Nie wszystkim prezenty wręcza Święty Mikołaj.
Pewien starszy pan z siwą brodą, ubrany na czerwono, to jeden z najpopularniejszych symboli Bożego Narodzenia. Ów jegomość zakrada się nocą z 24 na 25 grudnia, aby zostawić prezenty pod choinką. Jak głosi legenda, wchodzi do domów przez komin. Taką wizję przynoszącego podarki świąteczne Mikołaja zawdzięczamy kulturze anglosaskiej.
Nie wszędzie jednak działa on osobiście. W niektórych krajach ma pomocników, czasami inaczej się nazywa, ale zawsze pamięta o prezentach, oczywiście tylko dla grzecznych dzieci.
W Rosji prezenty przynosi Dziadek Mróz, w Hiszpanii – Trzej Królowie, we Francji – Pere Noel, w Norwegii – Julemand, a we Włoszech Babbo Natale.
W Anglii dzieci oczekują na prezenty z 24 na 25 grudnia. Stawiają w przedsionku swoich pokoi buty lub pończochy, a św. Mikołaj napełnia je w nocy łakociami. W Holandii przyjeżdża na białym koniu, a dzieci piszą do niego listy.
Prezenty we Francji przynoszą, w zależności od regionu i rodzinnych tradycji, Aniołek, Dzieciątko Jezus lub, najpopularniejszy i najbardziej podobny do św. Mikołaja, „Pere Noël”. Pozostawia on, niezauważony, podarki w świąteczny poranek 25 grudnia. Wieczorem 24 grudnia należy zostawić pod choinką parę własnych butów, aby Pere Noël wiedział, gdzie położyć nasz prezent.
W niektórych krajach na prezenty, zarówno dzieci, jak i dorośli mają także szansę 6 stycznia. Tak jest na przykład we Włoszech czy Hiszpanii.
W Italii prezentami zajmuje się La Befana – wróżka o wyglądzie wiedźmy, dosyć złośliwa, która w tradycji włoskiej przynosi dzieciom prezenty w związku z Bożym Narodzeniem. Pełni tę samą funkcję, co święty Mikołaj. Dzieci oczekują prezentów od Befany w noc z 5 na 6 stycznia w Święto Trzech Króli. Pochodzenie jej imienia ma przypuszczalnie związek z epifanią, czyli aktem objawienia.
Legenda głosi, że Trzej Królowie powiedzieli
Befanie o narodzeniu Jezusa, jednak nie zdążyła ona na jego
powitanie, ponieważ się zgubiła. Od tego czasu Befana, latając na
miotle, zostawia prezenty w każdym domu, w którym mieszka dziecko,
na wypadek, gdyby był w nim Jezus.
6 stycznia to koniec okresu
świątecznego w Hiszpanii. Nie oznacza to jednak końca zabawy,
która tego dnia, szczególnie wśród najmłodszych, przybiera na
sile.
Święto Trzech Króli w Hiszpanii (hiszp. El Día de los
Reyes Magos) to dzień, na który czekają wszystkie dzieci. To
dopiero wtedy otrzymują bowiem świąteczne prezenty, które wręcza
im nie Mikołaj, a Kacper, Melchior i Baltazar.
Niegrzeczne dzieci
zamiast prezentów dostają węgiel, a w zasadzie cukierki, które
przypominają go swoim kształtem, czyli tak zwane Carbón de Reyes.
Jest to swego rodzaju odpowiednik polskiej rózgi.
Imprezy
towarzyszące obchodom Święta Trzech Króli rozpoczynają się już
5 stycznia wieczorem. We wszystkich większych miastach organizowane
są huczne parady inscenizujące przyjazd Trzech Króli, czyli tak
zwane Cabalgatas de Reyes. Bohaterowie zazwyczaj siedzą na
wielbłądach lub koniach i towarzyszy im sporych rozmiarów
świta.
Także w naszym kraju w Wigilię nie wszyscy dostają
podarunki od Świętego Mikołaja. Ma Dolnym Śląsku na przykład do
tej pracy Mikołaj oddelegowuje Gwiazdkę. Na Górnym Śląsku z
kolei prezenty przynosi Dzieciątko symbolizujące narodzonego
Jezusa.
Dzieci w Krakowie, całej Małopolsce, podobnie jak na przykład na Węgrzech czy Słowacji, czekają na podarunki od Aniołka, a w Wielkopolsce od Gwiazdora.
Bez względu na to, jak się nazywa nas darczyńca i kiedy do nas przybywa, jedno jest niezmienne – musimy być grzeczni przez cały rok, aby zasłużyć na nagrodę.