonych w ramach.
Tadeusz Piersiak, fot. OPK Gaude Mater
Czytaj także: Agencja Artystyczna Certus zaprasza teatralny hit „Klimakterium 2, czyli menopauzy szał”