Częstochowski detektyw wytropi niewiernego męża i sprawdzi uczciwość wspólnika.
Na hasło „detektyw”, ludzie mają zwykle dwa skojarzenia: angielskiego dżentelmena, siedzącego w fotelu, pytającego fajkę i wykorzystującego swój ponadprzeciętny umysł do rozwiązania kryminalnej zagadki lub ubranego w płaszcz z podniesionym kołnierzem, w kapeluszu nasuniętym na oczy jegomościa, szpiegującego ludzi na ulicy przez dziurkę w gazecie. Nic bardziej mylnego. Dobry detektyw wyglądem nie może się wyróżniać w tłumie.
– Nie możemy rzucać się oczy, żadne więc czarne okulary czy prochowce z sensacyjnych filmów nie wchodzą w grę – żartuje Michał Bernaś, współwłaściciel firmy „Detektyw Bernn”, prywatny detektyw z kilkunastoletnim stażem. – W tym zawodzie, aby być skutecznym, trzeba być niezauważalnym. Musimy mieć również bardzo dobrą kondycję, bo pracujemy głównie w terenie. Chociaż mamy dwudziesty pierwszy wiek i różnego rodzaju urządzeń do szpiegowania stale przybywa, w tym fachu nic nie zastąpi człowieka, a w trakcie obserwacji często musimy pokonywać wiele kilometrów na nogach, czy ukrywać się godzinami w lasach.
Dobra
kondycja fizyczna to nie wszystko, co jest niezbędne w zawodzie
detektywa. Jak opowiada Michał Bernaś, nie każdy nadaje się do
tej pracy. Niezbędna jest duża wytrzymałość psychiczna i
umiejętność panowania nad własnymi emocjami i uczuciami.
– W tej pracy widzimy wiele różnych, często nie czarujmy się moralnie wątpliwych, a wręcz po prostu wstrętnych sytuacji – opowiada częstochowski detektyw. – My musimy zachować profesjonalizm, nie wolno nam ulegać emocjom. To trudne, ale po pracy musimy zapomnieć to, co widzieliśmy i starać się normalnie żyć, nie przekładając swoich doświadczeń zawodowych na życie prywatne.
Jak
przyznaje Michał Bernaś, współcześnie coraz częściej mamy do
czynienia z nieuczciwością i oszustwem, stąd coraz częściej
chcemy sprawdzić osoby, z którymi wiąże nas życie prywatne lub
zawodowego.
Jeszcze
kilka lat temu, częstochowska firma, podobnie jak inne, tego rodzaju
biura detektywistyczne, zajmowała się głównie zleceniami od
podejrzewających zdradę współmałżonków.
– Oczywiście, zleceń takim nadal mamy sporo, ale zdecydowanie wyprzedziły je zadania związane z biznesem i pracą zawodową – opowiada detektyw. – Sprawdzamy uczciwość aktualnych lub przyszłych wspólników biznesowych naszych klientów. Ludzie chcą mieć dowody, że ich partner w firmie jest uczciwy, a przyszły współpracownik czy kontrahent wypłacalny. Pozory łatwo stworzyć, czasami, by wzbudzić zaufanie, wystarczy na biznesowe spotkanie podjechać drogą limuzyną. My jesteśmy od tego, aby sprawdzić, czy nie pochodzi ona na przykład z wypożyczalni drogich samochodów i nie została wynajęta na godzinę, by stworzyć pozoru zamożności – dodaje Michał Bernaś.
Biznesmeni
sprawdzający wspólników, to nie jedyni klienci, którzy zgłaszają
się do biura w związku z pracą zawodową. Coraz więcej zgłoszeń
pochodzi na przykład od pracodawców, którzy mają podejrzenia co
do uczciwości pracowników. Często ich zgłoszenia, to prośba o
weryfikację zwolnień lekarskich. Klienci
chcą
mieć potwierdzenie, że
wzięte przez pracownika L4 rzeczywiście
wynika z choroby, a nie jest ucieczką na dodatkowy urlop lub okazją
do wykonania przez
niego kolejnej,
nielegalnej pracy.
– W dalszym ciągu sporo naszych klientów, to małżonkowie, którzy podejrzewają swoje żony lub mężów o zdradę – mówi Michał Bernaś. – Zlecają nam obserwację głównie te osoby, które w wyniku rozwodu z nieorzeczoną winą mogą sporo stracić przy podziale majątku lub będą zobowiązane do płacenia wysokich alimentów.
Jak
podkreśla Michał Bernaś, nie ma
dwóch
takich samych przypadków, każdy jest inny, bo inne są małżeństwa.
Do każdej więc
sprawy
detektyw powinien podchodzić z otwartą głową, nieszablonowo,
stosując coraz to inne techniki obserwacji.
– Rutyna zabija, także w naszym zawodzie – opowiada detektyw. – Musimy realizować zamówienia indywidualnie, zapominając o wcześniejszych doświadczeniach. W tym zawodzie pewnie jak w każdym ważne jest również, aby stale się dokształcać. Zmieniają się przecież techniki pracy, a także przepisy prawa, zgodnie z którymi możemy działać.
Potrzeba,
a może moda na szpiegowanie innych powoduje, że na rynku roi się
od firm oferujących sprzęt do obserwacji, podsłuchiwania czy
fotografowania z ukrycia.
— Nie radzę z niego korzystać – przestrzega detektyw .— To nielegalne. Jeżeli już musimy kogoś sprawdzić, lepiej wynajmijmy profesjonalistę. On będzie wiedział, jak zgodnie z prawem to zrobić, a w razie sprawy sądowej, on i zebrane przez niego materiały mogą posłużyć, jako dowody.
(IBS, fot. pixabay)