fbpx

Czy pasję można przekuć w biznes?

Czy to, że niektórym ludziom udaje się przekuć swoje hobby w biznes to kwestia szczęścia, czy raczej kryje się za tym przemyślana strategia, ciężka praca i konkretny plan? W nurcie uważności, rozkładamy temat na czynniki pierwsze i sprawdzamy, czy słowa te nikogo nie krzywdzą i nie zakrzywiają zawodowej rzeczywistości. Pomoże nam w tym rozmowa z Klaudyną Maciąg – blogerką, pisarką, autorką książki „Pisz, publikuj, działaj. Jak tworzyć skuteczne treści w Internecie” oraz bestsellerowego Dziennika Wieloletniego, której praca oparta jest na pasji.

„Rób to, co kochasz, a nigdy nie będziesz musiał pracować”. To powiedzenie znają chyba wszyscy. Czy to, że niektórym ludziom udaje się przekuć swoje hobby w biznes to kwestia szczęścia, czy raczej kryje się za tym jakiś konkretny plan?

– Moim zdaniem to absolutnie nie jest kwestia szczęścia i bardzo nie lubię słów: „udało mu się”, „udało ci się” itd. Często bezwiednie rzucamy to hasło, teoretycznie chcąc pochwalić kogoś za osiągnięcia, a tak naprawdę sprowadzamy jego trud i pracę do stwierdzenia znaczącego tyle co „miałeś fart, poszczęściło ci się”. Niedawno zresztą podczas jednej z konferencji prasowych mówił o tym Marek Papszun, trener Rakowa Częstochowa: to nie jest tak, że drużynie udało się odnieść sukces – wszyscy zapracowali na to ciężką pracą.

Zatem: to, że przekuwamy hobby w biznes jest naszym wyborem. To, że ten biznes okazuje się dochodowy, to już składowa wielu czynników: zaangażowania, pracy, pomysłu, wstrzelenia się w niszę, dotarcia do właściwych odbiorców, skutecznej komunikacji itd. Jeśli jest tu jakiś element szczęścia, to bardzo niewielki.

Natomiast jeżeli chodzi o słowa: „Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu”, to niestety Konfucjusz mocno przesadził. Powiedziałabym, że jest wręcz odwrotnie – wielu z nas nie lubi swojej pracy i odbębnia tam niezbędne minimum, niecierpliwie wypatrując końca tygodnia, zaś ci, którzy swoją pracę kochają, często poświęcają się jej maksymalnie. Nadgodziny, ciągłe szukanie nowych pomysłów, życie pracą po godzinach, ekscytowanie się tym, co się robi – to może niekiedy kojarzyć się z przyjemnością, ale mimo wszystko kosztuje wiele wysiłku, czasu i energii.

Czy pasję można przekuć w biznes? 1
Klaudyna Maciąg

Chcemy wierzyć, że jeśli ktoś wkłada w coś całe swoje serce to zostanie mu to wynagrodzone. Czy Pani zdaniem w dzisiejszych czasach można zarabiać na własnej pasji?

– Tak, jak najbardziej, ale nie jest to droga usłana różami, jak to się niektórym wydaje. Ba, może dojść do tego, że gdy pasja zamieni się w pracę, zwyczajnie nam zbrzydnie, bo zacznie się kojarzyć z obowiązkami i zarabianiem pieniędzy, a nie z luzem i przyjemnością. Natomiast, jak dla mnie, to i tak jest to gra warta świeczki – cudownie jest realizować się w tym, w czym najlepiej się czujemy i co daje nam najwięcej satysfakcji. Trzeba tylko mieć do tego zdrowe podejście i pamiętać, że nawet jeśli coś kochamy, to nie znaczy, że nie może nas to momentami męczyć – tak to już w życiu jest i nawet ulubiona czekolada w nadmiarze doprowadzi kiedyś do mdłości.

