Pod tym grodem działo się już wiele rzeczy. Światu jest znanych wiele mitów i faktów. Wokół wieży krążą również niezliczone baśnie i legendy. Jedne znane są bardziej, a inne mniej. Opowiem wam jedną z nich, która nie od dziś krąży po bruku Ulic Siedmiu Kamienic.
Mgła nadciągnęła od północy. Nad samym grodem zawisła na nieco dłużej. Przed pierwszymi promieniami słońca lekki podmuch wiatru przegonił ją. Z lotu ptaka dostrzec można było postać krążącą od uliczki do uliczki, wygaszającą latarnie. Co pierwszych mieszkańców budziło pianie koguta. Sobotni poranek nie dla wszystkich jest dniem wczesnego wstawania. Częstochuś musiał każdego dnia wcześnie wstawać i gonić owce na jurajskie pastwiska. Nie mógł nigdy zawieść, bo to królewskie stado, a gdy zaśpi, to wnet gna ile sił, aby nikt nie zauważył, że go nie ma w miejscu pracy. A że często tak gnał to kondycje miał wyrobioną.
Każdego roku w okolicy odbywał się Bieg Rycerski, w którym udział mogły brać tylko rycerskie rody. Częstochuś niestety nie należał do żadnego z nich. Reprezentował najniższą warstwę społeczną. Niemniej nie zniechęcało go to i prawie każdego dnia, gdy owce były zajęte samo pasem i pilnowane przez psa Kajtka – trenował. Trenował tak, że źdźbła trawy wyrywały się same pod wpływem wiatru, jaki powodował pęd sprinterski Częstochusia. Wierzył, że kiedyś stanie na starcie Biegu Rycerskiego.
Pewnego dnia późnym wieczorem na wąskich brukowanych zaciemnionych uliczkach naszego bohatera zaczepił tajemniczy Mnich w kapturze. Twarzy jego Częstochuś nie mógł dostrzec. Widział tylko błękitne oczy, na które blask rzucała pełnia Księżyca. Mnich złożył mu propozycje nie do odrzucenia – mianowicie możliwość udziału w Biegu. Co, gdzie, kiedy i jak – wykrzyknął zdziwiony Częstochuś. Nic się nie martw, wszystko załatwię, dostaniesz magiczny numer startowy, dzięki któremu nikt Cię nie pozna- odrzekł Mnich. Trenuj i szykuj się do wiosennego wyzwania. Propozycja została wnet przyjęta. Do imprezy, zostało niewiele czasu, toteż Mnich przysłał do pomocy czarnego kota Zapałka. Zapałek miał za zadanie nauczyć zwinności, sprytu i szybkości naszego Częstochusia.
Po tygodniowych przygotowaniach nadszedł dzień Biegu. Częstochuś przybrał numer, jaki obiecał mu Mnich. Przez nikogo nie rozpoznany, nieśmiało, ale pewnym krokiem wkroczył na plac, gdzie znajdował się start. Zajął odpowiednie miejsce i po wystrzale z armaty ruszył wraz z pozostałymi śmiałkami, aby pokonać dziesięciokilometrową trasę po uliczkach Grodu. Bieg ten był niebywale zacięty. Pozostali uczestnicy, gdy dowiedzieli się, że biegnie z nimi tajemniczy biegacz, dwoili się i troili, aby z nim wygrać. Częstochuś był bardzo dobrze przygotowany. Pod czujnym wąsem kota Zapałka trenował solidnie i wykonywał wszystkie ćwiczenia. Kot Zapałek uprzedzał, że gdy siły fizyczne są wyrównane, wtedy o zwycięstwie decyduje siła mentalna w głowie. Czołówka biegu widząc, że nie odstaje od nich nawet na krok, mocniej zacisnęli zęby i narzucili mordercze tempo. W tym momencie pewne było, że padnie rekord trasy. Czegoś takiego jeszcze nikt tutaj nie widział. Pytaniem tylko było, kto wygra i z jakim czasem. Z każdym kilometrem z czołówki odpadali kolejni zawodnicy. Na dwa kilometry przed metą na prowadzeniu zostały tylko dwie osoby. Lokalna gwiazda z najbardziej znanego rodu rycerskiego – do tej pory nie pokonana oraz nasz tajemniczy Częstochuś, na którego nikt nie postawił złamanego dukata. Im bliżej finału, tym bardziej zdobywał sympatie mieszkańców grodu, którzy licznie śledzili poczynania uczestników. Na kilometr przed metą wydawałoby się, że wbiegną razem. Tak zażarcie walczyli miedzy sobą, że nie sposób było wytypować zwycięzcę. Biegli ramie w ramię. Wnet biegaczom niespodziewanie drogę przebiegł czarny kot. Tak szybko jak pojawił się, tak samo zniknął i pomknął w pobliskie drzewa. Częstochuś zauważył go i tylko uśmiechnął się. To był Zapałek. Od razu przypomniał sobie co Kot Zapałek mówił o treningu mentalnym, że w takich przypadkach głowa jest decydującym rozgrywającym. Gdy wynurzyli się organizatorom i publiczności zza ostatniego zakrętu, nasz bohater na ostatniej prostej tak przyspieszył, że rywal nie miał z nim najmniejszych szans. Sprint to był niebywały i po chwili Częstochuś uniósł dłonie do gór w geście zwycięstwa, triumfując na pierwszym miejscu z nowym rekordem trasy.
Minęły wieki od tego wydarzenia. Legenda przetrwała, bieg przetrwał, a Kot Zapałek widziany jest do dziś w różnych miejscach Grodu. Może będziesz miał szczęście i spotkasz go, gdy weżmiesz udział w Biegu Częstochowskim.
Zapisz się na Bieg Częstochowski. Bądź z Nami na 13 edycji i stań na starcie 13 Maja w III Alei pod świętą wieżą. Zapisy pod linkiem https://www.zmierzymyczas.pl/1644/13-bieg-czestochowski.html
tekst Łukasz Pawłowski