W Częstochowie, a konkretnie w jej dzielnicy – Błesznie jest zabytek wyjątkowy w skali kraju. Relikty tej średniowiecznej budowli obronnej potwierdziły w 2023 roku wykopaliska archeologiczne. Gródek stożkowy jest – a jakoby go nie było, bo przysypany został ziemią. Działaczki Rady Dzielnicy chcą zaznaczyć zarys zabytkowej budowli, a w jej okolicy zorganizować atrakcyjny turystycznie teren historyczno-przyrodniczy.
Przed latami, przed wiekami – dawno, dawno temu żył sobie rycerz bogaty. Należały do niego grunty wsi Błeszno, graniczące z ziemiami przynależnymi do sąsiedzkiej Częstochowy. Rycerz – jak głosi legenda funkcjonująca wśród błesznian – miał piękny zamek i liczne wojska. Wspierał swoim oddziałem nawet króla, gdy ten był w wojennej potrzebie.
Pewnego dnia jednak pan z Błeszna wszedł w konflikt ze swoim seniorem. Gdy król wysłał przeciw niemu swoich wojów, zostali oni rozgromieni przez oddział podległy rycerzowi. Ten – w obliczu tak spektakularnego zwycięstwa – poddał się pysze i wołać zaczął, że równy jest Bogu. Wtedy zatrzęsła się ziemia, rozlała woda, a powstałe grzęzawisko pochłonęło obrazoburcę, jego zamek i całą załogę. Miejscowi opowiadali, że ciemnymi nocami widać było na bagnie przemieszczające się ogniki – to błądziły duchy rycerza i jego sług, skazane na wieczne potępienie.
Marta Różycka ogników na bagnach nie widziała. Wie jednak, że rzeczywiście w jej rodzinnym Błesznie był zamek. – Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem, na podmokłej działce przy ul. Grobla widać było jeszcze pozostałości wapiennych murów – mówi. – To były podwaliny wieży rycerskiej, stojącej na niewielkim kopczyku, obok którego płynął strumyk biorący początek z istniejącego do dziś źródełka.
Marta jest lokalną działaczką, wiceprzewodniczącą Rady Dzielnicy i prezeską Fundacji Fiszka. Zakochana w Błesznie, w którym mieszka od zawsze. Z nią i Marzanną Mioduszewską-Koniarską – przewodniczącą Rady Dzielnicy i wiceprezeską Fiszki, spotykamy się w uroczym domku przy ul. Długiej 1 – siedzibie obydwu wspomnianych organizacji. Obie aktywistki z dumą wspominają przeszłość terenu, na rzecz rozwoju którego działają. Dzisiejsza dzielnica Częstochowy to przecież dawna wieś Błeszno, pewnie równie stara historią jak sąsiednie miasto. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi z roku 1382. Wiadomo, że były to dobra rodziny Bielów herbu Ostoja.

W publikacji Muzeum Częstochowskiego, jaka towarzyszyła wystawie historycznej o Błesznie, czytamy, że wieś położona była w pobliżu Warty, przy trakcie krakowskim, graniczyła z dobrami wójtostwa częstochowskiego; północną granicę wsi wyznaczała rzeka Konopka (dawniej Łętwin), wschodnią granicę stanowiły lasy. Na terenie Błeszna znajdował się dwór, folwark, młyn, karczma, huta żelaza i huta szkła. Wzgórze błeszneńskie dostarczało kamienia wapiennego dla celów budowlanych. Z tego budulca wzniesiona została wieża usytuowana w obrębie tzw. gródka stożkowego. Być może jej twórcą był Abel Biell, burgrabia w Wieluniu i starosta w Krzepicach, wymieniany w dokumentach z 1373–1414. W dokumencie z 1442 dotyczącym jego potomka Henryka Biela pojawia się turris – obiekt warowny z wieżą. Budowlę znajdujemy też w dokumentach z 1499 i 1518 roku.
Pewnego dnia na podmokłej działce przy ul. Grobla pojawił się spychacz, który beztrosko zaczął plantować obronny relikt – stożek grodziska i otaczającą go fosę. Właściciele gruntu postanowili osuszyć działkę i zabudować ją. Po fakcie służba konserwatorska zabroniła im dalszej ingerencji oraz prób wzniesienia domu.