A co do tego, czy wkładanie w coś serca zawsze zostanie wynagrodzone – pewnie w idealnym świecie tak by było. Jednak nie zawsze serce i wysiłki wystarczą – czasem brakuje nam kompetencji, czasem naturalnych predyspozycji, czasem czyjegoś wsparcia. Na niektóre z tych problemów da się znaleźć rozwiązanie, na inne niestety nie.

Od kilkunastu lat prowadzi Pani własnego bloga, jest Pani autorką bestsellerowego Dziennika Wieloletniego, niedawno wydała Pani własną książkę. Jak wyglądała Pani historia?

– Zaczynałam jako czternastolatka od tworzenia tekstów na temat częstochowskiego sportu, niedługo potem stworzyłam pierwszą stronę internetową dla lokalnej firmy i wypełniłam ją swoimi tekstami. Z czasem takich zleceń było więcej, choć i tak największą kopalnią były dla mnie raczkujące wówczas portale z ogłoszeniami w sieci i serwisy dla dziennikarzy obywatelskich. Zarządzałam wtedy forami internetowymi, pisałam newsy o Częstochowie, a w czasach liceum (dumna absolwentka naszego VIII LO Samorządowego) dołączyłam także do kilku portali sportowych, aby pisać felietony o angielskiej piłce nożnej.

W trakcie studiów polonistycznych pisałam już bardzo dużo tekstów na zlecenie – głównie dla firm, które stawiały swoje strony internetowe – a zaraz po studiach rozpoczęłam pracę w branży wydawniczej, jednocześnie rozwijając swój freelancerski biznes – i tak też działam do dziś. Prowadzę bloga, nagrywam podcast, aktywnie działam w social mediach i sprzedaję swoje publikacje, ale jednocześnie wykonuję zlecenia dla klientów, którzy potrzebują usługi marketingowca czy content writera.

Czy przysłowiowe „pójście na swoje” było dla Pani łatwą decyzją?

– Za moment „pójścia na swoje” uznaję rok 2017, gdy po latach spędzonych na freelansie (czyli pracy na zlecenia dla różnych klientów) postanowiłam założyć własną działalność. Czy było łatwo? I tak, i nie. Lekki stres oczywiście był – w końcu prowadzenie działalności to spore obciążenie psychiczne i finansowe. Ale nie podjęłabym tej decyzji, gdybym nie miała pewności, że mnie na to stać – w tamtym czasie zarządzałam działem promocji grupy wydawniczej i miałam kilku stałych klientów, dla których prowadziłam blogi i media społecznościowe – to dało mi komfort, że czerpię z kilku źródeł dochodu i poradzę sobie nawet wówczas, gdy część klientów zrezygnuje z moich usług.

Co jest największym wyzwaniem w byciu przedsiębiorcą?

– Prowadzę firmę z domu i właśnie ta okoliczność jest dla mnie jednym z największych wyzwań. Kiedy żyjesz i pracujesz na tej samej niewielkiej przestrzeni, możesz łatwo wpaść w pułapkę ciągłego bycia w pracy. To może męczyć zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Może być też po prostu kuszące – skoro mam wolną chwilę, to przecież zamiast odpoczywać, mogłabym odpalić komputer i dopisać kolejny rozdział książki albo nagrać nowy odcinek podcastu. Zdarza mi się pracować zbyt dużo, ale wiem, że bez tego nie byłabym w stanie jednocześnie pracować dla klientów i dla samej siebie. Zbalansowanie tych kwestii jest bardzo ważne i wciąż się tego uczę.

Poza tym – prowadzenie działalności samo w sobie jest wyzwaniem. Ciągle zmieniane przepisy, podatki, opłaty, rozliczenia – to naprawdę nie są żadne przyjemności. Mam swoją księgową, dzięki której czuję się w tych sprawach dużo pewniej – i uważam, że korzystanie z usług księgowych to pierwsza inwestycja, na jaką powinien się zdecydować młody przedsiębiorca.

