Zjazd hipisów odbył się w Częstochowie 10 listopada! Przyjechali z całej Polski, żeby obejrzeć przedpremierowo film „Be hippie – Made in Poland” w reż. Ronalda Urbańczyka oraz Tomasza Kucharskiego. Dla około 100 uczestników zlotów podjasnogórskich i olsztyńskich z lat 70. – kolorowe stroje, siwe włosy do ramion lub kucyki – był to wieczór wspomnień. Znajdowali na ekranie siebie lub znajomych i reagowali żywiołowo.
Inicjatorem spotkania w Częstochowie był legendarny Belfegor. To on w 1971 roku skrzyknął siostry i braci z polskiego ruchu, by swój zlot w połowie sierpnia włączyli w pielgrzymowanie na Jasną Górę. W innych miejscach spotkanie większej grupy tych kolorowych ludzi (Polaków, Czechów, Niemców, Słowaków i Węgrów) budziło natychmiastowe – często brutalne – reakcje Milicji Obywatelskiej. Obrazy i relacje z tamtych czasów były również częścią dwugodzinnego filmu. Jednym z opowiadających był Belfegor – Andrzej Witkowski. To on też zaprosił Tomasza Kucharskiego z filmem, a o pomoc organizacyjną poprosił Hieronima Szmerdta. Po wielu perypetiach znaleźli lokum na spontaniczne spotkanie w RESTClubie przy ul. Kopernika, a projektora użyczył Maciej Grabałowski z PHU Delta-Audio.
– Film powstawał przez sześć lat – mówił Tomasz Kucharski do publiczności przed pokazem – bo poza pracą nad nim musieliśmy po prostu zarabiać na życie. Cztery lata jeździliśmy po Polsce, realizując materiał zdjęciowy. Dwa ostatnie lata poświęciliśmy na jego obróbkę już w studio.
Poza oficjalnym wstępem mówił nam, że dzięki zapobiegliwości bezpieki materiałów dokumentalnych, w tym filmowych, jest mnóstwo. Wystarczy ich na kilka innych realizacji spoglądających na ruch hipisowski w Polsce pod różnymi kątami. Wielkiego samozaparcia trzeba, żeby jednak zdobyć się na ich selekcję. Tymczasem przecież powstały film trwa ponad dwie godziny. Nie jest to też pewnie taki obraz, jaki najchętniej obejrzeliby przybyli do Częstochowy weterani. Jest bowiem nie tylko opowieścią o hipisach w ujęciu historycznym, ale w dużej mierze o tym, co ruch zostawił współczesnym i jak dzisiaj funkcjonują różni jego klasycy. Atrakcyjność obrazu podbija tło muzyczne, w którym słyszymy: Maanam, Osjan, Voo-voo i wielu innych.
Film jest również swoistym „kinem drogi”, bowiem realizatorzy poruszają się po Polsce volkswagenem „ogórkiem” z lat 70. z kwiatkami i napisami Peace, Love, wymalowanymi na karoserii. Ten popkulturowy symbol przenosi się również na grafikę filmu: plakat, czołówkę oraz animację rozcinającą poszczególne epizody.
Po projekcji weterani ruchu hipisowskiego dziękowali za film i zadawali – najczęściej pojawiające się pytanie – „kiedy ciąg dalszy?”.
Wśród uczestników tego improwizowanego zlotu, znaleźliśmy dwie powszechnie znane postacie: Kamila Sipowicza oraz Jerzego Illga. Ten ostatni w rozmowie z Andrzejem Witkowskim już zastanawiał się, jak zainicjować powstanie filmu dokumentalnego o katowickiej „Śnialni”, w oparciu o książkę Rafała Księżyka. Przypomnijmy, że wywodzący się z Częstochowy autor otrzymał w październiku za ten tytuł Górnośląską Nagrodę Literacką „Juliusz”.
Na koniec informacja dla tych, którzy filmu o hipisach obejrzeć nie mogli. W grudniu albo (bardziej) styczniu zostanie on pokazany w DKF „Rumcajs”. W ogólnym szumie po projekcji niedzielnej padła też informacja, że dokument będzie w najbliższy weekend prezentowany w restauracji „Zamkowa” w naszym Olsztynie.
Tadeusz Piersiak
Czytaj także: Muzeum Częstochowskie. Przeszłość bardzo nowoczesna