– To była chyba połowa lat 90. – mówi Mioduszewska-Koniarska. – Ślady gródka właściwie przestały być zauważalne. Działka zarosła zielskiem, woda ze źródełka popłynęła nowym korytem wzdłuż ulicy. Wprawne oko może dostrzeże zagłębienie fosy, wyniesienie gródka, jednak okoliczni mieszkańcy powoli zaczęli zapominać o zamku. Tymczasem powinien on być powodem do dumy mieszkańców dzielnicy z tak odległej metrykiBłeszna. Z tego, że już w XIV wieku miejscowość pojawiła się w historii obok Częstochowy czy Olsztyna. Nasz zamek od olsztyńskiego był może mniejszy, ale był warownią rycerską, prywatną, a nie królewską jak większy Olsztyn. Wydobyty z zapomnienia powinien być obiektem kształtującym lokalny patriotyzm, ale też ogniskującym ruch turystyczny. Nawet teraz przy ul. Grobla pojawiają się miłośnicy historii poszukujący średniowiecznych ruin.
Kiedy Marta i Marzanna wybrane zostały po raz pierwszy na swoje funkcje w Radzie Dzielnicy, pomyślały o zamku błeszneńskim jako szansie dzielnicy. Był rok 2016, kiedy podjęły próby zbudowania nowej przyszłości średniowiecznego reliktu. Skontaktowały się z właścicielami działki. Usłyszały smutną historię posiadaczy gruntu z dobrym położeniem, którego nie mogą wykorzystać. Mają dzieci, które też marzą o wybudowaniu domów, ale zrobić tego na własnej ziemi nie mogą. Dla nich ratunkiem byłoby wykupienie terenu z zamkiem przez miasto albo zamiana działek.
Biuro Konserwatora Zabytków stwierdziło, że gródek stożkowy nie ma statusu zabytku, bo też nigdy nie został wpisany do rejestru takowych. Władze miasta zaś, indagowane przez przedstawicielki Rady Dzielnicy w sprawie zamiany lub zakupu gruntów, tłumaczyły, że nie mogą wydawać miejskich pieniędzy na coś, co formalnie nie zostało objęte ochroną konserwatorską. Wydawało się, że koło jest zamknięte…
Kiedy przygotowywałem się do pisania o błeszneńskim zamku, natrafiłem w internecie na tekst mojego autorstwa opublikowany w Gazecie Wyborczej 7 czerwca 2006 roku.
– Był to obiekt dość niepozorny, ale ważny w historii regionu, a także bardzo ciekawy z uwagi na unikatowe zespolenie z warunkami przyrodniczymi – mówił wtedy Zbigniew Bereszczyński, historyk z Opola, autor tekstu o tym zabytku w „Ziemi Częstochowskiej”. – Zniszczenie go oznacza poważne zubożenie historyczno-kulturowego krajobrazu Częstochowy.
Z Jackiem Kojem, archeologiem z Urzędu Ochrony Zabytków pojechaliśmy wtedy na miejsce. Stwierdził, że maszyna nie naruszyła powierzchni ziemi, przykryła ją tylko nową warstwą. Konserwatorzy nie wystąpili wówczas o wpisanie grodziska do rejestru zabytków, bo właściciel gruntu zagroził, że od decyzji się odwoła. Ówczesne prawo nie było zaś tak rygorystyczne w stosunku do zabytków archeologicznych.

– Zarysy grodziska na Błesznie odkryłem w końcu lat 80. – mówił Jacek Koj. – Jakoś w tym czasie historyk Stanisław Kołodziejski, pisząc doktorat, wyczytał w źródłach z pierwszej połowy XV w. zapisy o tym, że istniał tu dwór obronny z wieżą mieszkalną, należący do rodziny Bielów. W 1994 roku pomiary geodezyjne robił tutaj Jan Błaszczyk, potwierdzając istnienie grodziska o wymiarach 25 na 28 metrów, otoczonego fosą. Zasypanie fosy nie jest groźne. Ważne jest, że to, co w ziemi, pozostaje nienaruszone. Choć teren zarasta i ślady grodziska są coraz mniej widoczne.