Na co dzień doradza Pani przedsiębiorcom i freelancerom w zakresie skutecznego tworzenia treści. Czy tej umiejętności można się nauczyć? 

– Tak, ale jest to proces, któremu należy poświęcić sporo czasu, uwagi i zaangażowania. Z jednej strony łatwo jest zdobyć wiedzę, bo mamy teraz ogrom kursów, szkoleń czy książek na ten temat (w tym m.in. moją – „Pisz. Publikuj. Działaj. Jak tworzyć skuteczne treści w internecie”), ale jeżeli od teorii nie przejdziemy do praktyki, to na niewiele się nam ta wiedza zda.

A praktyka to nie tylko przechodzenie do akcji – pisanie, publikowanie, tworzenie własnej strategii – ale też testowanie czy nasze działania przynoszą rezultaty i wyciąganie z tego wniosków. Tak, jak mówiłam – jest to proces, ale jak najbardziej da się tego nauczyć. I przede wszystkim – warto. Nie zawsze stać nas na zatrudnianie specjalistów, więc pewne kompetencje musimy zdobyć sami, jeżeli chcemy rozwijać swoje solobiznesy.

Co poradziłaby Pani osobie, która dopiero zaczyna swoją przygodę z pisaniem?

– Moja rada będzie banalna: pisz i czytaj, czytaj i pisz. Czytanie jest ważne, żebyśmy poznawali różne gatunki, style pisania i zabiegi literackie. Natomiast pisanie to obowiązkowa praktyka osoby zainteresowanej pisaniem. I, znów, niech to będą różne formy i gatunki. Bardzo polecam różnego rodzaju ćwiczenia kreatywnego pisania (sama publikuję takie w każdy poniedziałek na swoim profilu instagramowym @klaudynamaciag) oraz prowadzenie własnego bloga. Dobrze jest wiedzieć, jak na nasze teksty reagują odbiorcy, ponieważ ich reakcje mogą nam powiedzieć bardzo dużo na temat tego, w którym kierunku powinniśmy podążać ze swoim pisaniem.

Za Panią tysiące napisanych tekstów, setki zaplanowanych strategii marketingowych i dziesiątki inspirujących projektów. Czego jeszcze możemy Pani życzyć?

– Żebym spełniała kolejne ze swoich twórczych ambicji: opublikowała powieść, stworzyła scenariusz do filmu, wydawała własny magazyn. Mam też pomysł na publikację dla dzieci związaną z naszym miastem – ale na to wszystko potrzebuję przede wszystkim czasu, a ten niestety nie jest w nadmiarze.

Bardzo dziękujemy za rozmowę. Nie jest już chyba tajemnicą, że niedługo spotkamy się ponownie… 

– Dokładnie! Korzystając więc z okazji (i uchylając rąbka tajemnicy) serdecznie zapraszam do kreatywnego spędzenia piątkowego popołudnia (09.06.2023). Nie ukrywam, że jest mi niezmiernie miło być częścią kobiecego wydarzenia poświęconego tematowi zarabiania na pasji. Razem z pozostałymi prelegentkami porozmawiamy m.in. o tym, dlaczego boimy się mówić o swojej wartości,  zastanowimy się, co nas blokuje, by otworzyć się na możliwości zarabiania i  poznamy inspirujące historie innych kobiet. Wieczór zakończymy koncertem fortepianowym.

W takim razie do zobaczenia!

Więcej informacji o nadchodzącym wydarzeniu: 9.06.2023 (piątek), start: godz. 16:00 – Ośrodek Promocji Kultury Gaude Mater w Częstochowie. Organizator: Fundacja Qmarzeniom. Szczegółowy program oraz bilety do nabycia na stronie: www.butikmarzen.pl

Czy pasję można przekuć w biznes? 2
Czy pasję można przekuć w biznes?

Czytaj także: Za nami 5. edycja charytatywnego projektu „Warsztaty z Mocą”