Już wtedy archeolog deklarował, że jego urząd przygotuje materiały niezbędne do wpisania zamku do rejestru zabytków. Kilkanaście lat później, kiedy Marzanna i Marta rozmawiały z nim, okazało się, że do ostatecznego załatwienia sprawy potrzebne są wykopaliska, które potwierdzą zachowanie się zabytku w miejscu zasypania go. Z inicjatywy właśnie Jacka Koja latem roku 2023 prace przy ul. Grobla podjął archeolog Radosław Solski. Odsłonił relikt budowli obronnej z kamienia łamanego łączonego białą zaprawą wapienną, kiedyś podpartego ukośną przyporą. Wokół domniemanej wieży stwierdził ślady obronnego muru lub parkanu. Na działce przyległej domniemywał istnienie w ziemi kolejnych reliktów zabudowy, być może towarzyszącej wieży. Podkreślał konieczność dalszych badań tego terenu przy użyciu georadaru.
– Przedstawiciel Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków z Katowic, który przyjechał na wykopaliska również podkreślał potrzebę dalszych badań – mówi Marzanna Mioduszewska-Koniarska. – Kiedy jednak zupełnie niedawno pytałam o nie Radosława Solskiego, mówił, że obecnie nie otrzymuje pieniędzy na kontynuację. Najważniejsze jednak, że wyniki przeprowadzonych prac archeologicznych wystarczyły, by 24 kwietnia ubiegłego roku zamek błeszneński znalazł się w rejestrze zabytków.
Rada Dzielnicy na podstawie tego wpisu wystąpiła do konserwatora w Częstochowie z koncepcją edukacyjno-rekreacyjnego zagospodarowania działki z zabytkiem. Przede wszystkim działaczki chciałyby po zakończeniu ewentualnych dalszych badań, zaznaczyć jakąś lekką, powierzchniową konstrukcją przebieg murów wieży (i ewentualnej zabudowy towarzyszącej). Tej wizualizacji towarzyszyłyby plansze informujące o historii zamku, rodu Bielów i całej wsi Błeszno. Rada proponowała też ewentualne urządzenie wiat wypoczynkowych, miejsca na grilla czy sprzętów zabawowych dla dzieci.
– Otrzymaliśmy pismo datowane na 6 grudnia 2024 roku – informuje przewodnicząca Rady Dzielnicy. – Konserwator, dbając pewnie o to, by wzmożony ruch na tej działce nie zagroził zabytkowi, wyklucza ustawienie wiat czy urządzeń do zabaw dziecięcych. Akceptuje jednak ustawienie w wyznaczonych obszarach działki tablic informacyjnych oraz ławeczek.
– Takie wykorzystanie działki oraz wyeksponowanie zamku mogłoby stać się dodatkowym atutem i tak atrakcyjnego zakątka dzielnicy – dodaje Marta Różycka. – W pobliżu jest przecież fragment muru historycznego folwarku i aleja kasztanowa, pomnikowy platan i stuletni dąb. Idąc w drugą stronę wychodzi się na sławne i malownicze łąki błeszneńskie z endemiczną roślinnością. Przez wnioski do Budżetu Obywatelskiego aplikujemy o urządzenie tu ogrodu botanicznego. Ten teren nie ma ścieżek rowerowych, ale zakątek jest tak zaciszny, że nawet dzieci mogą śmiało jeździć naszymi uliczkami.
To piękna wizja… Żeby jednak mogła się zrealizować, status działki z reliktem gródka stożkowego musi zostać uregulowany. Urząd Miasta ma rację twierdząc, że nie może za publiczne pieniądze urządzać prywatnej posesji. Nie może nawet sfinansować ustawienia na niej tablic informacyjnych. W ubiegłym roku zaś wiceprezydent Częstochowy w rozmowie z błeszniankami powiedział, że na wykup tego gruntu miasto pieniędzy nie ma.
– Będziemy chodzić i prosić do skutku – zapewnia Marzanna Mioduszewska-Koniarska. – Dotychczas na prośby o wykupienie działki od właścicieli lub jej zamienienie słyszałyśmy, że nawet nie wiadomo, czy to jest zabytek. Teraz już wiadomo, mamy pismo od Konserwatora Wojewódzkiego! Potwierdzające nawet, że to zabytek wyjątkowy w skali kraju, wyróżniający Błeszno, a więc Częstochowę. Najważniejszy krok zrobiony. Pora na następny!

Tadeusz Piersiak, fot.: Fundacji Fiszka, AK
Czytaj także: Teatr na Błesznie – kształtując przyszłość, dbając o przeszłość